29.09.2018

Od Haraki CD Kalego


Była już blisko jaskini, z której docierał do jej nozdrzy mocny zapach wilka. Zrobiła kilka ostatnich kroków, przywierając do załomu w skale. Niespodziewana kontrola lekarska będzie świetną niespodzianką dla pacjenta niespełna rozumu!
Kiedy jednak wyszła zza rogu, by zamanifestować swą obecność, jakąkolwiek wypowiedź uniemożliwił jej gniewny syk:
- SSSZPIEG! – wydobyło się z gardła pędzącego ku niej piorunem stworzenia.
Czy to jest…
Na wyspie była jedna rzecz, której bało się całe społeczeństwo. Od dziada pradziada przekazywano sobie historie o starożytnych istotach o gładkim, wydłużonym cielsku, rozdwojonym języku i nasączonymi jadem zębami. Szczurzątka piszczały, słuchając, jak to za dawnych czasów bestie pustoszyły osady, zabijając najmężniejszych wojowników jednym kłapnięciem potężnych szczęk i połykając w całości, dopóki Rada nie otrzymała przepowiedni od przodków, że powinni przenieść obóz na najbliższą wyspę. Na szczęście tamtejsze potwory nie umiały pływać (i starsi plemienia doznaliby chyba palpitacji serca na wieść o tym, że niektóre potrafią).
A teraz takie monstrum, zwane przez niektórych wężem, pełzło prosto na Harakę, obnażając kły.
Dotarły do niej jeszcze jakieś krzyki, spomiędzy których wyróżniło się „Nie, Sergiusz! Puść ją! Zostaw!”, jednak kiedy rzuca się na ciebie rozwścieczony wąż, nie masz czasu na analizowanie odległych jęków.
- Zostaw mnie, ty diable! – warknęła, uskakując w bok przed kłapnięciem wężowego pyska. Odwróciła się prędko, w samą porę, by zobaczyć, jak wąż przygotowuje się do kolejnego ataku. Ledwo co uniknęła zmiażdżenia przez atramentowoczarny łeb.
- PRECZ, SZATANIE! – wrzasnęła, przejeżdżając po łuskach pazurami, kiedy stwór zamierzył się po raz kolejny. Syknął, jeszcze bardziej rozzłoszczony, jednak przeklęte zrogowaciałe płytki ochroniły go przed jakimikolwiek obrażeniami. Szybciej, niż zdążyła mrugnąć, przesunął się i zaatakował znowu. Nie udało jej się uciec, poczuła na sobie wężowe kły. Błagała w duchu, by nie nosiły trucizny.
Nie zamierzała się w żadnym razie poddać; uniesiona przez gada, wierciła się okropnie, nie zważając na pogłębiające się rany. Przez cały czas wyklinała przeciwnika od najgorszych kreatur piekielnych, jakie mogła tylko wymyślić, a miała spory repertuar inwektyw. W tle ktoś cały czas wołał, ale ani jej, ani węża to najwyraźniej nie obchodziło.
W pewnym momencie wąż zwolnił uścisk i Haraka śmignęła na wolność. Nie na podłogę; nie mogła mu teraz odpuścić! W zamęcie bitewnym wskoczyła z głośnym wrzaskiem na jego łeb, wbijając zęby między łuski, tnąc i drapiąc pazurami. Ona się szamotała, wąż tak samo. W pewnym momencie jego sploty nagle zesztywniały, wytrącając szczurzycę z rytmu. Spadła na ziemię, jednak nie straciła orientacji i w następnej chwili gnała już co sił w stronę ścian jaskini. A wąż za nią.
Desperackim skokiem dostała się na wystającą półkę, potem na następną i następną, dopóki nie mogła ostrożnie spojrzeć w dół i z satysfakcją stwierdzić, że wąż syczy na nią wściekle, pełzając bezradnie półtora metra niżej.
- Znikaj stąd, plugawy darmozjadzie! – splunęła w jego stronę, nie zważając na to, że było to dosyć niegrzeczne, skoro była tu w gościnie. – Zabieraj swój rogowaty zadek i jazda!
- Sszpieg! – syknęła bestia ponownie, obracając głowę. Haraki nie zdziwiło zbytnio, że mówi; widziała już wiele gadających zwierząt, z których niewielki odsetek nie miał okazji zapoznać się z jej ciętym  językiem. Bardziej zaskakujące było to, co i do kogo powiedział.
- To nie szpieg, Sergiuszu, uspokój się! – padła odpowiedź, po czym wilk uniósł wzrok, by na mnie spojrzeć.
Jaki znowu szpieg? I dlaczego w ogóle ten dureń Kali z nim rozmawia!?
- Dlaczego nazwałeś ten pomiot piekielny?
Kali nie odpowiedział. Patrzył znowu na węża, który nie wyglądał na zbytnio skruszonego. Można było wyobrazić sobie, że przewraca oczami.
- Naprawdę, to, że tutaj mieszkasz, nie daje ci prawa do…
- TO TUTAJ MIESZKA!? – wrzasnęła szczurzyca, dając ujście zaskoczeniu i przerażeniu, które sięgnęło w niej zenitu. – JAK MOŻESZ MIESZKAĆ POD JEDNYM DACHEM Z TYM?
- Niech się Pani Doktor uspokoi, bo stres źle działa na układ krwionośny, powinna to Pani Doktor wiedzieć. – Gdyby wzrok mógł palić, z Kalego zostałaby w tej chwili kupka popiołu. – A to coś ma imię. Sergiusz, przywitaj się. Ładnie.
Wąż syknął tylko, jakby wcale nie umiał mówić, i zwinął się na swojej gałęzi. Po prośbach wilka Haraka zeskoczyła wreszcie na ziemię, otwarcie wyrażając swoje zdanie na temat tego, co powinno się zrobić z takim osobnikiem jak Sergiusz, i nie były to słowa pochlebne. Na razie wąż spał, więc spróbowała go ignorować (o ile to w ogóle było możliwe; spróbujcie nie zwracać uwagi na kogoś, kto parę minut temu chciał was zabić, a teraz śpi sobie smacznie metr od was).
Szczurzyca musiałaby być ślepa, żeby nie zauważyć wielkiej dziury w ziemi, nakrytej niestarannie paletą. Wrogość Sergiusza została szybko zepchnięta na dalszy plan, kiedy podeszła do krawędzi.
Na dole coś oddychało nierówno. Wrodzona błyskotliwość pozwoliła Harace domyślać się, że to niedoszły morderca jej byłego pacjenta.
- Trzymasz go tutaj? Zarazki się rozniosą – skomentowała, odwracając się do milczącego na razie wilka. Może nie miał nic do powiedzenia. A może po prostu nie wiedział, co powiedzieć, kiedy do domu wbiegł mu szczur, stoczył bohaterską walkę z potwornym wężem-pupilem, a teraz przygląda się jego obiektowi tortur. – Co zamierzasz z nim teraz zrobić?
Pytanie zostało zadane tak, jakby chodziło o samopoczucie czy prognozę pogody na następny dzień. W oczach szczurzycy błyszczała ciekawość.
Szkoda tylko, że w jakichś przerażających odcieniach mroku.
<Kali? Małe łapki gotowe do pomocy >:> >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz