23.10.2020

Od Wichny do Aidena

 - A Ty? Opowiesz mi coś o sobie? Chciałbym Cię bliżej poznać... - usłyszałam słowa Aidena po chwili ciszy. Oczywiście spodziewałam się tego, że zacznie pytać, w końcu to całkiem normalne, skoro on mi odpowiedział. Ja jednak nie zamierzałam opowiadać mu swojego życia. Nie ma potrzeby, żebym chwaliła mu się swoimi "dokonaniami", tym bardziej, że po jego słowach w pomieszczeniu atmosfera zrobiła się odrobinę cięższa. Wolałabym jej bardziej nie zagęszczać, przynajmniej na razie.

- Muszę cię zmartwić, ale nie mogę opowiedzieć ci co działo się ze mną przed przybyciem tutaj. Nie powinnam ci też mówić kim tak naprawdę jestem. Na razie musi ci wystarczyć to, że znam się na leczeniu odkąd doznałam, cóż, odrodzenia. Stałam się zupełnie nową osobą i zdecydowałam raczej pomagać innym niż ich krzywdzić. Na twoje szczęście - skinęłam głową w stronę jego pogryzionej łapy. Basior nie wydawał się usatysfakcjonowany moją odpowiedzią, ale nic nie mogę na to poradzić. Moja przeszłość powinna pozostać między mną, moimi ofiarami a posłańcami "drugiej strony".

- Cóż... Szczerze miałem nadzieję, że czegoś się o tobie dowiem, ale muszę obejść się smakiem - uśmiechnął się na wyraz chwilowej rezygnacji - Może w takim razie powiesz mi coś więcej o tym zagrożeniu, które na mnie czyha? 

Wiedziałam, że wilkowi w końcu znudzą się te wszystkie tajemnice, ale co ja mu powinnam właściwie powiedzieć?

- To jakiś rodzaj mrocznej, potężnej siły... - zaczęłam - Przypuszczam, że węże, na które trafiłeś były zainfekowane przez coś albo były nosicielami jakichś innych stworzeń, które teraz chcą na tobie żerować. Obawiam się, że może nie być łatwo je zgubić.

- Wiesz czym mogą być te stworzenia?

- Trudno powiedzieć... Widziałam je przez chwilę w twojej aurze, później mnie zaatakowały, mimo że byłam od ciebie dość oddalona. Może poczuły się zagrożone? to by wykluczało demony, one raczej nie odczuwają strachu. W tej chwili nazwałabym to po prostu pasożytami. - czekałam na jego reakcję.

W tym samym momencie poczułam zapach siarki i lekki dotyk na moich plecach. Ucisk zaczął stawać się coraz silniejszy, na końcu czułam jakby przygniatało mnie wiele kilogramów. Ledwo udało mi się nie zachwiać. Nie chciałam, żeby Aiden coś zauważył. Jednocześnie przypomniało mi się do czego zmusiły mnie stworzenia, które przyprowadził do mnie wilk.

- Nawet nie wiesz ile na to czekałem... - obrzydliwy syk dobiegł do mojego ucha - Gdybym wiedział, że tak łatwo pójdzie, o ile tylko poczujesz oddech śmierci, już dawno pomógłbym ci w jego odnalezieniu... Lot w czeluście wąwozu, ciosy dzików na polowaniu, dopiero teraz widzę ile okazji przegapiłem - usłyszałam cichy, gulgoczący śmiech - Będziemy się świetnie bawić, moja miła.

Demon zniknął, a ciężar na moich plecach razem z nim.

- Pasożyt nie brzmi pocieszająco, tym bardziej jeśli nie jest on czymś materialnym co można wytępić - Aiden wreszcie odpowiedział.

- Masz rację. Jestem gotowa ci z nim pomóc, po to tutaj jestem. - zastanowiłam się nad demonem, który się do mnie przyczepił - I myślę nawet, że znam kogoś, kto może nam pomóc. Niestety, na pewno nie za darmo. A teraz musimy wymyślić od czego zacząć. Jestem prawie pewna, że niezbędne będzie coś w rodzaju sanktuarium albo źródła mocy, dzięki któremu będziemy mogli ustalić coś więcej na temat tego "czegoś". Co o tym myślisz?


<Aiden?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz