Wichura wyła na zewnątrz, rozrzucając ogromne ilości śniegu, która przykryje martwą ziemię warstwą grubego, białego puchu. Burza rozszalała się na dobre, lecz nie wygląda na to, aby szybko przeszła. Dzięki bogom, że udało się znaleźć kryjówkę. Nieważne, że jest niewielka i ledwie udało nam się tutaj zmieścić. Mało który wilk chciałby skończyć jako lodowa rzeźba… Poczułam zimny dreszcz. Stworzyłam niewielką kulę ognia, by dać nam, chociaż odrobinę ciepła. Nie daje dużo ciepła tak jak gorąca kula ciepła, lecz to zawsze coś.
– Dziękuję… – zaczął nieśmiało Delta – …że mnie tam tak nie zostawiłaś.… – Duży obłoczek z jego pyska pary uleciał ku górze. Robiło się coraz zimniej, a zanim nora się nagrzeje do nieco wyższej temperatury, minie trochę czasu. Spojrzałam najpierw na wilka, a następnie na siłę szalejącego żywiołu na zewnątrz. Wsłuchałam się w szum wiatru, szukając rytmu.
– Nie zostawia się swoich w potrzebie… – odpowiedziałam po krótkiej chwili. Płatki śniegu zbite w grupę wirowały szaleńczo na porywistym wietrze. Wpatrywałam się w ciemne chmury, zastanawiając się, ile jeszcze potrwa ta burza. "Nie możemy zostać tutaj zbyt długo" – pomyślałam. Nawet z moją wiedzą i zdolnościami magicznymi nie wytrzymamy w tej norce zbyt długo z prostego powodu – nie mamy pożywienia. Moja magia nie jest w stanie wyczarować kawałek mięsa z niczego.
– Jak myślisz, ile potrwa ta śnieżyca? – zapytał Delta po pewnym czasie.
– Nie wiem – powiedziałam szczerze. – Ale mam nadzieję, że szybko się skończy.
Po tym nastąpiła długa cisza, przerywana szumem zamieci na zewnątrz. Widziałam, jak mój towarzysz przymierza się do zadania mi pytanie, lecz gdy już chce je powiedzieć, rezygnuje i znowu myśli. Ja cierpliwie czekałam, aż się doczekałam.
– Naprawdę nie pamiętasz niczego?
Przyznam, że lekko mnie zaskoczyło to pytanie. Uniosłam lewą brew i spojrzałam na wilka.
– A jaki miałabym powód, żeby kłamać? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Delta zamyślił się na chwilę, żeby po chwili ponownie mnie zapytać o mój życiorys.
– Jakie było twoje pierwsze wspomnienie, po tym jak straciłaś pamięć?
– Nie lubię opowiadać o sobie – odparłam bez emocji.
– Dlaczego?
Westchnęłam.
– Im mniej wiesz o kimś, tym trudniej go zranić – przytoczyłam swoje motto, które ukształtowałam na początku swojej drogi. Przymknęłam oczy, przywołując obraz z przeszłości, gdy szukałam pomocy. Gorzko pożałowałam swojej decyzji, lecz to doświadczenie mnie dużo mnie nauczyło.
– Co się stało? – Delta zalewał mnie swoimi pytaniami. Odpowiadałam na nie mijającymi odpowiedziami, by czas przestał się tak ślimaczyć.
– Powiedzmy, że zaufałam komuś, kto nie zasługuje na taki dar.
– Niektórzy rzeczywiście nie powinni otrzymać zaufania innych… – przytaknął wilk. Spojrzałam mu w oczy, chcąc zobaczyć, czy on jest godny zaufania. Dwukolorowe oczy lśniły delikatnym blaskiem szczerości. Było w nim coś, co sprawiało, że nie czułam się… inna. Jakbym znalazła bratnią duszę, choć od dawna mówiłam sobie, że nikt taki nie istnieje…
– Obudziłam się w jakimś lesie, podczas deszczu – powiedziałam po prostu, przerywając martwe milczenie. – Nie wiem, ile tam byłam, ale byłam mocno wyziębiona i wyczerpana. W tamtej chwili byłam pewna jedynie swojego imienia. O ile jest moje… Od tamtej pory tułałam się po świecie, aż w trafiłam na tę watahę. Instynkt podpowiedział mi, że to jest mój dom.
Basior przyglądał mi się swoimi dwukolorowymi oczami i słuchał w milczeniu. Po chwili zaskoczył mnie.
– Moja matka zmarła przy porodzie a ojciec mnie porzucił – powiedział cicho. Wziął głęboki wdech, po czym kontynuował. – Wychowałem się w sierocińcu, ale byłem bardzo blisko pewnego medyka imieniem Nue. To on pokazał mi metody leczenia oraz zielarskie sztuczki, których potem mnie nauczył…
– Nikt mnie nie uczył o medycynie, po tym jak straciłam pamięć… Po prostu… Wiem i tyle.
– Jak to? – spytał Delta, lekko niedowierzając.
– Nie pamiętam jedynie swojej rodziny i nie mam z nimi żadnych wspomnień. Nie wiem, kim byłam, gdzie żyłam…
– Przykro mi.
– Nie ma czego żałować, bo nie wiem, czy w ogóle jest co żałować. – Nie wiem dlaczego, ale parsknęłam śmiechem. Delta również lekko się uśmiechnął. Ja również uniosłam kąciki ust.
Nagle coś mnie tchnęło i wyjrzałam na zewnątrz, chcąc zobaczyć aktualną pogodę. Burza minęła, lecz słońce chyliło się ku zachodowi. "Ile myśmy tu siedzieli?" – zapytałam siebie samą w myślach.
– Chyba burza minęła… – powiedziałam i zaczęłam powoli wychodzić z niewielkiej jamy. Trochę mi to zajęło, ale udało mi się wyjść, przy okazji gubiąc kilka piór. Delcie szybciej zajęło wyjście ze względu na niewielki rozmiar jego ciała. Rozejrzeliśmy się po niemalże oślepiającym pejzażu. Śnieg błyszczał w promieniach słońca zmierzającej ku krańcu horyzontu na zachód. Konary drzew zostały przykryte grubą i ciężką warstwą białego puchu. Sam śnieg na ziemi sięgał mi do łokci, co utrudniało przemieszczanie się po lądzie, a zwłaszcza Delcie. Widziałam jedynie czubek jego głowy oraz dwukolorowe tęczówki.
– Zima jest ładna, ale wolę wiosnę, jak mogę normalnie chodzić po ziemi – przyznał. Zaśmiałam się, przyznając mu rację. Lekki wiatr przedarł się pod moje futro, przez co zadrżałam.
– Ruszajmy – powiedziałam i postawiłam krok przed sobą. Nagle usłyszałam głuchy huk. Przypominał on pękanie Wielkiego Lodowca na dalekim południu, gdzie miałam okazję być. Instynktownie spojrzałam w górę i zobaczyłam, jak tona masy śniegowej leci w naszym kierunku ze szczytu.
– UCIEKAJ! – wrzasnęłam, mając gdzieś czy spowoduje kolejną lawinę. Ruszyłam przed siebie, lecz zobaczyłam, że towarzyszący mi basior nie ma jak się ruszyć. Podbiegłam najszybciej, na ile pozwalała mi zaspa śnieżna, w której byliśmy, i chwyciłam go za kark. Nie zdążyłam zrobić kilku kroków, kiedy lawina zmiażdżyła mnie całym swoim ciężarem, aby potem ciągnąć wraz z prądem płynącego śniegu.
Było zimno i ciemno, zupełnie jak wtedy, gdy obudziłam się obdarta ze wspomnień.
(Delta? Śniegu u nas nie ma to przynajmniej można zaszaleć tutaj xD)
23.12.2020
Od Antilii CD Delta
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz