30.09.2019

Od Shiry do Vi

Leniwie przeciągnęłam się na swoim posłaniu. Leżałam na plecach i tępo gapiłam się w sklepienie mojej jaskini, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Stęknęłam głucho.
- Chodźmy na grzyby spacer - nagle nie wiadomo skąd pojawiła się nade mną wielka głowa Rayli.
- Po co - jęknęłam - na dworze jest nudno.
- Tu też. Wolisz tu leżeć i gnić czy się trochę poruszać?
- Ale przecież my ciągle łazimy na te spaceryyy.
- Nie dyskutuj! - i tyle było z leżenia plackiem w posłaniu, gdyż ta gnida właśnie wyciągała mnie za ogon z wygodnego legowiska.
- No już już, wstaję - mruknęłam i podniosłam się z ziemi, a następnie otrzepałam.
Czemu ta przerośniętą kocica ma dzisiaj taki dobry humor?
Powlokłam się za nią, marudząc pod nosem. Ona natomiast, szła z wysoko uniesionym ogonem, jakby zjadła najlepsze śniadanie w życiu. Spacerowałyśmy już spory kawałek czasu, i kiedy już miałam kłaść się na ziemię, nagle dostrzegłam znajomą mi sylwetkę, i jakoś tak się rozweseliłam.
- Cześć Vi! - zawołałam radośnie, podchodząc w stronę wilczycy.


<Vi?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz