1.10.2019
Od Kennego cd Krzemień
Po upadku zmieniłem się w wilka. Nie spodziewałem się tu nikogo, a w szczególności człowieka. Przez mój brak czujności zostałem trafiony w prawy bok. Bolało jak diabli, ale chwilowo miałem ważniejsze sprawy na głowie. Farmer podszedł do mnie i wycelował. Powoli naciskał spust. Umrę! Nie! Nie mogę... obiecałem Ai, że kiedyś ją znajdę i pokaże jej moje szkicowniki z miejscami w których byłem i opowiem jej o moich przygodach. Chciałem uciec, odskoczyć w bok, ale nie potrafiłem się ruszyć. Zamknąłem oczy i nagle usłyszałem krzyk. Po chwili wystrzał. Otwarłem oczy i zobaczyłem Haku, który ukąsił farmera w szyję. Z jednej strony byłem szczęśliwy, że mnie uratował, ale z drugiej strony może zostać ranny! Pomimo bólu wstałem i zacząłem uciekać do lasu.
- Haku! - zawołałem i wąż poleciał w moją stronę. Oplótł mi się wokół szyi. Człowiek biegł za nami ze swoją bronią krzycząc coś. Krzemień będzie mógł oddalić się bezpiecznie. Biegnąc ile sił w łapach skakałem do różnych krzaków z nadzieją, że mężczyzna mnie zgubi. Ale nie, gościu nie odpuszczał. Normalnie każdy by zrezygnował z dalszej gonitwy i poszedłby po to po co naprawdę przyszedł. Jednakże człowiek ani razu w całym pościgu nie wycelował do mnie z broni. Widząc, że nie chce mnie zabić biegłem w przód. Trafiłem na pole na którym nie było nic. Nic po za wysoką trawą! Wskoczyłem między źdźbła trawy i kucnąłem. Po chwili przybiegł mężczyzna. Skradałem jak najciszej umiałem. W końcu zatrzymałem się i modląc się o to by mnie nie znalazł czekałem. Farmer chodził i szukał. Był coraz bliżej mnie. Nagle zatrzymał się. Był tak blisko, że ze strachu wstrzymałem powietrze. Po dłuższej chwili odszedł... znaczy tak myślałem. Wypuściłem powietrze i już miałem czołgać się w przeciwną stronę do tej którą obrał facet a tu nagle ktoś złapał mój ogon. Ze strachu poskoczyłem w miejscu. Farmer wydarł się i wyciągnął za swojego pasa nóż. Działając odruchowo ugryzłem go. Puścił mnie po czym ponownie pobiegłem do lasu. Biegłem dalej na wchód. Czując, że powoli tracę siły przebiegłem przez mały strumyczek i wskoczyłem do najbliższego krzaka. Haku puścił się mojej szyi i szybko wyminął mężczyznę. Jednakże człowiek nie wyglądał na zainteresowanego mistycznym stworzeniem. No spoko. Zamieniłem się w wiewiórkę i modląc się by farmer nie miał czegoś do tych gryzoni wdrapałem się na drzewo. Na moje szczęście zignorował mnie w tej formie i pobiegł dalej. Odczekałem chwilę by upewnić się czy nagle nie postanowi wrócić, ale na szczęście nie było go nigdzie widać. Zamieniłem się w wilka. Dobra! Teraz trzeba wrócić i odszukać Krzemienia, żeby dowiedzieć się czy z nim wszystko w porządku. Zszedłem z drzewa i zacząłem iść w stronę z której przybiegłem. Szło mi się coraz gorzej. Byłem bardzo zmęczony i wydawało mi się że rana z każdą minutą mocniej boli. Mój towarzysz po krótkiej chwili wrócił do mnie i pełznął koło mnie. W oddali widziałem strumień, który niedawno mijałem. Ale wydawało mi się że z każdym krokiem coraz bardziej się oddala. Spojrzałem na Haku. Obserwował każdy mój ruch. Mogłem wyczuć od niego niepokój i strach. Zboczyłem ze ścieżki i położyłem się przy starym pieniu.
- Znajdź coś czym mogę zatamować krwawienie - powiedziałem do towarzysza, a ten pospiesznie odleciał. Spojrzałem na ranę, ale nie byłem w stanie ocenić, jak bardzo źle jest. Nigdy w swoim życiu nie walczyłem i nie zostałem poważnie zraniony. Zazwyczaj gdy znajdowałem się w niebezpieczeństwie moi bracia przybiegali mi na pomoc. Jakby wyczuwali, że coś mi grozi i wiedzieli gdzie dokładnie się znajduję. Z rozmyśleń wyrwało mnie syczenie. Zobaczyłem, że mój przyjaciel ma jakąś szmatkę i linę. Nie wiedziałem gdzie to znalazł, ale teraz nie było to ważne. Położył mi kawałek materiału do rany i obwiązał liną. Podziękowałem mu i wstałem. Trzeba iść dalej. Łatwo było wrócić. Wystarczyło tylko iść za śladami krwi. Co jakiś czas odwracałem się żeby zobaczyć czy nie widać gdzieś w oddali farmera. Na moje szczęście nikogo nie było. Kiedy byłem już tak blisko miejsca w którym ostatni raz widziałem basiora łapy odmówiły mi posłuszeństwa. Upadłem na ziemię. Nie umiałem się ruszyć. Spojrzałem na towarzysza.
- Mógłbyś poszukać Krzemienia i sprawdzić czy wszystko z nim ok? To ten wilk, który znajdował się z nami na polu. Musiałeś widzieć... - poprosiłem
Przez chwilę Haku się wahał. Podpełznął do mnie i zwinął się przy łapach. Uśmiechnąłem się i wytłumaczyłem mu że kiedy odnajdzie basiora to też sprowadzi do mnie pomoc. Kiedy tylko to usłyszał rozwinął skrzydła i odleciał. Chwilę po tym usłyszałem "Kenny? Trzymaj się!" i zobaczyłem zielony dym. Z dymu utworzyła się postać wilka. Mam zwidy? Ten podszedł do mnie i obejrzał usiadł przy mnie.
- Kim jesteś? - zapytałem. Byłem pewien, że coś powiedział. Już miałem poprosić o powtórzenie, ale usłyszałem syk Haku. Postać zniknęła, a ja straciłem przytomność.
< Krzemień? Haku cię znalazł? >
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz