- Wiesz, dorastałem tu - zagadnął dorosły już wilk do
szczenięcej znajdki o jasnych, limonkowych oczach. W tym samym czasie układał
jej posłanie, na którym miałaby spać w najbliższym czasie. Już od dłuższego
czasu starał się przystroić wszystko, aby tylko Rapid czuła się tu dobrze. To w
końcu miał być jej nowy dom w najbliższym czasie... Sokar nie wyczuł na niej
zapachu innych wilków. W każdym razie był on na tyle słaby, że mógł on
uwierzyć, że waderka jest samotniczką bez rodziny. Nie umiała także powiedzieć,
z jakiej jest watahy - Znaczy nie dosłownie tutaj... Miałem inny pokój.-
sprostował.- Dobrze się tutaj tobą zajmą, obiecuję.
- Nie wiem...- mruknęła niepewnie, słysząc inne, gawędzące
wesoło szczenięta z sierocińca na korytarzu. Maluchy najwyraźniej wybierały się
na zewnątrz. Nic dziwnego, w końcu wiosna szła do nich wielkimi krokami. To nie
zmieniało faktu, że Rapid wydawała się być wszystkiego niepewna. Serduszko
basiora pękało na pół, gdy to widział. - Nie znam ich.
- Jeszcze poznasz... Masz dużo czasu. Jakby coś było nie w
porządku, zawsze będziesz mogła do mnie przyjść- zapewnił ją, chociaż widział,
że co do niego też nie była pewna. Widział jednak, że chyba wahała się między
odezwaniem się a schowaniem się w kącie ze strachu. Chciała o coś zapytać? -
Wszystko w porządku?
- Um...- Pokiwała łebkiem speszona.
Gdy tylko skończył układać jej posłanie, położyła na nim
ostrożnie kamień, który wszędzie ze sobą nosiła od kiedy spotkał ją w lesie.
Wyglądała na lekko niepewną lub nawet przestraszoną cudzą obecnością na
korytarzu, ale było to tylko luźne spostrzeżenie skrzydlatego wilka.
- ...Jesteś może głodna?- zapytał, chcąc dać jej chwilę na
samotne oswojenie się z nowym pokojem. Pamiętał dodatkowo, że szczeniaki myślą
w dużej części żołądkiem. Jeśli jest głodna, trudniej będzie się
zaaklimatyzować.
Kiedy skinęła głową, uśmiechnął się do niej lekko.
- Zaczekaj tu na mnie, dobrze?- Gdy usłyszał potwierdzenie,
poleciał od razu w odpowiednie miejsce i na ciemnej płachcie przyciągnął do
niej jedzenie, które wziął ze stołówki. Od razu podeszła, żeby się pożywić,
nawet nie zdążył jej zawołać do posiłku. Uznał to za normalne. Ta kruszyna
musiała mieć trudno w lesie samiusieńka, również ze zdobywaniem jedzenia
musiało być trudno.
Już w tym momencie Sokar postanowił, że chce, aby waderka z
piorunem na ramieniu czuła się tutaj dobrze. Chciał jej w tym jakoś pomóc. Był
pewny, że za jakiś czas przywyknie
- Co to za miły kamyczek?- zapytał, gdy szczenię przestało
jeść widocznie najedzone.
- ...Ma na imię Kamulec. - Mała podeszła do swojego
towarzysza i ułożyła się obok niego na posłaniu. Gdy okazało się, że łóżko nie
gryzie i nie zrobi jej krzywdy, ułożyła na nim również łebek.
<Rapid?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz