Propozycja wadery była niezwykle kusząca, zwłaszcza, że warunki bardzo mi odpowiadały. Po wstępnym przeanalizowaniu sytuacji i jeziora z powierzchni stwierdziłem, że nie pozwolę dłużej czekać Wichnie i zgodziłem się skinieniem głowy. Wilczyca poszła więc przodem i powoli weszła do jeziora. Wszedłem powoli za waderą Płynęliśmy chwilę przy powierzchni wystawiając nad nią głowy.
-Na jak długo potrafisz wstrzymać oddech?- spytałem zerkając na białogłową
-Przekonamy się- powiedziała po czym biorąc głęboki wdech zanurzyła się pod wodę. Nie robiąc nic specjalnego zanurzyłem się głębiej i powoli wypuszczałem powietrze czekając aż zniesie mnie bliżej dna, następnie po prostu oddychałem. Woda to dla mnie żaden problem, wręcz mnie napędza do działania. spojrzałem na waderę i czekałam, na to co zrobi. Wilczyca przyglądała się dnu po czym ruszyła w kierunku jakiejś podwodnej groty. Nie minęła długa chwila a wilczyca wypłynęła na powierzchnię by złapać powietrze i wrócić do mnie. W tym jakże krótkim czasie zdążyłem już dopłynąć do wejścia jaskini, dzięki niewielkiemu prądowi jaki wytworzyłem wokół siebie. Spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo, po czym wpłynęliśmy razem do środka. Jak się okazało miała ona kieszeń powietrzną, więc wilczyca z chęcią z niej skorzystała.
- Proponuję się rozdzielić- Powiedziałem gdy wilczyca nabierała powietrza. -Spotkamy się tutaj za jakieś 10 minut. - dodałem po chwili i zanurzyłem się ponownie. Przed nami były dwa korytarze delikatnie oświetlane przez fluorescencyjne porosty. Wichna wybrała prawy korytarz, który był jednocześnie bliżej kieszeni powietrznej, a ja popłynąłem Lewym. Wydawał się normalny jednak z czasem korytarz zaczął prowadzić głębiej w dół, a na dnie pojawiły się różne roślinności. Widziałem różnokolorowe ukwiały a pośród nich pływające niewielkie, ale jakże niesamowite i różnokolorowe rybki. Po jakiejś minucie drogi tunel znowu zaczął prowadzić w górę, a co za tym idzie woda zaczęła ustępować. Już po chwili stanąłem na lekko wilgotnej skalnej ścieżce. Otrzepałem się i postanowiłem przebiec się kawałek dalej zanim się wrócę. Już po jakiś 300 metrach drogi mój tunel schodził się z innym i prowadził jeszcze kawałek dalej, skąd dochodziło błękitne światło. Z ciekawością zacząłem węszyć na tym "trój-styku", że tak to określę. Wyczułem słaby zapach kurzu i pergaminu oraz jakiejś nieznanej mi do tą roślinności. Powietrze było raczej dość chłodne. Po chwili zaczął mnie przechodzić nieprzyjemny i chłodny dreszcz. Starałem się to zignorować i węszyłem dalej. Z tunelu z którym złączył się mój zaczął dobiegać delikatny zapach Wichny, który z każdą sekundą stawał się silniejszy. Wilczyca bez wątpienia zmierzała w tą stronę. Nie zdążyłem się jednak nacieszyć tą informacją zbyt długo zaczęła mi się jakże nielubiana prze mnie przemiana. dostałem zawrotów głowy i nagle jakby powietrze zaczęło słabo spełniać swoją funkcję. Przyśpieszyło mi serce, a krew zaszumiała w moich uszach. Zatoczyłem się w bok i upadłem ciężko dysząc. Nie potrafiłem wstać. Robiłem teraz wszystko by nie zamknąć oczu bo wiedziałem, że potem nie będzie już odwrotu. Nie chciałem się przemienić, ale wiedziałem, że byłem głupi myśląc, że w tym roku mi się upiecze. Powietrze przyjęło już stałą temperaturę -15 stopni, a ja poczułem jak moja sierść sztywnieje i gęstnieje. Pojawiły mi się mroczki przed oczami. Zdążyłem tylko jeszcze zobaczyć oddalone ode mnie łapy Wichny.
-odsuń się-wymruczałem słabo, po czym straciłem przytomność już do końca oddając się przemianie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz