24.05.2019

Nowy basior! Krzemień (apokalipsa nowych wilków xDD)


Autor grafiki: MykalaBlue
Właściciel: Wysowca@gmail.com
Imię: Krzemień
Wiek: 9 lat
Płeć: Basior
Żywioł: Metal i Elektryczność
Stanowisko: Opiekun szczeniaków i Nauczyciel czytania i pisania
Cechy fizyczne: Jest ze mnie wysoki, ale mało postawny wilk. Lata młodości mam dawno za sobą, więc i formę mam godną politowania. Poza tym trochę żylasty, ale nie kościsty. Futro w kolorach grafitu, kredy i żółci.Kiedy używam żywiołu metalu, grafitowe elementy rozlewają się na całe ciało i nabierają metalicznego blasku, kiedy elektryczności- żółć strzela iskrami. Czarne tęczówki przkrywają większość gałki, a oczy wyglądają na często przekrwione przez alergię na kurz, przez którą w zapylonych wilczych jaskiniach zdarza mi się kichać. Irytujące, wiem.
Cechy charakteru: Część wilków, widzących podstarzałego pana uganiającego się za maluchami, automatycznie nie ma o nim zbyt dobrego zdania. Rozumiem, że to podejrzane, ale nie macie się co bać o swoje szczeniaki, nie jestem pedofilem, przyrzekam. Jest ze mnie po prostu świetny opiekun- dzieciaki mnie kochają, nieskromnie mówiąc. Nic dziwnego, nie mam żadnych oporów przed wygłupianiem się. Mogę być świetnym kompanem do zabaw, potworem który "wrrr, zaraz cię zjeeeem", przeciwnikiem do zapasów, nauczycielem i obrońcą (kiedy trzeba) w jednym. Dla szkrabów wszystko. Jednak dla dorosłych bywam już bardziej oschły. Arogancki czy sarkastyczny to za dużo powiedziane, jakieś pokłady wyrozumiałości jeszcze posiadam. Dobroci również, coś tam wyskrobię. Czasami rzucę czymś niemiłym i zrzędliwym, albo będę się stawiać wyżej od rozmówcy, taki już mój odruch wyrobiony podczas kryzysu wieku średniego. Cóż, kiedyś byłem bardziej życzliwy niż teraz. Stałem się chciwy, zrzędliwy i straciłem honor. Za to nabrałem wiedzy, poczucia humoru, trochę ekscentryczności, dostałem łatkę dziwaka, obsesyjnie unikającego dojrzałej płci pięknej. Cholibka...już mówiłem, że nie jestem pedofilem?
Cechy szczególne: Wieczny, ciągnący się za mną pech i niezdarność oraz brak części tylnych zębów. Jakoś tak powypadały ze starości.
Lubi: Warzywka( na czele z bakłażanem), szczeniaki, Aloes, świecidełka i drogie błysotki, czytać stare zakurzone księgi i zwoje, nadużywać słowa "cholibka" i tworzyć hobbistycznie biżuterię.
Nie lubi: Surowego mięsa, długich biegów, jak ktoś jest mądrzejszy od niego, rozkapryszenia, kurzu, odczuwa awersję względem żywiołów mrocznych. Sądzi, że to od nich pochodzi jego klątwa pecha.
Boi się: czarnej magii, wader (To tak z boku wygląda, jednak nie do końca tak jest. Doczytaj w historii)
Moce: 
- Zamiana własnego futra w gładką, lśniącą powłokę ze metalu.
- Wyginanie i zmiana stanu skupienia każdego rodzaju metalu siłą woli (im większa masa obiektu tym gorzej to wychodzi)
- Uziemienie ( ciało działa wtedy jak piorunochron i odzyskuje energię)
- Naelektryzowanie (Można kogoś porazić, działa lepiej w połączeniu z metalowym futrem)
- Sprowadzanie chwilowego pecha na blisko znajdujące się wilki (nic groźnego: potknięcia, poślizgnięcia, wytręcanie z rąk, ugryzienia w język). To nie jest moc wynikająca z żywiołu, mój pech może być po prostu bardzo zaraźliwy.
Historia: W moim życiu zaczęło się źle dziać kiedy postanowiłem się ożenić. Znaczy, samo małżeństwo nie było takie złe, wadera była miła, dobra i młoda, nie ma co narzekać. Problem pojawił się gdy umarła. Tragicznie, niedługo po ślubie, zagryziona przez niedźwiedzia. Horror. Myślałem, już nigdy się nie pozbieram, opłakiwałem, przestałem jeść, milczałem - ale jak to w życiu bywa, wkrótce zapomniałem. Znalazłem drugą, równie uroczą. Pół roku później trafiona piorunem. Trzecia- zmiażdzenie przez głazy. Czwarta- śmierć przy porodzie, razem ze szczeniakiem. Piąta- przedawkowanie magii. Szósta- samobójstwo. Siódmej nawet nie odnaleziono. Reszta watahy była bezradna, stopniowo odcinała mnie od grupy, wadery zaczęły mnie unikać, jakby się bały. Mówili że przyciągam pecha, że "przeklęty, przeklęty". Może mieli rację, sam nie wiem. Postanowiłem zasięgnąć pomocy u tamtejszej szeptuchy. Stara wiedźmia odprawiła nade mną parę czarów, zapaliła kadzidła, próbowała czytać z mojej aury, czymkolwiek to było. Wataha miała rację, coś niedobrego się we mnie zalęgło. Szeptucha opisywała to jako rozpiejące paskudztwo w trzewiach, obrzydliwe piętno pecha. Wiedziała oczywiście, jak takie dziwactwa się wygania, ale nie do końca już jakie to może mieć skutki uboczne. Oczywiście, że się zgodziłem, cholibka. Po tylu latach głód samotności nie dawał żyć, ja chciałem żony, rodziny i dachu nad głową, żebym miał gdzie umrzeć w spokoju. Przygotowania trwały długo, może nawet miesiącami. Poddała mnie rytuałowi, jak to pięknie nazwała, "rytułałowi pisanki". Chciała wycisnąć ze mnie tą bestię pecha, jak wyciska się jajko z wydmuszki. Nie ma co ukrywać, bolało. Jednak nie udało się, pech częściowo pozostał. Przez takie ilości napierających czarów wsiąkł we mnie jeszcze bardziej, ukrył się, stał się częścią mnie. Nie wiem czy nadal może mi zabijać żony, ale szczerze to boję się przekonywać. Nie chcę więcej rozczarowań ani kolejnych śmierci. Jednak nadal chcę rodziny. Nie miałem własnej, więc z potrzeb rodzicielskich zostałem opiekunem. Szczeniaki dawały tą namiastkę ojcostwa, której nigdy nie mogłem sporzytować. Jakiś czas później zaadoptowałem jednego nygusa, wredny diaboł, ale i tak mi się spodobał. Nazwałem ją Aloes. Wataha i tak mnie nie chciała, więc sam odszedłem- ale nygusa wziąłem ze sobą. Od dawna widziałem w niej kogoś wielkiego. Nie bała się niczego, była dzielniejsza i zdolniejsza od basiorków w swoim wieku, bardziej pyskata i zabawna, ma to po mnie, haha. Jednak kiedyś musiała dorosnąć, a gdy ten czas nastał, pożegnała się i odeszła. Trochę mi jej brakuje, ale obiecała, że wróci. Na pewno wróci.
Zauroczenie: Lepiej dla pań, że nawet nie próbuję.
Głos: Chrapliwy, niezbyt melodyjny i do tego niski.
Partner: Wdowiec, aktualnie nie posiadam.
Szczeniaki: brak
Rodzina: Mam adoptowaną córkę Aloes.
Jaskinia: Ze względu na moją alergię na kurz, jaskinię mam wyrytą w gładkiej, twardej białej skale. Nie ma miejsca na brud, a ten, który trafia do środka przez wiatr- musi zniknąć. Natychmiast. Won. W najgłębszym pokoju mam bibliotekę i pracownię jubilerską, bliżej wyjścia spiżarnię z warzywami i tego typu zapasami, obok palenisko i kąt do spania dla dwóch osób. Kto wie, może kiedyś wróci.
Medalion: Wisi na lewym uchu- drobny, gładki, szeroki kolczyk z białego złota.
Towarzysz: Brak
Inne zdjęcia: brak
Przedmioty kupione w sklepie: brak
Dodatkowe informacje: Z powodu braku części zębów przerzuciłem się na pokarm, który o wiele łatwiej przeżuwać. Preferuję warzywka, wszelaką zieleninę i owocki,a mięso- tylko w postaci rozgotowanej paćki pływającej w bulionie.
Umiejętności:
: Siła: 50
: Zręczność: 100
: Wiedza: 190
: Spryt: 150
: Zwinność: 80
: Szybkość: 30
: Mana: 200

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz