31.01.2021

Od Antilii CD Delta

 Zaskoczyła mnie te… oświadczenie? Prośbę? Nie wiem jak to nazwać…  Zmieszana, wstałam z łóżka i podeszłam do lustra, aby zobaczyć jak wygląda moje ciało po leczniczej magii Delty. Delikatnie zsunęłam bandaże ze skrzydła, czując się, jakbym wyszła z leczniczego kokonu. Kilka razy uderzyłam nimi o powietrze, nie czując żadnego bólu. Podeszłam bliżej do zwierciadła i przyjrzałam się miejscu, gdzie jeszcze kilka minut temu była rana. Teraz nawet nie została blizna. Uśmiechnęłam się szeroko. Nawet psychicznie czułam się też zdecydowanie lepiej – nie czułam zmęczenia, stresu czy przygnębienia. Obejrzałam się jeszcze z kilku innych stron, aby upewnić się, że wszystko w porządku, po czym ruszyłam w kierunku kuchni. Kiedy szłam, już z daleka słyszałam brzęk mytych naczyń. I rzeczywiście, jak powiedział, tak zrobił. "Jeszcze brakuje różowego fartuszka…" – pomyślałam i nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. "Bogowie, jakich zaklęć on użył?" – zaczęłam się zastanawiać.
– Coś się stało? – zapytał nieco zakłopotany Delta.
– Nie, nic… Naprawdę nie musisz tego robić.
– Ale chcę się odwdzięczyć za to, co dla mnie zrobiłaś… – powiedział wilk, odkładając ostatnie, czyste naczynie. – Ja… raczej będę się zbierał do siebie… – I ruszył w kierunku wyjścia. Trochę głupio się czułam poza tym ja też chcę się odwdzięczyć Delcie za uleczenie ran.
– Poczekaj! – zawołałam. Basior zatrzymał siê i obejrzał się na mnie. Jego dwukolorowe oczy lśniły pięknie w południowym słońcu.
– Po pierwsze, idę z tobą. – Już chciał zaprotestować ale ja weszłam mu w słowo, nie pozwalając na wyrażenie sprzeciwu z jego strony. – A po drugie… – Poszłam do swojej sypialni i zgarnęłam rzeczy, które były mi potrzebne. – Nie pozwolę, aby wilk, świeżo po przejściu hipotermii, mógł tak po prostu iść sobie na takie zimno. – Rzuciłam mu skórzany płaszcz podbity białym runem. Delta zwinnie złapał ubranie ale spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Ja natomiast zaczęłam ubierać granatowo–fioletowo–różowy szalik w paski. Owinęłam go dokładnie wokół szyi, czekając aż mój towarzysz skończy się ubierać. Narzucił płaszcz na grzbiet i zapiął guziki pod szyją.
– Teraz możemy iść – oświadczyłam, po czym wyszłam na przód a wilk szybko dołączył do mnie. Idąc między biało-brązowymi lasami dziwnie się czułam, słysząc jedynie śpiew dwóch gatunków ptaków i widząc gołe korony drzew. Wiedziałam jednak, że Natura potrzebuje swoistego czasu na odpoczynek i nieco głębszą drzemkę.
– Nie miałam okazji zapytać gdzie mieszkasz… – powiedziałam, kierując się na południowe tereny.
– Królestwo wróżek, na skraju Starego Lasu.
– To nie daleko… – powiedziałam, wysoko stawiając nogi, by potem zanurzyć je w głębokim, zimnym śniegu. Idący obok mnie Delta całkowicie utonąłby w wysokim śniegu, gdyby nie szczypta magii. Skorzystałam z zaklęcia na lekkość dzięki czemu drobny basior jest w stanie chodzić po śniegu. "Teraz już wiem jak to jest kiedy obok niego idzie większy wilk…" W pewnym momencie śnieg nieco się obniżył a naszym oczom ukazało się jezioro skute lodem. Lodowy błękit lśnił ciepło w promieniach słońca, które coraz szybciej zbliżało się ku linii horyzontu. Wpadłam na pewien pomysł. Szybkim krokiem podeszłam do brzegu i położyłam łapę na zamrożoną wodę, po czym skorzystałam z jednego ze swoich żywiołów, aby sprawdzić czy jest bezpiecznie.
– Co robisz? – zapytał Delta, gdy podszedł do mnie.
– Sprawdzam czy lód jest wystarczająco gruby – odpowiedziałam, gdy uzyskałam potrzebne mi informacje.
– Czemu?
Wszedłam powoli na lód i powolnym ruchem odetchnęłam się, dzięki czemu ślizgiem znalazłam się na środku jeziora. Pamiętam, że kiedyś uczyłam się jeździć na lodzie, ba – nawet na łyżwach. To jedno z nielicznych wspomnień, które zachowały się po swoim ujawnieniu się.
– Antilia! – zawołał lekko spanikowany Delta.
– Spokojnie, warstwa lodu spokojnie utrzyma nawet pięć niedźwiedzi! – uspokoiłam go, lecz nadal nie przekonałam. – No chodź! – zrobiłam kółko.
– Ale n-nie umiem! – odkrzyknął wilk.
– Nauczę Cię – odpowiedziałam, jadąc w stronę swojego nieśmiałego przyjaciela. Wyciągnęłam łapę a wilk, z lekkim wahaniem, chwycił ją. Ja delikatnie pociągnęłam go na taflę. Na samym początku łapy zaczęły mu się rozjeżdżać i nie mógł utrzymać równowagi ale po pewnym czasie Delta był w stanie sam utrzymać się na lodzie. Jeździliśmy wokół jeziora – ja prowadziłam a towarzyszący mi basior trzymał się mojego lewego skrzydła. W pewnym momencie natknęłam się na coś, przez co oboje zaliczyliśmy wywrotkę. Na szczęście nie było to nic groźnego, skończy się najwyżej na kilku siniakach. Nagle zaczęłam się śmiać – sama nawet nie wiem dlaczego ale po prostu zaczęłam się śmiać. Po chwili rechotać zaczął również i Delta. Miło było usłyszeć jego ciepły śmiech… Podnieśliśmy się na nogi, nadal chichocząc pod nosem, i ruszyliśmy w stronę brzegu. Po krótkim spacerze dotarliśmy do jaskini wilka. Składzik ten wygląda nawet uroczo, będąc przykryty śniegiem. Porozmawialiśmy chwilę i już miałam wracać do siebie, kiedy…
– Antilio! – zawołał Delta.
– Tak? 

(Delta? Jak chcesz, możesz zatrzymać płaszcz :3)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz