6.12.2020

Od Antilii do Delty

 Patrzyłam na drobnego wilka siedzącego przede mną. Zdecydowanie gotowałam nad nim jeśli chodzi o wielkość i budowę ciała. Jednak siła mięśni to nie wszystko – umysł może być czasami bardziej wymagającym przeciwnikiem. A ja nie wiedziałam, jak bardzo sprytny jest ten niepozorny basior naprzeciwko mnie…
– Do jakiej watahy należysz? – zapytałam chłodno. Nie sądziłam, że może jeszcze bardziej się skulić, ale zrobił to. Unikał kontaktu wzrokowego ze mną, a to znaczyło wiele… Ja jednak wiedziałam.
– Okłamujesz mnie? – zapytałam jeszcze zimniej. Wtedy wilk ożywił się, stając się swoim przeciwieństwem.
– N-n-nie! – zawołał zdecydowanie głośniej, lecz potem mówił ciszej. – Dopiero w-wczoraj dołączyłem d-d-do Watahy Mrocznych Skrzydeł…
Przysiadłam na ziemi. Trawa delikatnie kołysała się w rytm lekkiej bryzy znad południa. Dni robiły się coraz zimniejsze, a ja czułam po kościach, że zima zbliża się dużymi krokami. Za kilka dni powinien spaść pierwszy śnieg. Będę musiała zdobyć opał do pieca oraz poszukać odpowiednich uroków w Głównej Bibliotece. Nigdy nie wiadomo kiedy będzie trzeba się ogrzać, a ja niestety zdążyłam zapomnieć, jak się tworzyło takie uroki.
– Wczoraj, mówisz? – zapytałam łagodniej, na co Delta kiwnął energicznie głową.
– Najpewniej zrobili to kiedy miałam odprawę przed patrolem… – mruknęłam pod nosem. Nie lubiłam czegoś takiego, ponieważ wtedy mogą wyniknąć niebezpieczne sytuacje, nawet takie, w których jedna ze stron odnosi obrażenia.
– Przepraszam za to… najście – powiedziałam i odwróciłam się. Już miałam rozłożyć skrzydła i udać się w swoim kierunku, lecz nieznajomy wilk zawołał:
– P-poczekaj!
Odwróciłam głowę w stronę głosu. Niewielki basior spojrzał na mnie swoimi dwukolorowymi oczami. Podszedł powolnym krokiem do mnie a ja cierpliwiem czekałam.
– Chciałem zapytać cz-czy… mogłabyś mnie oprowadzić po o-okolicy?
Myślałam chwilę nad odpowiedzią. Wprawdzie powinnam teraz wrócić i złożyć krótki raport, ale z drugiej strony podczas oprowadzania Delty mogę dalej patrolować tereny, które zostały mi przydzielone, aby upewnić się, że na pewno nikogo tutaj nie ma. Zgodziłam się, a na tę wiadomość basior lekko się zrelaksował. Przestał się tak kulić w sobie i podniósł uszy wysoko. Oczy nabrały pewnego błysku… Nie wiem, co on miał w sobie.
– Chodźmy więc… – powiedziałam i ruszyłam przed siebie wolnym tempem. Delta podążał za mną, trzymając niewielki dystans. Widziałam, jak patrzy na wodospad oraz na otaczający nas krajobraz… Pomyślałam o pewnym miejscu, który powinno mu się spodobać. Wybrałam drogę przez górską łąkę. Późną wiosną wyglądałaby pięknie, ale teraz była wczesna zima, tak więc wszystko przeszło w stan hibernacji. Soczyste kolory przybrały ziemiste odcienie, by jak co roku obudzić się z głębokiego snu, gdy zimny śnieg ustąpi miejscu ciepłe promienie słońca. Rozmokła ziemia lepiła się do łap. "Dobrze, że tam idziemy" – pomyślałam. Nienawidziłam uczucia mokrej ziemi na łapach. Nigdy nie uważałam się za przesadną pedantkę, ale uczucie gromadzącej się kolejnej warstwy ziemi nie należy do przyjemnych. Po prostu nie lubię tego i tyle. Wilk nadal trzymał się z tyłu i całą drogę obserwował otoczenie, najpewniej zapamiętując nazwy tych miejsc oraz ich krótki opis – do czego służą, czy tutaj polujemy, jaka roślinność tutaj jest itp. Basior przytakiwał ciągle, sygnalizując, że przyswaja podawaną przeze mnie wiedzę na temat terenów watahy.
Gdy powoli zbliżyliśmy się do celu, zapytałam go od niechcenia, czym będzie się zajmował w naszej watasze.
– Przyjąłem stanowisko medyka i nauczyciela zielarstwa… – odpowiedział spokojnie, bez zająknięcia się. "Chyba przestałam w nim budzić grozę…" mruknęłam w głębi duszy, o mało powstrzymując chichot. Obróciłam głowę i spojrzałam na niego. Delta podniósł lewą brew nad żółtym okiem.
– Co jest? – zapytał.
– Ja też jestem medykiem… – powiedziałam i ruszyłam dalej. Delta przez chwilę stał w miejscu, po czym szybkim truchtem podbiegł do mnie.
– Czyli… będziemy pracować razem? – spytał wilk.
– Nie wiem – odparłam szczerze. – A chciałbyś? – Tym razem to ja podniosłam jedną brew. Basior długo myślał nad odpowiedzią, sądząc po jego zmyślonej (albo nieobecnej) minie. Zanim udzielił mi odpowiedzi, dotarliśmy na miejsce.
Dolne, gorące źródła, niezależnie od pory roku zawsze były piękne. Subtelne smugi pary unosił się znad ciepłej, turkusowej wody. Roślinność wodna cały rok były soczyście zielone a grzybienie białe akurat zakwitały. Sprawdziłam łapą temperaturę wody. Była przyjemnie ciepła jak zawsze. Zaczęłam powoli wchodzić do wody, przyzwyczajając ciało do wyższej temperatury. Uniosłam delikatnie skrzydła nad wodą, mocząc jedynie ostatnie lotki. Spojrzałam na Deltę, który zastanawiał się, co teraz ma zrobić.
– Jeśli chcesz, to wejdź do wody. Ale i tak musisz przyznać, że ta okolica jest bardzo ładna. – Uśmiechnęłam się bardzo subtelnie.

(Delta? Mam ostatnio dosłowne urwanie głowy więc odpis trochę mi zajął ><)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz