Obudziło mnie głośne ziewnięcie Rayli. Rzuciłam jej pełne wyrzutów, zmęczone spojrzenie, na co ta tylko się uśmiechnęła. No cóż, skoro już nie śpimy, to przydałoby się coś ze sobą zrobić. Może wybierzemy się do biblioteki poszukać czegoś o różnych gatunkach magicznych zwierząt? W końcu miałam być ich hodowcą...
- No no, Rayla, kierunek biblioteka! - zawołałam pogodnie, wstając z posłania.
Wyszłam więc z jaskini, a tygrysica potulnie za mną i ruszyłyśmy w kierunku wcześniej wspomnianego miejsca. W sumie, to dlaczego wszędzie z nią chodzę? No nic. Po stosunkowo niedługiej drodze, byłyśmy już przy wejściu.
- Możesz zostać tu, jeśli chcesz - zaproponowałam towarzyszce zostanie przed budynkiem, nie chciałam żeby postrącała książki, albo nawet poprzewracała całe regały. Była po prostu za duża.
Ta tylko usiadła, na znak, że tak właśnie zrobi. Przekroczyłam więc próg sama, a pierwsze co ukazało mi się przed oczami, to zupełnie obcy mi wilk, widocznie wadera. Chyba mnie usłyszała, bo upuściła książkę, gwałtownie się odwracając. W pierwszej chwili chciałam zawołać Raylę, ale ona została na zewnątrz. A poza tym, dam sobie radę.
- Co ty tu robisz? To nasza biblioteka - powiedziałam w końcu, po chwili przyglądania się obcej.
Raczej nie wyglądała na groźną, albo chętną do walki, prędzej wyglądała tak, jakby chciała uciec. No, zobaczymy co z tego będzie.
<Lee?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz