10.12.2020

Od Delty CD Antilia

Przyglądałem się niepewnie tafli wody w której odbijały się niewyraźnie okoliczne drzewa, które dawno już porzuciły liście. Woda rzeczywiście wyglądała na ciepłą, jednak ja osobiście nie przepadałem za takim sposobem utrzymywania higieny futra. Jednak dość to niestosowne zacząć się myć w sposób jaki nauczyły mnie Lwice z dalekiej, naprawdę dalekiej północy. Nie chcąc jednak pozostawać jakoś w tyle przysiadłem sobie na brzegu zamaczając łapy w wodzie. Nie bardzo wiedząc też co mam mówić przymknąłem oczka na chwilę się relaksując odrobinę. Jednak nie byłem w stanie zrobić tego do końca. Wbrew pozorom dalej nie ufam tej waderze.
- tak. Okolica jest zaiste piękna. Nawet jeśli aktualnie taka pusta. Tak bardzo żałuję że nie dotarłem tu wcześniej. Wiesz... Wiosną , albo latem. Wszystko musi tu zapierać dech. A teraz jedyne to zabiera powietrze to narastający chłód. Nie żebym narzekał. Mam grube futerko, ale jednak...- rozgadałem się nieco więcej po skończeniu swojej wypowiedzi ostatecznie spojrzałem na waderę. Zamoczona tak w wodzie myślała chwilę. Potem zbliżyła się.
- Tak. Wiosną wszystko tu wygląda na prawdę pięknie- odparła rozglądając się z widocznym zadowoleniem. Zamahałem delikatnie tym moim przydługim ogonem.
- Nieco schodząc z tematu. Jaki jest twój żywioł?- nie słyszałem w jej głosie teraz ani kszty tego pierwszego zimna jakim mnie obdarzyła.
- Przede wszystkim przeważa u mnie żywioł życia i umysłu. Jest we mnie jakaś odrobinka natury podobno ale jedyne co umiem zrobić to nieco popędzić roślinki w och rozwoju. Nic wielkiego. - wzdycham wykładając się wygodniej. Chwilę trwała kompletna cisza, więc nasłuchując zamknąłem oczy. Słyszałem jak wadera mruczy coś pod noskiem i plusk wody. Na sekundy to wszystko ustało , a potem poczułem pociągnięcie. Silne na tyle aby z łatwością przerzucić moją nędzną wagę i posturę przez kamyk i wpakować do wody. Cały mokry wynurzyłem się spod tafli otrzymując w odpowiedzi jedynie chichot. Nieudolnie dopłynąłem do brzegu gdyż moje łapy stanowczo odbiegały od standardowej wysokości i nie sięgały dna. Ku mojej uldze im bliżej brzegu tym płycej. Wylazłem na brzeg trzepiąc się mocno i czując że jak zwykle moje tylne łapy rozjeżdżają się na boki, a ja aż se przysiadam
-Woda jest zaiste ciepła czyż nie?- dpytuje dalej wadera. Zerkam na nią spode łba ale wracam na swój kamyczek
- Tak... Woda jest ciepła, ale ja jestem stanowczo za mały. - śmieję się i zawijam ogonem. Będę schnąć następne parę, jak nie paręnaście godzin. Cóż. Przynajmniej woda była ciepła.
- A ty? -
-Co ja?- wadera spojrzała na mnie niezrozumiale
- A ty? Jakie masz żywioły? - dopytałem drapiąc się jak pies za uchem. Eh...głupie nawyki z podróży. Wiele wilków postrzega mnie za nie za dziwnego...

<anti , luzik nie trzeba przecież od razu odpisywać ni? To tylko ja taki nadgorliwy zawsze jestem ;) >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz