26.05.2019

Od Aarona cd. Gemini

Sześć miesięcy to kupa czasu. Nie mam pojęcia, kiedy to minęło. Z przerażeniem przyjąłem do wiadomości taki upływ czasu. Minęło już kilka dni, odkąd wróciliśmy do watahy. Nigdy bym sobie nie wyobrażał tego, jak bardzo mogłem tęsknić za swoją jaskinią. I za pracą! Powrót do codziennej rutyny zrobiła mi dobrze. Brakowało mi jedynie dawnej bliskości z Gemini. Ostatnio rzadko się widywaliśmy. Czas spędzony z nią był jednym z najlepszych. Teraz każde z nas ma swoje obowiązki. Właśnie szykowałem się do wyjścia do biblioteki. Pół roku zaległości. Kiedy przechodziłem przez las, dojrzałem nad swoją głową kruka. Instynktownie przywarłem do ziemi, jak najbliżej krzaków. Nienawidzę tych ptaków.
Dotarłem do biblioteki bez większych problemów. Przywitał mnie znajomy zapach książek i cisza. Tak bardzo mi tego brakowało. W ostatnim czasie nie wiedziałem nawet czy przeżyję. Jednak kocham spokój. Na szczęście już po wszystkim. Ja i Gemini jesteśmy bezpieczni. Ciekawe co u niej słychać. Ostatnio byliśmy zbyt zajęci, by się spotkać. Pójdę poszukać jej zaraz po skończonej pracy. Może będzie miała czas po pracy?
Zabrałem się więc do układania książek na półkach. Im szybciej skończę, tym szybciej spotkam się z przyjaciółką. Robiłem to szybko, jednak dokładnie. Nie mogę przecież pozwolić, by zapanowało tutaj jakiekolwiek zamieszanie. Wiem, że nawet gdybym się pomylił i odłożył tom na inne miejsce, nikt by od tego nie umarł, ale dla własnej satysfakcji musi być idealnie. Zresztą, nie było mnie tyle czasu, muszę pokazać, że dalej zależy mi na watasze. W końcu zaczęły przychodzić inne wilki. To cudowne, że jest tutaj chociaż tych kilku miłośników książek. Wydałem im odpowiednie powieści. To moja praca. Bardzo za tym tęskniłem.
Dzień minął zaskakująco szybko. Właściwie, tak jak każdy ostatnio. Żyłem ubiegłymi wspomnieniami. Nie było jeszcze późno. Mam czas, by spotkać się z Gemini. Prawda jest taka, że nie mogłem doczekać się, kiedy znowu ją zobaczę. Udałem się prosto do jej jaskini. Na szczęście, nie była daleko od miejsca mojej pracy.
- Gemini! - zawołałem przy wejściu do domu wadery. Odpowiedziała mi jedynie cisza. Nie ma jej? Racja. Teraz, skoro jesteśmy wolni, robi na co ma ochotę. Postanowiłem na nią poczekać z myślą, że niedługo się tutaj zjawi. Położyłem się przy wejściu.
W końcu było ciepło. Słońce przyjemnie grzało mnie przyjemnie w grzbiet. Wokoło radośnie śpiewały ptaki. Było przyjemnie ich posłuchać. Rozkoszowałem się chwilą. Wtedy krzaki przede mną zaszeleściły. Wyłoniła się z nich biała wilczyca.
- Gemini! - przywitałem się z nią.
Wyglądała na zaskoczoną. Ale tak pozytywnie.
- Dobrze cię widzieć - odezwała się wesoło. - Co się do mnie sprowadza?
- Pomyślałem, że moglibyśmy wybrać się na spacer - zaproponowałem. - O ile, oczywiście, masz czas.
Wilczyca pokiwała energicznie głową.
- Jasne, chodźmy - zgodziła się. - Jak minął ci dzień?
Pogrążeni w rozmowie, spacerowaliśmy dosyć długo. Las był coraz bardziej gęsty. Byliśmy tak pochłonięci, że nie zauważyliśmy jak ciemno się zrobiło. W końcu zdecydowaliśmy się wrócić do naszych domów. Przechodziliśmy właśnie niedaleko jakiś zarośli, gdy usłyszeliśmy dziwny hałas.
- Co to? - zapytałem zdziwiony, spoglądając w tamtym kierunku. Gemini również wyglądała na zaciekawioną.
- Sprawdźmy! - postanowiła, wbiegając między krzaki.
- Zaczekaj, nie możemy tak po prostu... - Nie słuchała mnie. Więc jednak możemy.
Na znajdującej się przed nami polanie leżał... Gryf! Najprawdziwszy gryf! Jego skrzydła były skrępowane grubą liną. Przechodziła ona również pomiędzy jego łapami i łbem, całkowicie uniemożliwiając mu ruch. Czyżby wpadł w pułapkę? Wyglądał młodo - był niewiele większy od nas. Jego pióra były jasno szare, zmierzwione tu i ówdzie od motania się po ziemi. Próbował uwolnić się z więzów, szamotając się w każdą stronę. Kto mógł mu to zrobić? Zresztą. Nieważne. Zwierze wyglądało, jakby było gotowe rozszarpać każdego.
- To niebezpieczne - szepnąłem do wadery, cofając się do tyłu.

<Gemini?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz