4.01.2021

Od Tsumi do Vespre

 Pięknie wyglądający, pokryty szronem liść resztką tkanek trzymał się gałęzi. Jednak nie to mnie zaciekawiło, postawiłam w połowie pusty koszyk nieco obok, a sama podreptałam do krzewu już dawno przekwitłego, którego końcówki zabarwiły się na dziwny odcień fioletu/niebieskiego. Jednak to nie ich kora mnie aktualnie obchodziła, tylko to, co znajdowało się pod ziemią. Wzięłam się do kopania, brudząc moje jasne łapy w błocie i zdzierając pazury na zmarzniętej ziemi. I w końcu się pojawiły. Nie wyróżniające się niczym szczególnym w przeciwieństwie do górnych gałązek z wyglądu, poplątane korzenie. Ostrożnie zaczęłam odgryzać kawałek. Od razu do nosa napłynął ostry zapach suszonego zielska, a do pyska napłynęła lekko ciepła, słodkawa ciecz. Starając by przez przypadek nie opić się sokiem, odłożyłam kawałek korzenia do koszyka i zabrałam za drugi. Musiałam też uważać żeby nie upierdzielić większości tych podziemnych gałęzi. Gdy już miałam brać się za następny korzonek, moją uwagę przykuło coś błyszczącego w zmarzniętej ściółce. Zmrużyłam oczy, żeby lepiej widzieć (jakby to coś dało). Co to do uja pana jest. Wystawało z ziemi. Nieco dalej również, ale większe. Ktoś zgubił igły do szydełkowania? Co to za złom. Nie miałam jednak okazji się nad tym szczegółowo zastanowić.
- Tsumi! - Coś ciemnego wpadło na mnie jeszcze bardziej brudząc w ziemi. Obróciłam się  by jako tako wstać. Przede mną stał zdyszany Vespre, z nie wyraźnym wyrazem pyska. 
- Co jest, znowu się cienia przestraszyłeś?
- Musimy uciekać - rzucił tylko, ignorując moją uwagę, po czym używając skrzydeł dla lepszej szybkości, raz szybował raz biegł w stronę skraju lasu. Nie wiele myśląc chwyciłam ubłocony koszyk i dogoniłam go w locie, bo w biegu normalnym nie dałoby rady. Gdy byliśmy na placyku za główną bramą, Vespre usiadł ciężko na zmarzniętej płycie. Sama też dysząc, odłożyłam na bok obśliniony i ubłocony koszyk, starając się ogrzać moje zmarznięte zatoki, które zmuszone były nagle połykać masę mroźnego powietrza. 
- Mógłbyś mi wreszcie powiedzieć..... coś ty tam widział? - Ał moje płuca. Chyba jeszcze nigdy nie widziałam żeby tak biegł, nawet przy zabawach w berka w sierocińcu. Samiec spojrzał na mnie, po czym się zawiesił, jakby próbując znaleźć odpowiednie słowa. 
- Po prostu opowiedz od początku po kolei - westchnęłam,  by zaraz potem nabrać powietrza. 

<Vespre?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz