Szybko wytarłam mokrą sierść w lniany ręcznik. Idąc do pokoju, gdzie zostawiłam wilka, lekko się zamartwiałam, w jakim stanie zastanę wilka. Jednak gdy zobaczyłam, jak Delta próbował wygramolić się z mojej sypialni, nawet delikatnie się ucieszyłam w głębi duszy. Byłam też na niego zła, że zamiast spokojnie leżeć przykryty pod kocami, chciał cichaczem wymknąć się z mojej jaskini. Zwłaszcza że nadal była bardzo osłabiony. Widać było, że basior nadal jest nieco oszołomiony, ponieważ chwilę zajęło mu zarejestrowanie mojej obecności.
– Powinieneś dalej leżeć… – zaczęłam swoje kazanie, lecz wilk nie pozwolił mi dokończyć.
– …baranie… – powiedział, błędnie sądząc, że tak o nim myślę. – Tak, wiem…
– To do łóżka – nakazałam surowo, puszczając mimo uszu jego wcześniejszy komentarz. Po chwili łagodniejszym tonem zapytałam, czy czegoś mu trzeba.
– Nie… i nie… – odpowiedział słabo. – Wystarczająco już nabroiłem… W-wrócę do domu… – Chciał szybko przemknąć się obok mnie, jednakże jego osłabione ciało nie miało dość energii, żeby nawet utrzymać jego drobne ciało nad ziemią. Coraz bardziej zaczął nie irytować.
– Nigdzie nie idziesz! – Chwyciłam go za kark, może nieco za mocno, ale w tamtej chwili miałam to gdzieś. Przeniosłam wilka na łóżko i z ostrym spojrzeniem w oczach zakomunikowałam mu, aby nigdzie się nie ruszał. Przekaz chyba dotarł, ponieważ Delta położył się i cierpliwie czekał.
Wyszłam z sypialni, po czym skierowałam się do swojej spiżarni. Pomieszczenie samo w sobie nie było jakoś duże, ale po zamieszkaniu tutaj zrobiłam mały remont jaskini. Dzięki sprytnemu zastosowaniu półek, umiejętnemu zagospodarowaniu przestrzeni oraz, oczywiście, przy użyciu szczypty magii udało mi się stworzyć bardzo pojemną spiżarnię. Dzień przed tym, gdy spotkałam Deltę, skończyłam zbierać zapasy na zimę. Czułam wtedy w kościach, że zima będzie surowa i gwałtowna. Nie myliłam się. Sięgnęłam po kawałek dziczyzny, usunęłam zaklęcie (magia jest bardzo pomocna w konserwacji jedzenia na zimę), a następnie położyłam go na talerz. Skoczyłam jeszcze do kuchni, by nalać wodę do miseczki. Z kompletem wróciłam do pokoju, gdzie Delta. Postawiłam obok niego poczęstunek i usiadłam niedaleko, używając swojego spojrzenia. Nie chciałam go zastraszyć i zmusić do jedzenia. Chciałam jedynie mieć pewność, że cokolwiek zje, aby miał siłę wstać i utrzymać się na swoich nogach. Gdy Delta zjadł mięso, bez słowa wzięłam naczynia i zaniosłam je do zlewu. Nim wróciłam do sypialni, zahaczyłam o swój medyczny schowek i wzięłam termometr, by sprawdzić, jaką temperaturę ciała ma teraz wilk.
Wróciłam do pokoju, ale wilk już zasnął. Najdelikatniej jak tylko mogłam, umieściłam termometr pod pachą basiora. Po odczytaniu temperatury odłożyłam przyrząd na jego miejsce, umyłam naczynia i już chciałam wyjść przed jaskinię, gdy usłyszałam jakiś dźwięk dochodzący z mojej sypialni… Ostrożnie przekroczyłam próg, po czym zobaczyłam małą, szarą kulkę położoną na granicy mojego łóżka. Kuleczka cicho łkała, a po jej policzkach ciurkiem leciały łzy. "Pewnie ma straszne koszmary…" – pomyślałam. Ja również miewałam koszmary, lecz te były spowodowane tylko i wyłącznie moim strachem. W przypadku Delty raczej to nie są zmory z tej samej przyczyny. Myślę, że dręczy go własna przeszłość… Jego decyzje, słuszne lub nie, cały czas go męczą i wpływają na przyszłe życie. Nie pozwala sobie na przebaczenie starych win… Dlatego czasami zastanawiam się, czy dobrze się stanie, gdy odzyskam swoją pamięć. Nie wiem kim lub czym kiedyś byłam. Bez wspomnień byłam czystą kartką, bez skaz… Jednak nie wiem, czy ktoś za mną tęskni, czy mnie szuka… Czy ktoś tam darzy mnie miłością i naiwnie czeka, aż wrócę do domu… Spojrzałam na wilka, który cały czas był w koszmarnym transie. Podeszłam do łóżka, a następnie ułożyłam się obok Delty, mając go po swojej prawej stronie. Rozłożyłam skrzydło, by dodatkowo go okryć. Ja natomiast postanowiłam szybko się zdrzemnąć.
* * * * *
Obudziłam się, po prostu otwierając oczy. Ciemność przerodziła się w barwy upiększające moje mieszkanie. Zeszłam z łóżka, starając się nie budzić nadal śpiącego wilka. Delcie chyba przestały się śnić koszmary, gdyż oddychał głęboko i spokojnie, jak przy spokojnym śnie. Przykryłam go wełnianym kocem, który jakimś cudem wylądował na drugim końcu łóżka. Na palcach wyszłam z sypialni, a następnie skierowałam się ku wyjściu z jaskini. Gdy wyszłam, przywitało mnie wczesne słońce, lecz nie wschodzące, słońce. Jego promienie wpadały przez górny otwór u szczytu góry, dzięki temu wzniesienie przypomina nieco nieczynny wulkan. Blask światła dziennego tańczył na powierzchni sadzawki pośrodku wnętrza góry. Podeszłam do brzegu, a następnie położyłam się i zamoczyłam czubki łap. Obecność wody mnie uspokaja, tak więc delektowałam się ciszą, która mnie otoczyła. Przymknęłam oczy i delektowałam się chwilą.
– Cieszę się, że już czujesz się lepiej, ale mam nadzieję, że zostaniesz jeszcze chwilę – powiedziałam do Delty, nawet się nie odwracając.
<Delta?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz