No tak jak zwykle ja. Sama, z dala od innych wilków. Miałam wszystkiego dość. No ale oczywiście ktoś jak zwykle musiał mi przeszkodzić moją ukochaną ciszę i zamyślenie.
- Hejka.- usłyszałam głos za sobą. Stała tam Czanel.
- No hej.- powiedziałam ze zniechęceniem.
- Masz coś do roboty?- spytała
- Raczej nic.- odpowiedziałam
- To choć do doliny złotych koni'
- Po co? Przecież one nikogo nie przepuszczą na drugą stronę.- powiedziałam ze zniechęceniem
- I właśnie oto chodzi. Ja muszę się przedostać na tamtą stronę bo potrzebuję pilnie jadu żmii krwawnej
- Poco...
- Oj..... muszę ci to teraz tłumaczyć?
- Owszem!
- Fffff no choć... jak teraz ci nie wytłumaczę to... no nie wiem.... ja dzisiaj upoluję ci zająca
- Ok. - nie wiem czemu ale zające to była moja słabość. No wiec poszłam z Czanel na granicę i było tak jak się spodziewałam. Spotkaliśmy strażnika.
- Czego tu chcecie?- spytał czarny ogier
- Przejścia.- odparłam
- Nikt tędy nie przejdzie- odpowiedział szorstko
- No to czas to zmienić.- odparłam. Wiedziałam doskonale dlaczego Czanel chciała bym z nią szła. Ja nigdy nie daje za wygraną. I nie pozwalam dać sobie wejść na głowę a przy okazji mam żywioł wolności. Mnie tak w zasadzie prawa nie obowiązują.
- Nikt tędy nie przejdzie- jeszcze raz odparł ogier.
- Zakład?- spytałam i niepostrzeżenie skoczyłam na grzbiet ogiera, wbiłam swoje kły w jego szyję i machnęłam skrzydłami tak, że ogier przewrócił się na grzbiet rżąc. ( Inne części w pierścieniu wolności )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz