20.05.2019

Od Gemini cd Aarona

Pierwszy raz od bardzo dawna nie spałam tak spokojnie. Przede wszystkim, nie dręczyły mnie koszmary. Odetchnęłam głęboko i z uśmiechem otworzyłam oczy. Nie powiem, było mi bardzo mięciutko i ciepło. Po chwili zdałam sobie sprawę, że przygniotłam biednego Aarona, lecz on spał równie twardo jak ja przed chwilą. Wstałam i rozciągnęłam się. Przez chwilę wpatrywałam się w Aarona, zastanawiając się, czy go obudzić, czy jednak zostawić i później wrócić z jedzeniem. Całe szczęście nie musiałam podejmować decyzji, ponieważ basior sam ją podjął. Mruknął i zaczął się rozciągać, jeszcze śpiąc.
- Cześć! - powiedziałam i uśmiechnęłam się do Aarona. Zaspany odpowiedział mi uśmiechem.
- Idę poszukać czegoś do jedzenia, więc zaraz będę.
- Czekaj idę z tobą!

***
- Jak się czujesz? - zapytałam Aarona. Szliśmy wydeptaną ścieżką, pod drzewami, gdzie promienie słońca przyjemnie grzały futro. Dopiero teraz zauważyłam upływ czasu. Jeszcze niedawno była zima, a wiosny nawet nie poczułam. Teraz powoli zbliża się lato! Ciekawe jak długo nas nie było...
- Dobrze. A ty? - odparł Aaron. Zadrżałam lekko. Nie wiem, czy jest mi wewnętrznie dobrze, czy może nazwać to poprostu pustką. Tak, dzisiaj chyba nic nie czuję.
- Też. - uśmiechnęłam się i lekko westchnęłam. Po chwili wrzasnęłam
- Kto ostatni przy tamtym drzewie to frajer! - ze śmiechem popędziłam przed siebie. Aaron nie wiele myśląc pobiegł za mną, ze zdziwieniem i rozbawieniem na pysku.

***
-Gemini, znowu odpłynęłaś. - zaśmiał się Aaron. Rzeczywiście, znowu odleciałam gdzieś myślami. Najgorsze jest to, że niewiele pamiętam z poprzednich paru godzin. W tym polowania. Zawsze parę dni po przemianie tak mam. Męczące to jest. Spojrzałam na swoje futerko i moje serce zaczęło bić jak oszalałe, gdy po chwili uświadomiłam sobie, że krew na mnie jest przecież po jedzeniu.  Skarciłam siebie w myślach i zaczęłam wylizywać ostrożnie futro. Nie zauważyłam jak Aaron bacznie mi się przyglądał.

***
- Jesteśmy już blisko! - powiedział Aaron i przyspieszył kroku. Gdy w końcu dotarliśmy na tereny watahy, wilki zdziwione się na nas patrzyły. Spojrzałam na siebie, ale nic na futerku nie miałam. To chyba musiała być grubsza sprawa. W pewnym momencie podeszła do nas Lia i ze stoickim spokojem odezwała się.
- Coś długo was nie było. Wataha uznała waszą dwójkę za martwą. - Wciągnęłam ze świstem powietrze i zapytałam się.
- Ile dokładnie nas nie było?
- Hm... Gdzieś tak 6 miesięcy, czy coś. Już myślałam, że skonczyliście tak jak Mateo. - Aaron wzdrygnął się, a ja przekrzywiłam głowę.
- Kto to Mateo? - zapytałam
- To Aaron Ci nie opowiadał? Mateo wpadł do rzeki i tak jakoś zaginął.
- Ojć, przykro mi. - powiedziałam i spojrzałam na Aarona. Starał się wyglądać neutralnie, lecz zdenerwowanie i ból wzięły nad nim górę. Szybko odwróciłam się i popchnęłam go nosem, po czym ruszyliśmy do biblioteki.

***
- Jakim cudem tak długo nas nie było? - zapytałam się. Aaron zmarszczył brwi i siedział na fotelu. Ja dreptałam wkoło zdenerwowana.
- Najwidoczniej Erato przetrzymała nas dłużej niż nam się mogło wydawać.
- A co jeśli usunęła nam wspomnienia? Choziaż nie, raczej nie... Ona aż tyle nie potrafiła. Chyba. A ty co o tym myślisz? - zmartwiona westchnęłam i usiadłam przed Aaronem.
- Nie wiem. Narazie należy się uspokoić i przede wszystkim, odpocznij. Tyle wrażeń jak na tak krótki dla nas czas to dużo. - odparł. Westchnęłam cicho i spojrzałam na niego.
- Jestem już tym wszystkim zmęczona... - powiedziałam i oparłam pysk na łapach. Zanim się zorientowałam, zasnęłam, zmęczona dosłownie wszystkim.

<Aaron? :3 Może jakaś nowa przygoda ich czeka? 😂 I sorki, że tak krótkie, ale ciężko było mi coś wymyślić :c >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz