28.05.2019

Od Lii do Noe'go (Ożyłam Miśku na jakiś czas z tą postacią xD)

Ciasto, tak? Zrobiłam koło głową, by rozprostować kark. Tylko jakie? Lubię piernik (bez orzechów bo niszczą cały smak), szarlotkę, zwykłe ciasto drożdżowe....  rabarbarowe... eeeee.....eeeeeeeeeeeee...... co tam jeszcze mi mama kiedyś piekła. Ech, dobra. Rabarbarowe i szarlotka odpada bo nie mamy aktualnie ani jabłek, ani rabarbaru. Niby mogłabym zamrozić, ale jakoś o tym nie pomyślałam.
- Chodź - powiedziałam do szczeniaka, po czym weszłam do odpowiedniej komory. O ile dobrze pamiętam kolorowałam tu kiedyś jajka, czy piekłam babeczki. I to wszystko z kimś. Westchnęłam zaglądając do półki, wcześniej wyskakując na jakiegoś grzyba. Starzeję się. Posłałam duszki po różne składniki. Powiecie może, że to one mogły mi robić za towarzystwo? Nic bardziej mylnego. Może były pomocne, i przyjaźnie nastawione, ale to duchy wiatru. Nie nadają się na rozmówcę, a tym bardziej nie na stałego towarzysza. W pewnym sensie dopiero jak się im przyjrzało, można było zobaczyć zarysy twarzy, jednak to nadal były bezcielesne istoty.
- Nie przeszkadzają ci rodzynki w pierniku, nie? - spytałam stawiając paczkę z mąką na blacie. Szczeniak pokiwał przecząco głową. No, czyli sprawa załatwiona. Wyciągnęłam rodzynki które do tej pory leżały sobie grzecznie w wiklinowym koszyku. Potem posłałam duszka po książkę kucharską. Oczywiście wszystko było, jednak znając mnie wyjdzie zakalec.

< Noe?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz