28.02.2018

Od Iwona do.... kogoś?

Powoli zaczynałem się oswajać z myślą, o moim nudnym, bezwartościowym życiu, w którym nie wydarzy się nic ciekawego, oprócz mojej przyszłej śmierci w przyszłości. Wyszedłem z jaskini i poszedłem do sklepu. Było miłe południe. Zima dała o sobie znać dopiero nie dawno, przez co złapałem lekkie przeziębienie, ale leków nigdy za wiele. Jeszcze brakło miodu, a jakoś ostatnio stał się bardzo przydatny przy naparach. Śnieg zasypał całą polanę, przez co idąc robiłem głębokie ślady za sobą. to ciekawe jak szybko z takiej warstwy puchu może stać się mała zmiażdżona kupa śniegu przy ziemi. Gdy już miałem dość brodzenia w śniegu po kolana, rozpostarłem skrzydła wzlatując wysoko w powietrze, ale potem lecąc nisko przy białej warstwie puchu. W końcu dotarłem do sklepu. Nie było tam nikogo, oprócz jednej osoby oblepionej śniegiem i sprzedawcy. Przynajmniej będzie z kim zamienić kilka słów...

< Ktosiu? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz