Od Vissa
Nie widząc żadnej żywej duszy na wybrzeżach terenów watahy postanowiłem iść na ślepo nieco w głąb.
- Noct! - zawołałem unosząc głowę do góry. Po chwili na niebie można było dostrzec małe, ciemne coś, co poruszało się w miarę szybko. Noct składając skrzydła usiadł na pobliskiej skarpie.
- Hę? - zapytał jak zwykle - oschle, zimno i nie chętnie.
- Czy mógłbyś z łaski swojej ruszyć dupę i rozejrzeć się po okolicy? - odparłem.
- Czy mógłbyś z łaski swojej ruszyć dupę i zrobić to samemu?
- Nie.
- Więc lecę... - skończył z westchnieniem i odleciał. W tym czasie ja już ruszyłem się z miejsca idąc na ślepo. Noct i tak mnie znajdzie.
- Hmh... Niezłe tereny... - mruknąłem. Nim zdołałem porozglądać się po wysokich czubkach drzew, znad góry nadleciał Noct. Jakby trochę zawiedziony.
- I? - rzekłem chcąc usłyszeć informacje.
- Nadchodzi jakiś... wilk. Znaczy idzie w naszą stronę. - rzekł Noct łepocząc skrzydłami.
- Wyjdziemy mu na spotkanie? - zaproponowałem.
- Co to znaczy wyjdzieMY? - zdziwił się Noctis, jakby trochę oburzony. Westchnąłem i obróciłem się w celu niespotkania wilka. Po chwili jednak Noct zachrząkał parę razy. Odwróciłem się po raz kolejny. Przede mną stał ów wilk.
<ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz