10.03.2021

Nashi cd Antilia

 Antilia dziwnie się zachowywała, ale powiedziała mi, że na wiedziały ją wizje. Nie wierzyłam jej do końca, ale nie chciałam na nią naciskać, więc z wyrozumiałością zakończyłam temat skupiając się tym samym na celu naszej wspinaczki. Tuż przed zachodem słońca znajdowaliśmy się na ostatniej hali naszej upatrzonej góry. Droga była dla mnie ciekawym doświadczeniem, ale jednocześnie czasem, gdy wraz z Antilią nadrabiałyśmy stracony czas. Wilczyca opowiadała mi trochę, co u niej, a ja jej, co u mnie i tak przez niemal całą drogę rozmawiałyśmy na różne tematy. Oczywiście z przerwami na np. sprawdzenie mapy, oglądanie przyrody, czy też na krótkie polowanie, które postanowiłam urządzić na okoliczne króliki. Po przerwie na lunch udałyśmy się w dalszą drogę i nie zatrzymywałyśmy się aż do teraz. Czasami nieco wyprzedzałam skrzydlatą waderę aby nieco się przebiec i popodziwiać krajobrazy. W czasie gdy wilczyca spokojnym krokiem do mnie dochodziła. Sama wydawała się wtedy jakby nieobecna. Rozglądała się delikatnie po okolicy, ale odnoszę wrażenie, że coś ją wtedy trapiło, a nie podziwiała widoki.
-Proponuję tu rozbić obóz. Nocować możemy w tamtej norze. - zasugerowałam wskazując miejsce ogonem. - proponuję też warty co ok, 3 godziny, aż do świtu. - Antilia przytaknęła, zgadzając się ze mną
-Od jutra droga nie będzie już tak łatwa. Zaczniemy niemalże stromą wspinaczkę, na tamtej ścianie, a następny przystanek będzie dopiero w grocie nad nią. - powiedziała wilczyca, a ja omiotłam wzrokiem wysoką, praktycznie gładką lodową ścianę. Przez moje ciało przeszedł dreszcz adrenaliny i może zimna, gdyż noce jeszcze były chłodne, a na tej wysokości szczególnie. Rozpaliłyśmy niewielkie ognisko przed norą i ustaliłyśmy, że pierwszą wartę obejmę ja, a na drugą wartę obudzę Antilię godzinę przed północą. Zjadłyśmy mieszankę mięsa z ziołami wzmacniającymi i życzyłyśmy sobie spokojnej nocy. Następnie skrzydlata wadera udała się na spoczynek zabierając plecaki ze sobą, ja natomiast siedziałam przy ognisku, robiąc co 5/10 minut obchód w promieniu około 15 metrów. Na chwilę obecną chłód był znośny.
Jakieś pół godziny później usłyszałam odgłos łamanej gałązki. Poderwałam się na równe łapy, ale gdy tylko zobaczyłam źródło hałasu od razu się uspokoiłam. To tylko zając, którego skusiło ciepło ogniska. Po około godzinie usłyszałam kolejny dźwięk. tym razem był to niewyraźny głos Antilii. Podeszłam do niej by sprawdzić, czy wszystko w porządku, gdy tylko zanurzyłam łeb w norze dostrzegłam, że wilczyca trzymała fiolkę z krwią lekko zaciśniętą w łapie i mruczała coś niezrozumiale. Wyglądała jakby męczył ją jakiś koszmar. Po chwili jednak ucichła i spała spokojnie dalej, przykryta pod jednym z naszych koców. ~Spytam ją o to później- pomyślałam i wróciłam do warty. O wyznaczonym czasie byłam już senna i z wielką chęcią udałam się na zmianę. Obudziłam waderę kilkoma szturchnięciami i bez zbędnych słów zamieniłyśmy się miejscami. Ziewnęłam tylko: "obudź mnie gdy księżyc będzie w znaku barana" (około 2/3 rano) i zasnęłam zmęczona z myślą, że o koszmar zapytam ją rano.

<Antilio?>

Na to co Ci się stało jeszcze nie wpadłam, ale niedługo się pewnie dowiemy. Na chwilę obecną mamy nieco inne pytania: Co się stanie na warcie i co Cię męczyło w śnie? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz