1.05.2019

Od Gemini cd Aarona

Stałam przed bramą z Aaronem i Linosem, nerwowo przełykając ślinę. Na plecach czułam żar płonącego pałacu.
Linos powiedział coś w swoim języku i wskazał na wisiorek. Z trudem przetłumaczyłam to Aaronowi.
- Mówi, że ten talizman chroni przed duszami z lasu. Prawdopodobnie jego aura jest w stanie objąć też nas, ale musimy być ostrożni. - spojrzałam na Aarona. Starał się oddychać spokojnie, ale wiedziałam, że był tak samo przerażony jak ja.
- To co, idziemy? - zapytałam.
- Nie tak szybko! - zaśmiał się kpiąco aż za dobrze znany mi głos. Gwałtownie odwróciliśmy się. Erato stała przed nami, lekko poszarzała przez dym i popiół, przez co wyglądała jeszcze bardziej niezdrowo. Z szaleńczym uśmiechem zbliżała się do nas, bardzo powoli. Staliśmy sparaliżowani ze strachu. Na brudnym i chudym ramieniu Erato usiadł kruk. Jego czarne oczka zaświeciły złowieszczo, a jego błękitne znamiona jakby pojaśniały bladym światłem. Gdy Erato była już niebezpiecznie blisko, wrzasnęłam wystraszona i ruszyliśmy biegiem do bramy. Kątem oka zauważyłam, że Erato również zaczęła biec z ogromną radością goniąc nas, jakby była szczeniakiem. To naprawdę nie jest zdrowa psychicznie wilczyca. Nagle kruk wzniósł się w powietrze i rzucił się z szponami prosto na mój pysk. Ptaszysko drapało, szarpało i skrzeczało, czułam jak zewsząd płynie ciepła krew, która zalewała mi nos i pysk. Z coraz większym trudem oddychałam, biegłam i patrzyłam przed siebie. Nie byłam w stanie już walczyć, obraz mi czerniał przed oczami, starałam się jak mogłam żeby dogonić Aarona i efla, lecz coraz gorzej mi to wychodziło. W pewnym momencie zakręciło mi się w głowie i łapy mi się pode mną ugięły. Kruk z tego skorzystał i wleciał we mnie całą mocą, przewracając przy tym na ziemię. Gdy uderzyłam głową  o podłoże, jęknęłam z bólu i wyczerpania. Erato stanęła nade mną i uśmiechnęła się z satysfakcją. Bardzo blisko przybliżyła swój pysk do mojego i spojrzała się mi w oczy. Napawała się swoim zwycięstwem. Nagle Erato coś powaliło na ziemię. Zaskoczona spojrzałam w jej kierunku. To Aaron rzucił się jej do gardła. Duchy stały dosyć blisko, ale bały się podejść bliżej. Linos zdezorientowany stał dalej, nie wiedząc co robić. Jaki to jest życiowy przegryw. Westchnęłam i wstałam na łapy. Poczułam przeszywający ból, znowu mnie zamroczyło. Zrobiłam chwiejny krok do przodu. Dobra, jakoś stoję. Drugi kroczek. Jest moc. Nie myśląc dłużej rzuciłam się pędem na Erato aby pomóc Aaronowi. Wilczyca śmiała się szaleńczo, patrząc jak Aaron unika jej ciosów i kul magii, które potrafiły odrzucić przeciwnika dosyć daleko i do tego bardzo boleśnie. Kiedy byłam jej uczennicą, jeden raz potraktowała mnie taką kulką i nie powiem, ale cholernie bolało i nie potrafiłam się ruszyć przez kolejny tydzień. Erato całe szczęście mnie nie zauważyła i bardzo się zdziwiła kiedy poczuła mój ciężar na sobie. Z łatwością mnie odepchnęła i ponownie skupiła się na Aaronie, któremu udało się już dosyć zbliżyć. Resztkami sił, które wspomagał gniew i nienawiść do Erato, wyrzuciłam z siebie energię, która ją oblepiła i zamieniła się w lód. Jeśli kojarzycie mamuty zatopione w lodzie, to wiedzcie, że Erato właśnie wyglądała tak jak taki mamut. Z ulgą upadłam na ziemię, a Aaron do mnie podszedł. Oboje spojrzeliśmy się na siebie i usmiechneliśmy. Z wyczerpania i szczęścia, że nam się udało, nie potrafiłam się odezwać, a co do tego ruszyć. Aaron już otwierał pysk, gdy usłyszeliśmy, że lód zaczął pękać. Odwróciłam łeb w tym kierunku i z przerażeniem powiedziałam:
- Aaron, ona chyba się zaraz uwolni.
- No nie...
Lód gwałtownie rosprysnął się na miliony kawałeczków, boleśnie nas raniąc. Aaron syknął cicho. Erato stała i uśmiechała się z rozbawieniem. Nagle poczułam przemożny gniew i furię. Miałam już dość tej kretynki. Czułam jak furia zalewa moją krew, a gniew zaślepia mi oczy. Ryknęłam głośno i widziałam jak futro mi ciemnieje, łapy się wydłużają, a ja powoli traciłam kontrolę nad kończynami.
- Uciekaj - szepnęłam do Aarona. Drżałam na całym ciele i okropnie bałam się, że zranię Aarona. Erato stała przede mną i patrzyła na mnie z zafascynowaniem i dumą. Aaron stał i z szoku nie potrafił się ruszyć.
- Uciekaj. - powiedziałam z trudem głośnej. - Uciekaj! - wrzasnęłam i usłyszałam potępieńczy ryk. Nie dowierzałam, ale to byłam ja, lecz nie miałam już nad sobą kontroli. Aaron i Linos rzucili się przed siebie, a ja w postaci furii zaatakowałam Erato. Początkowo nie zdawała sobie sprawy z tego co się dzieje, w końcu nie sądziła, że jej twór jest w stanie się na nią rzucić, bądź też zabić... Całe szczęście kiedy miało nastąpić rozszarpanie jej kłami, straciłam świadomość.

- Gemini... Gemini, obudź się. - usłyszałam czyjś głos.
- Jeszcze pięć minut. - mruknęłam niezadowolona i odwróciłam się na drugi bok. Po chwili zdałam sobie sprawę gdzie jestem i co się niedawno stało. Otworzyłam oczy i gwałtownie usiadłam. Przede mną stał Aaron i patrzył na mnie zaniepokojony. Spojrzałam na swoje futro. Nie było już nieskazitelnie białe, lecz czerwono-brązowe od zeschniętej krwi. Z przerażeniem zaczęłam szlochać, później przerodziło się to w spazmatyczny płacz. Znowu kogoś zabiłam, nie wiem czy była to tylko Erato, czy może jeszcze ktoś inny, jak zawsze nic nie pamiętałam. Płacząc, traciłam oddech i w tej chwili bardzo siebie nienawidziłam. Łzy spadały na ziemię, a ja nieświadomie oparłam łeb na piersi Aarona. Zamknęłam oczy i nie myśląc o niczym, starałam się uspokoić.

<Aaron? :3>

2 komentarze: