29.09.2018

Od Kalego do Haraczki

Szybkim krokiem ruszyłem przed siebie. Oh, jak świetnie jest móc chodzić. Ostatni raz dałem się tak urządzić.
Nuciłem sobie coś pod nosem, co chwilę z niewiadomych przyczyn machając ogonem i zataczając koła. Energia mnie rozpiera. Genialnie!
Może to przez jesień? Może to przez odpoczynek? A może przez tą małą Panią Doktor albo jej magiczne ziółka?

Słońce nie grzało dostatecznie mocno, a na ziemi leżało już sporo przemokniętych liści, co jednak nie psuło mojego dobrego humoru. Maszerowałem sobie tak z uśmiechem, aż nie dotarłem do swojej jaskini, gdzie zastałem Sergiusza, owiniętego wokół wystającej ze ściany suchej gałęzi. No... Bardziej patyka. Często tam siedział. Po ujrzeniu mnie zsunął się z niego i zaraz owinął się wokół mojej przedniej, prawej łapy. Odrobinkę zabolało, ale nie zareagowałem. Ktoś mruknął niewyraźnie.
- Jak się czuje nasz gość?- spytałem, nie oczekując odpowiedzi. Sergiusz nie był zbyt rozmowny. Mówił tylko, gdy twierdził, że to konieczne. Najwyraźniej teraz nie było.
Podszedłem do palety i odciągnąłem ją dalej. Dostrzegłem na niej liczne zadrapania. Próbował wyjść.
Wróciłem do krawędzi i spoglądając w dół, dostrzegłem Zero. Tylko na chwilę spojrzał w moją stronę. Potem z westchnieniem ułożył łeb koło wiadra z wodą. Wyczerpany? Dobrze. Można by go trochę rozbudzić.
Wziąłem szybko wiaderko i podreptałem do najbliższego jeziora. Sergiusz zdążył już wpełznąć na moją głowę, a ja nie zwracając na niego uwagi, nabrałem wody i zacząłem wracać. Na miejscu rozlałem wodę do dwóch naczyń, z czego jedno zacząłem ogrzewać. Ogień rzucał żółtawe światło na ściany, a gałązki w palenisku cicho skwierczały. Wąż się ulotnił, gdy tylko dostrzegł ogień. Dym wylatywał przez dziurę w suficie, którą zwykle zakrywałem płachtą. Teraz wisiała ona, razem z moją peleryną na wieszaku wykonanym z poroża jelenia.
Gdy tylko woda była wystarczająco ciepła, zgasiłem płomień.
Wziąłem wiadro z zimną wodą i oblałem nią mojego więźnia. Gwałtownie wstał a jego źrenice zwężyły się. Nic innego nie zrobił i zaraz potem znowu leżał.
- Nie odezwiesz się?
Cisza.
- Na pewno?
Nadal cisza. No cóż.

Wziąłem z ziemi drugie naczynie i wylałem na niego wrzątek.
- A! A@aAA%AARGH!1!!!11!! KU*WA PO CO CI TO?! YH.
- A tobie? Po co ci było to wszystko? Nawet by cię tu nie było, gdyby nie twoje zachowanie. Gdyby nie to ilu osobom wyrządziłeś krzywdę.
- Jesteś pie****nięty!
- Serio?- zaśmiałem się cicho.- Za jakiś czas załatwię ci prze...
- SSZZPIEG!- na głos Sergiusza z powrotem zakryłem dziurę paletą. Zero zaczął się drzeć, wzywając pomocy. Głupiec.
Odwróciłem się w stronę wejścia z zamiarem skoczenia do ataku, ale zobaczyłem coś, co mnie totalnie zdziwiło.

A raczej kogoś.

Pani Doktor?

- Nie, Sergiusz! Puść ją! Zostaw!
- Zostaw mnie, ty diable!

<Haraczka? :3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz