3.12.2020

Od Delty CD Antilia

- Kim jesteś? - pytanie zaskoczyło mnie pomimo, że wiedziałem iż ktoś nadchodzi i zbliża się. Niepewny i roztrzęsiony obróciłem głowę w kierunku głosu.
-Ja? - spytałem niepewnie. Pewnie durniu, że ty! Nikogo wokoło tutaj nie ma! - J...Jestem Delta...Ja...j..ja niedaw..wno dołączyłem... do watahy- zniżam głos z każdym słowem. Wadera przyglądała mi się chwilę po czym postąpiła krok w przód powodując u mnie szybką reakcję. Odskoczyłem w tył stając na równych nogach, co prawda te trzęsły mi się niemiłosiernie, ponieważ wadera była większa i zapewne też szybsza ode mnie, więc ledwo mogłem na nich ustać. Nie mam szans na ucieczkę jeśli zdecyduje się mnie zaatakować. Dorwie mnie zanim zdążę postawić dwa kroki i nawet jeśli jestem mały i zwinny, nie uniknę ciosu. Nie ma szansy. W mojej głowie zamajaczył też niedaleki stromy spadek kierujący się prosto do ujścia wodospadu.
- Nowy? - mruknęła wadera niczym do siebie. Postanowiłem się nie odzywać i udając spokojnego usiadłem, aby zachować chociaż resztki godności. Wzrok zwróciłem w kierunku horyzontu, który pięknie mienił się błękitem. Bezchmurne niebo spokojnie biegło wraz z obrotem ziemi, który z każdą sekundą przybliżał mnię albo do śmierci, albo chociaż jakiejś rany. Nie doczekałem się jednak żadnej z tych rzeczy. Wadera jedynie przysiadła sobie naprzeciwko mnie mierząc moją marną posturę swoimi błękitnymi oczyma, które swoją drogą mają dość ładny kolor. Mój umysł na chwilę odleciał w czasy niedalekie dla mnie, a zarazem odległe. Pamiętam jak wczoraj, że spotkałem niewiele wilków o takim kolorze ślepi, a jeden wbił mi się w głowę mocno. Może to głupota, ale ta wilczyca przypomniała mi tą małą kuleczkę o oczach koloru królewskiej krwii. Kuleczkę tą poznałem jeszcze zanim przebyłem morze i dobrze pamiętam, że to ona wtedy mało nie umarła gdyby nie ja przypadkowo przechodzący pod drzewem. Szczeniak tak mocno wtedy we mnie uderzył, że nawet mi zaświeciły się gwiazdy, a teraz wspomnienia o tej nieszczęsnej kupce sierści niepotrzebnie zakrzątały mi w głowie. Nie muszę przypominać sobie smutnej przeszłości, ale kiedyś z pewnością wrócę na taj mały grób, aby położyć na nim jaskry dla małej Jaskierki.
Za ziemię sprowadził mnie ruch wadery, która odwróciła głowę od mojego, zapewne przeszywającego wzroku.
-CO tu robiłeś?- zadała mi kolejne pytanie, jakby niekoniecznie doczytała się w moim zachowaniu, że kompletnie nie mam ochoty i nawet do końca możliwości szybkiego składania słów w pełne i co najważniejsze sensowne zdania. Tępo przez chwilę lustrowałem jej oblicze, słuchając szumu spadających ton wody, aż wadera nie warknęła na mnie ponaglająco.
-Siedzę!- odpowiadam od razu kuląc się nieco i spuszczając po sobie uszy. Ogon, o ile to możliwe tylko mocniej pociągnąłem do siebie w geście czystej uległości wobec towarzyszki.
-Siedzisz...- lakoniczne odpowiedzi wadery na niewiele mi się zdawały. Starałem się odkryć jakie ma wobec mnie zamiary. Czy chce mnie skrzywdzić? I po co jej wiedza o mnie?!
-Ile masz lat? - kompletnie zbijała mnie z tropu pozostając zimną, z kamienną twarzą, a jednocześnie odwracając wzrok, przez co nie mogłem odczytać ani jednego uczucia z jej twarzy.
- 4 - odszepnąłem. Nastała długa chwila ciszy, a mój umysł znowu odleciał. Tym razem przypomniał mi się basior, z bardzo daleka. Tamta wataha ciągle była mroźna i skuta wiecznym lodem. Basior ten miał tak samo piękną sierść jak ta wadera. A był też niezwykle niebezpieczny. Wiele dni uciekałem przed jego szponami, unikając śmierci często ledwie o włos. Koniec końców ocaliłem mu życie i zniknąłem słysząc tylko prze wielki basior znajdzie mnie i odwdzięczy się kiedyś za ocalony żywot.
- po co ci...ci..t..to wiedzieć?- spytał w końcu nieśmiało Delta . Wadera spojrzała na niego kątem oka i jedynie coś mruknęła pod nosem pesząc czarną kulkę, która jeśli by mogła schowałaby się teraz najchętniej…

<Antilia?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz