25.01.2021

Od Vespre c.d Tsumi

– Nie ruszaj się – rozkazał nieznajomy głos. – Albo sam się zabijesz.
Pojawił się opór, gdy próbowałem zwrócić łeb w stronę napastnika. Zimne, nadzwyczaj twarde przedmioty przy moim karku skutecznie mnie nie uruchomiły. Przełknąłem ślinę, czując blisko swojej krtani ostrą główkę igły wyrastającej tuż przede mną. Zacisnąłem zęby, przyciskając jak najmocniej tyłem łba do unieruchamiających mnie rzeczy. Bijący od nich mróz przeszkadzał mi o wiele mniej, niż czyhające pode mną zagrożenie.
Smukła sylwetka zeskoczyła zgrabnie na ściółkę leśną, zadziwiająco bezszelestnie. Zdawało się, jakby nieznajomy nie grzeszył wagą. Przeszły mnie ciarki, gdy tylko zauważyłem te żółte oczy. Czarne białka oraz pionowe źrenice dodawały im tylko grozy. Biała sierść pokrywająca pysk kontrastowała z tą smolisto czarną, mieszczącą się na czubku jego głowy. Liczne srebrne i czarne kolczyki znajdywały się w najróżniejszych częściach jego twarzy, jednak najmocniej zwracał uwagę ten umieszczony w dolnej wardze. W kształcie obrączki, wykonany z jakiegoś ciemnego metalu, błyszczał się złowieszczo, odbijając jedynie czerwone światło.
– Cóż za cudowne oczy. – Wyszczerzył niepokojąco białe kły. – Czyżbyś był jednym z dzieci Zahiry?
Serce obiło się o żebra.
– Skąd ty.. – wyjąkałem przerażony, nie będąc w stanie dokończyć zdania.
– Czyli jednak.
Igła będąca przy mojej krtani zaczęła robić się coraz cieńsza i krótsza, by w końcu skryć się pod ziemią. To samo stało się z, jak się okazało, belkami stali które skutecznie blokowały moją głowę.
– Zapro…
Zaczął, jednak nim się spostrzegł byłem już parę metrów od niego, pędząc z pełną prędkością w przeciwną stronę. Musiałem znaleźć Tsumi – jeżeli by została w lesie mogłaby zostać przez niego zaatakowana. Na szczęście zanim się nie spostrzegłem, natrafiłem na waderkę przypatrującą się czemuś wystającemu z ziemi.
– Tsumi! – zawołałem ją, zwalniając w biegu, żeby pod koniec stanąć tuż przed nią.
Dopiero wtedy doszło do mnie jak bardzo zmęczyłem się ucieczką. Dyszałem szybko, opierając się chęci wystawienia języka jak jakiś kundel.
– Co jest, znowu się cienia przestraszyłeś? – zapytała, tuż po tym gdy wstała z ziemi.
– Musimy uciekać – rzuciłem szybko, wciąż czując gryzący niepokój. Mimo zmęczenia, ta chwila zatrzymania nie spowodowała, że poczułem się lepiej – wręcz przeciwnie. Czułem, jakby nieznajomy mi basior mógł lada moment zaatakować mnie od tyłu. Nie czekając nawet na reakcje Tsumi byłem zmuszony rzucić się w dalszą ucieczkę, tym razem o wiele szybszą – bo wraz z pomocą skrzydeł. Ciarki na grzbiecie świadczące, że nie tylko Tsumi znajdywała się za moimi plecami, nie dawały mi spokoju nawet na najkrótszą chwilę.
Dopiero będąc za główną bramą zwolniłem, by w końcu paść ociężale na zimnej płycie. Łapałem łapczywie powietrze, dysząc ciężko. Miałem ochotę zwymiotować, jednak ściśnięte gardło skutecznie unieszkodliwiłoby napływającą falę. Z każdym oddechem z mojego pyska można było słyszeć głuchy świst.
– Mógłbyś mi wreszcie powiedzieć..... coś ty tam widział? – zapytała zmordowana Tsumi.
Spojrzałem na nią, nie przyswajając w pierwszym momencie informacji. Gdy to się stało, nie wiedziałem od czego zacząć.
– Po prostu opowiedz od początku po kolei – westchnęła.
I z chęcią bym to zrobił, jednak gardło kurczyło się coraz mocniej.
– Zioła – wydyszałem słabym głosem, biorąc głębsze i głębsze wdechy. Wstałem na przemęczonych nogach, drżących w chwili obecnej nawet z takiego nikłego wysiłku jak postawienie kroku.
Mroczki przed oczami.

Znajomy zapach ziół unosił się w powietrzu. Już nawet przed otworzeniem oczu wiedziałem, że jestem w kwaterze Tsumi. Słyszałem, że ktoś kręcił się obok mnie. Jasność. Westchnąłem, mrużąc ślepia.
– Ocknąłeś się. – Usłyszałem znajomy głos dorosłej wadery.
– Ta – mruknąłem, wpatrując się w sufit. Przekręciłem się z grzbietu na bok.
W pokoju nie widziałem nikogo innego prócz Rose
– Gdzie Tsumi? – zapytałem.
– Zahira wzięła ją na rozmowę – odpowiedziała, nawet na mnie nie spoglądając. – Ty też się lepiej przygotuj. Twoja mama nie wygląda na zbyt zadowoloną waszą przechadzką do lasu.
Zaśmiałem się nerwowo, czując jak moje wnętrzności zawiązały się w jeden wielki supeł. Czyli jego mama się dowiedziała. Nie znaczy to nic dobrego. 

<Tsumi? Opisz wpierdol plz>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz