7.09.2019

Od Tenshi do Shiry

Szłam dalej, by po chwili skręcić w lewo i wskoczyć na omszały pień.
- Tenshi jestem. W watasze żyję od szczenięcia. Nie, nie mam tu rodziny - uprzedziłam wszystkie prawdopodobne pytania na przyszłość, cały czas kierując się w górę po omszałym pniu, uważając by nie spaść, po czym przykucłam by po chwili wyskoczyć w górę i wdrapać się na trawiastą przestrzeń na skale. Obróciłam się i popatrzyłam w dół na wychodzącą nie pewnie po pniu białą samicę, która w przeciwieństwie do mnie postanowiła użyć skrzydeł i tu wlecieć. Popatrzyłam na nią wyczekująco 
- A, no tak. Jestem Shira. 
- Rozumiem że nie dawno dołączyłaś... chociaż może po prostu ja jestem zacofana. Za dużo czasu w pergaminach siedzę - mruknęłam idąc dalej, tym samym przeskakując z kamienia na kamień i by przejść wąską półką skalną obok krawędzi, tym samym kierując się po trawiastej ścieżce do "wgłębienia" znajdującego się za małym wodospadem. Dobrze czułam skałę po mojej lewej stronie, ocierającą się o mój bok, jak i wiatr po prawej, który schodził z góry i z dołu by zmierzwić mi lekko sierść. Zerknęłam lekko za siebie. Shira szła nie pewnie po małym paśmie zieleni, jednak nie zauważyłam nigdzie tygrysa. Mam nadzieję że mi niczego nie zje. W końcu wyskoczyłam na gładki, ciemno-szary głaz nieco wilgotny, jakby bokiem, potem na kolejny dzięki któremu się odbiłam i po gładkich kamieniach już prostych, jakby wsiąkniętych w ziemię, poprzeplatanych wilgotną ziemią, niekiedy trawą oraz czarnym żwirem przeszłam do niby jaskini. Zaczekałam chwilę na białą waderę, po czym weszłam do środka. Po chwili znalazłam się w obszernym, dobrze oświetlonym przez złote słońce padające od góry przez szczelinę miejscu. Nie było tam kamienia, tylko w odcieniu pomarańczowym gleba. Przy końcu był wielki omszony korzeń, na którym można było zauważyć jakiegoś grzyba czy małe paprotki rzadko rosnące. Jednak mnie interesowało miejsce ukryte po lewej. Przeszłam przez zarośla zwisające z góry ukrywające przejście upewniając się, że biała wadera idzie za mną. Po kilku krokach przede mną rozciągnął się zadaszony korzeniami dół, również tak samo oświetlony jak poprzednie pomieszczenie przez słońce. Na środku stał wielki prawie że płaski kamień, jednak nie on był główną atrakcją. Dookoła przy "ścianach" były korzenie, tworzące półki na księgi i pergaminy 
- No, to tutaj mam wszystko co udało mi się zgromadzić - powiedziałam 

<Shira? Czas pokazać ci kilka papierów xD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz