22.02.2021

Od Tsumi do Antilii

Ignorując fakt iż nienawidziłam oparzeń (serio, lepsze jest nawet dźgnięcie nożem) moją głowę zaczęła zaprzątać nowa myśl. Właśnie. Co z tym zrobić? Przez chwilę patrzyłam w przestrzeń nad wypiekami, szacując wszystko.
- W tydzień dam radę zjeść połowę, jak nie wszystko - uśmiechnęłam się szeroko - Ale, bierzesz połowę. Więc zjem połowę - dodałam, obojętnym tonem. Samica popatrzyła na mnie, jakby zaczęła się bać o stan mojego żołądka po zeżarciu ich wszystkich. Nie pomijajmy również faktu, iż sama przyniosła do mnie pączki, które też trzeba by było zjeść. - Jeszcze wcisnę coś pewnie Vespre i komuś z rady... może zaniosę też Rose...? - zaczęłam od nowa myśleć, przypominając sobie że prawie wszystkie szczeniaki w sierocińcu są już dorosłe, a budynek sam w sobie za jakiś czas stanie się opustoszały. 
- Możliwe że mam komu coś wcisnąć... chyba..?- powiedziała, patrząc w sufit 
- No, czyli nie ma się czym martwić - odpowiedziałam, coraz bardziej żałując że wszystkie moje maści zostawiłam w bazie za wodospadem. No ale nic, przynajmniej zaklęcie działa. 
- Ile nam jeszcze zostało do pieczenia? - dotarł do mnie głos samicy 
- Trochę blach - mruknęłam, spoglądając przez okno. Haaaa..... późno skończymy. No nic. 

Przez następne kilka godzin, oprócz robienia ciastek zdążyło się również zrobić więcej pączków, oponek i faworków, jednakże gdy patrzyłam na ten olej, miałam ochotę schować moje i jak już poparzone łapy do śniegu, co oczywiście również zrobiłam, tylko że weszłam do niego cała, nie zważając na  fakt, iż potem będę miała mokre, przylegające futro, jednak jako iż miałam zimową sierść, nagrzana kuchnia była dla mnie zbyt duszna. Patrząc na górę jedzenia zastanawiałam się, czy rzeczywiście dam radę zjeść chociaż ćwiartkę tego. Znaczy, dać radę -dam, ale zajmie mi to gdzieś z dwa tygodnie. Zwłaszcza jeśli chodzi o chrust. Niby jest dobre, ale w małej ilości, bo strasznie zatyka. I potrzeba cukru pudru. Właśnie, została tylko końcówka. Bogowie, ześlijcie na mnie więcej tego zmielonego cukru. Ale niech będzie trzcinowy, bo zwykły jest taki bez smaku. 
Zrobił ktoś kiedyś tak właściwie cukier puder z cukru trzcinowego? 
- Koniec... ~! - Antilia usiadła ciężko na podłodze, patrząc na nasze wielkie dzieło. Czyt: Góra jedzenia. Omyłam łapy wodą, po czym poszukałam tych fajnych lnianych toreb. Podczas gdy wadera pozwoliła odpocząć swoim łapom, ja, która jakiś czas siedziała w śniegu, zaczęłam zgarniać połowę tego wszystkiego do toreb. Wyszło tego... dużo. 
- Uh... 
- Będę do tego potrzebowała pomocy - mruknęła, patrząc na poukładaną połowę 
- Tak, mam wrażenie że twoja umiejętność  tworzenia stworzeń będzie tutaj idealna - kiwnęłam głową, jakby potwierdzić swoje słowa. Ogólnie to tak minął cały dzień, a już pod koniec, kiedy Antilia miała iść, ciemność za oknem była przebijana tylko przez blask śniegu. 

<Koniec. Trochę późno ale koniec. Końcówka boli ale nie miałam pomysłu jak to zakończyć.>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz