10.10.2020

Od Wichny do Aidena

Stałam i patrzyłam na basiora przede mną. Mówił nieskładnie i ledwo trzymał się na nogach. Szybko wyczułam zbierające się wokół niego cienie, co oznaczało, że jest bliski przejścia na “tamten” świat. Czyjaś śmierć w mojej pracowni to ostatnie czego w tej chwili potrzebowałam! Nagle wilk upadł, jego oczy się przewróciły, ukazując przekrwione białka. Musiałam działać szybko, a nie wiedziałam nawet dokładnie co mu się stało.
Co on bełkotał na wejściu? Że pogryzły go węże? Tak, ale oczywiście nie wiedział jakie… Zdecydowałam się przygotować uniwersalne antidotum i preparat na wzmocnienie organizmu. Przykryłam nieznajomego kocem i rzuciłam się do flakonów ze składnikami na lekarstwa. Sięgnęłam też do szafki z truciznami… Błyskawicznie rozpaliłam płomień pod kotłem i zaczęłam mieszać mikstury. Przepisy znam na pamięć, zresztą w tej sytuacji działałam, opierając się głównie na intuicji i nadziei na to, że uda mi się uwarzyć coś skutecznego. Przez cały czas słyszałam za sobą ciężkie dyszenie basiora. Co i raz zerkałam przez ramię. Cóż, szkoda by było, gdyby taki okaz padł i zmarnował się tak szybko.
Po kilku minutach trzymałam gotowe, jeszcze parujące preparaty. Wzięłam ze stołu dużą misę i nalałam do niej źródlanej wody ze zbiornika przyczepionego do ściany. Podeszłam do basiora i wprawnie wlałam mikstury do jego rozchylonego pyska. Po chwili, gdy zaczął się wybudzać, podsunęłam mu wodę, którą najpierw powąchał, po czym wziął kilka łyków.
- Masz wyjątkowe szczęście, że udało ci się tutaj dotrzeć - odezwałam się, żeby przerwać ciszę. - węże, na które trafiłeś musiały być bardzo jadowite. Nie wyczuwam u ciebie żadnych innych nieprawidłowości. No, może oprócz głodu. Okropnie burczy ci w brzuchu.
Basiorowi wyraźnie ciążyły powieki. Nie odpowiedział, a jedynie spojrzał na mnie, przymykając to jedno, to drugie oko.
- Możesz się tutaj zdrzemnąć. Poszukam czegoś, co mógłbyś teraz zjeść. Radzę ci nigdzie się stąd nie ruszać.
Wyszłam z jaskini i ruszyłam do lasu, z nadzieją, że szybko trafię na coś jadalnego. Na szczęście prędko znalazłam sporo owoców i samotnego bażanta. Zawróciłam do pracowni.
Kiedy weszłam do środka, zastałam tam basiora, siedzącego, już całkiem przytomnego. Zauważyłam, że złożył koc i odłożył go na półkę. Spojrzał na mnie.
- Przyniosłam ci jedzenie. Przy okazji, mam na imię Wichna, mi mi cię poznać - przedstawiłam mu się. Wilk lekko się uśmiechnął.

<Aiden? Sorry, że tak długo>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz