28.02.2018
Od Rav Do Kai
Kaja była bardzo sympatyczna... nie wiem ile tu mieszkała... ale znała każdy kąt...
Tłumaczyła mi to dość szybko, więc nie zapamiętałem wszystkich imion.. Wataha do której trafiłem była dość duża! Duża... mało powiedziane... ok .86 wilków!... A osobiście poznałem dopiero 34...
W tym większość tego to szczeniaki...
-Chodź! Zaprowadzę cię w jedno z moich ulubionych miejsc! -Kaja krzyknęła mi do ucha... od razu się obudziłem.
-Ach... tak...em.. co?
-Po prostu chodź! -Wilczyca pobiegła na wzgórze pełne krzewów jagód... Nie miałem innego wyjścia niż pobiec.. -AŁ! Kolce! - Oblizałem łapę.
-Rav! Uważaj trochę!
Po 10 minutach wspinaczki i omijania kolców dotarliśmy na skraj urwiska.
-Stąd widać połowę watahy! -Widok był prawie tak śliczny jak ja! Kaja położyła się na skraju...Zrobiłem to samo.
-Nie boisz się że zlecisz?
-Nie! A czemu?
-Nooo... jak byś zleciała to zgon pewny...
-E tam! Lubisz jagody?
-Nooo... trochę tak...
-To weź mi przynieś! Tam rosną! -Wskazała na krzak.
-A ty nie możesz?
-Basiory powinny dbać o Wadery!
-Ale my nie jesteśmy razem!- Zarumieniłem się, czy ona coś sugeruje?
-To nieważne! Rusz tyłek! -Zaczęła się śmiać na cały głos.
-Dobra...
<Kaja?>
Od Iwona do.... kogoś?
Powoli zaczynałem się oswajać z myślą, o moim nudnym, bezwartościowym życiu, w którym nie wydarzy się nic ciekawego, oprócz mojej przyszłej śmierci w przyszłości. Wyszedłem z jaskini i poszedłem do sklepu. Było miłe południe. Zima dała o sobie znać dopiero nie dawno, przez co złapałem lekkie przeziębienie, ale leków nigdy za wiele. Jeszcze brakło miodu, a jakoś ostatnio stał się bardzo przydatny przy naparach. Śnieg zasypał całą polanę, przez co idąc robiłem głębokie ślady za sobą. to ciekawe jak szybko z takiej warstwy puchu może stać się mała zmiażdżona kupa śniegu przy ziemi. Gdy już miałem dość brodzenia w śniegu po kolana, rozpostarłem skrzydła wzlatując wysoko w powietrze, ale potem lecąc nisko przy białej warstwie puchu. W końcu dotarłem do sklepu. Nie było tam nikogo, oprócz jednej osoby oblepionej śniegiem i sprzedawcy. Przynajmniej będzie z kim zamienić kilka słów...
< Ktosiu? >
< Ktosiu? >
25.02.2018
Od Marcusa (jeśli chcesz, to odpisz. Mogę pisać sama jbc xD)
Wychodzi powoli z jaskini. Jest ciemno, zimno i ponuro. Na zewnątrz nie ma ani jednego wilka. Odchodzi parę kroków od jaskini i siada na klifie. Spogląda w dół ~wysoko~. Ogląda się na boki - nadal nie ma nikogo, ani niczego. Patrzy więc w górę. Tak jak przypuszczał - jest noc. Miliony gwiazd pięknie połyskują dając lekki połysk tafli wody, jaka znajduje się dość nisko pod wilkiem. Zauważa księżyc ~piękny~. Powoli podnosi swoje ciało spoglądając znów na boki i po krótkim namyśle kierując się w lewo. Chyba idzie w stronę lasu, ale nawet na to nie zważa. Nie wie czemu, ale ma uczucie, że musi jak najdalej odejść od miejsca zamieszkania. Powolnym krokiem wchodzi w strefę "wielu drzew". Ilość roślin zwiększa się, a on wie, że już jest w dalekiej części lasu. Co jakiś czas słyszy przelatującego ptaka, czy płoszącą się na jego widok sarnę. Siada powoli pod drzewem. Jego uwagę przyciągają dwie kropki w krzakach. Prawdopodobnie oczy. Wstaje i powoli podchodzi do krzaka
-Jest tam ktoś? - pyta niepewnie
<ktoś? Coś?>
-Jest tam ktoś? - pyta niepewnie
<ktoś? Coś?>
24.02.2018
Lexi dorasta!
Autor grafiki: Falvie
Imię: Lexi
Wiek: 2 lata. Dopiero co dorosła, może cieszyć się "pełnoletnością".
Płeć: Wadera.
Żywioł: Na razie nie wiadomo, jednak z czasem...
Stanowisko: Postanowiła zostać Hodowcą Magicznych Zwierząt, bo dobrze orientuje się w tych tematach. Uwielbia śpiewać. Cechuje ją biegłość w eliksirach.
Ranga: Samica Omega
Cechy fizyczne: Potrafi poruszać się praktycznie bezszlestnie. Jest dość silna. Szybka i zwinna. Bardzo dobrze radzi sobie w terenie, m.in. pływa i chodzi po drzewach. Jest bardzo szybka i wytrzymała. Ma wspaniały węch, wzrok i słuch.
Cechy charakteru: Jako szczenię, Lexi była bardzo nieufną osobą. Starała się odizolować od reszty społeczeństwa, aby, w jej mniemaniu, nie cierpieć. Uważała, że im bardziej ludzie ją nienawidzą czy się nią nie interesują, będzie jej łatwiej. Jednak, jak się później dowiedziała, wcale tak nie było.
Aktualnie, mimo trudnego dzieciństwa, jest miłą i charyzmatyczną waderą. Stara się uzupełnić braki powstałe za czasów szczenięcych, tzn. nawiązywać rozmowy czy jakiekolwiek kontakty między innymi oraz być otwarta, a kiedy kogoś bliżej pozna, przychodzi jej to bardzo łatwo. Można wręcz powiedzieć, że jeśli się do ciebie zbliży, możesz się spodziewać wiecznej paplaniny i lekkiej natrętności, bowiem towarzystwo sprawia jej aż przesadną radość. Jej kolejną cechą jest ciekawość. Ciekawość wobec otaczającego ją świata, osób, zwierząt... A zwłaszcza tych magicznych. Lexi zna się na nich i ją fascynują, można wręcz powiedzieć, że ma na ich punkcie małego bzika. Między innymi z tych powodów objęła stanowisko Hodowcy Magicznych Zwierząt.
Nie próbuj jej okłamywać, wyczuje, kiedy to robisz. Jeśli będziesz dla niej niemiły, odwzajemni to - stanie się wredna i sarkastyczna. Nie obchodzi jej to, co myślą o niej inni. Lexi to bardzo inteligentna i rozważna wadera, lecz emocjonalna . Bywa, że nie potrafi panować nad swoimi emocjami, uczuciami. Kiedy zaistnieje ich nadmiar, mogą przejąć nad nią kontrolę, co może się objawiać np. wywołaniem burzy czy tornada, oczywiście będą to różne objawy w zależności od emocji. Drzemie w niej wielka siła, której nie potrafi używać. I choć wszystko wydaje się oczywiste - nie jest w stanie określić swojego żywiołu, ani nazwać mocy, czy chociażby mniej więcej sprecyzować ich działania.
W dzieciństwie była prześladowana, dlatego nie lubi mówić o przeszłości i ją wspominać. Nie zastanawia się nad tym, co było. Woli zastanawiać się nad teraźniejszością i czasem pomarzyć o przyszłości...
Cechy szczególne:
~ Prowadzi pamiętnik. Zapisuje w nim swoje przeżycia i różne, ważne informacje.
~ Posiada gęste, miękkie futro, o przeważającym kolorze limonkowym.
Lubi: Czytać, myśleć, marzyć, przebywać w pobliżu wody, pływać, samotność, Castiel'a (x3), adrenalinę, samotność, pisać, zieloną herbatę, cytrusy itd...
Nie lubi: Pistacji, natrętnych wilków, ŻAB, tych, którzy mówią jej co ma robić, itd...
Boi się: Że kogoś skrzywdzi, odrzucenia, ognia i ŻAB.
Moce: Na razie żadnych nie odkryła.
Ekhem ekhem.
Lexi uodziła się w małej watasze. Od pierwszych dni rodzice za nią nie przepadali ich zdaniem była najbrzydsza i nasłabsza z miotu. Była odrzutkiem, była pomijana. Inna. Nie chodziło o to, że inni jej nienawidzili. Rodzina opiekowała się nią, zapewniała jej bezpieczeństwo. Ale nikt nigdy nie zwracał na nią większej uwagi, jakby była niewidzialna.
Pewnego dnia, kiedy siedziała sobie na jakiejś polance, zaczepiła ją matka. Pokłóciły się. Lexi nie mogła zapanować nad emocjami. Była wściekła - na okrutną rodzicielkę, na głupią watahę, na cały, beznadziejny świat. Nad nimi rozpętała się burza. Wiatr uniósł waderkę nad ziemię. Nie mogła się ruszać, a nawet jasno myśleć. Z jednej z burzowych chmur nagle wystrzeliła błyskawica, trafiając w jej matkę; nie trudno było stwierdzić, iż nie żyje. Od tego dnia Lexi była uznawana za morderczynię. Wiedźmę. Osobę, która zna czarną magię. Wszyscy się jej bali, żaden z wilków w watasze nie śmiał jej zaczepić. Nikt nie mógł już powiedzieć, że jej nie zna. Niedługo po tym Alfa zdecydował o wydaleniu jej ze "wspólnoty". Nie sprzeciwiała się. I tak wędrowała z watahy do watahy, nie mogąc znaleźć dla siebie miejsca - w każdej watasze zawsze robiła coś złego, oczywiście nie celowo. Tak znalazła Watahę Mrocznych Skrzydeł. W dzieciństwie była prześladowana i znienawidzona przez większość wilków w szkole. Castiel był jej jedynym przyjacielem. Była wychowywana przez Lię, Alfę Watahy. Na szczęście udało jej się dożyć dorosłości.
Zauroczenie: Castiel
Głos: Jest delikatny, dziewczęcy, melodyjny, miło się go słucha. Bardzo się zmienia w zależności od emocji.
Partner: Brak, chociaż jest taki ktoś, z kim chciałaby być...
Szczeniaki: Brak
Jaskinia: Link
Amulet: Link
Coins:
Towarzysz: Na razie brak.
Inne zdjęcia: Brak.
Rzeczy ze sklepiku: 0
Rzeczy znalezione w op: 0
Dodatkowe informacje: Prowadzi pamiętnik. Zapisuje w nim swoje przeżycia i różne, ważne informacje.
Umiejętności:
: Siła: 90
: Zręczność: 115
: Wiedza: 130
: Spryt: 120
: Zwinność: 115
: Szybkość: 120
: Mana: 110
21.02.2018
Od Pampucha do Kijacha
- Nie ty to będziesz rozsądzać, skoro nie masz żadnych - skontrowałem, zauważając przy okazji, że szczeniaki posnęły na siedząco. Bycie dzieckiem ma parę zalet, ale to tylko przysparza starszym trudności.
- Pomóż mi je nieść - mruknąłem, łapiąc dwa w zęby i kierując się do najczystszego pomieszczenia na statku. Głupia Szmija oczywiście mnie zignorowała i tylko poszła za mną.
Najmniej brudnym pomieszczeniem, do którego, zapewne z racji prestiżu, prowadziły nawet tabliczki na ścianach, okazał się schowek na szczotki. Dziecioki musiały więc spocząć na kilku zwiniętych szmatach do podłóg, z pojemnikiem detergentu w miejscu poduszki. Z powodu niesubordynacji Kija musiałem oczywiście robić po nie dwa kursy.
- Ale odpowiedzialny... - syczał mi do ucha. - Dzieci z detergentem zostawić...
Postanowiłem go jednak nie słuchać i polegać na inteligencji rodzeństwa, jakakolwiek wysoka miałaby nie być.
*jakieś 32 1/13 godziny później*
Ze snu wybudził mnie upadek dzwonu pokładowego.
- Co do... - wymruczałem, przecierając oczy i spadając przy tym z koi -...jasnej Anielki się tu dzieje?!
- Huehuehue - rozległo się nade mną. O nie. Co tu robi Szmija? I czy... Czy może mieć ona związek z tą nadprzyrodzoną siłą, która zrzuciła mnie z... Nie, nawet ona nie posunęła by się do takich okropieństw!
W związku jednak z narastającą głupawką Wykija musiałem uznać jej udział w wypadku za prawdopodobny. Było to bezpośrednią przyczyną powstania dużego siniaka na jej boku.
- Wstawać, gamonie! Dopłynęliśmy! - wrzasnął Morgan z górnego pokładu. Życie nabrało sensu.
Śmignąłem na górę, zanim Potwór zdążył mi oddać, i odetchnąłem...
Nie, niestety australijski posmak w powietrzu wciąż był przytłumiony rybim odorem łódki, od którego zachciało mi się wymiotować. Wtedy jednak nikły egzotyczny wietrzyk przywiał do mnie zapach kangura. Potem... potem nie mam pojęcia, co się zadziało, gdyż według wszelkich relacji zgarnąłem szczenioki do kuferka, wrzasnąłem coś o lisach-dromaderach i niczym szaleniec wyskoczyłem na ląd, od razu tracąc przytomność.
***
- Pi, pi, pi - nad uchem zadźwięczała mi medyczna maszyneria. Pisk mnie wkurzył, więc na nią naplułem. Uspokoiła się i zaczęła dymić.
- Och, zepsuło się - westchnąłem teatralnie do zgromadzonych. Odwrócili się w moją stronę jak poparzeni. Zdawało mi się, czy w oczach Kija dostrzegłem troskę...?
Ten nikły błysk, niezależnie od faktu swojego istnienia, został jednak zaraz zastąpiony przez zwykłą, szyderczą obojętność.
- Głupawka powrotna - stwierdził krótko 'lekarz', zaraz wracając do swoich papiurów. Ponieważ przestał się mną interesować, zacząłem przegryzać przewody obok mojego łóżka. Moich zębów nie poskromiło nawet ostrzegawcze kopnięcie prądu.
Kij tymczasem chwilę pogapił się na mnie z politowaniem, a następnie poszedł załatwiać mi wypis ze szpitala.
Bo to chyba był szpital..?
<Kiju?>
- Pomóż mi je nieść - mruknąłem, łapiąc dwa w zęby i kierując się do najczystszego pomieszczenia na statku. Głupia Szmija oczywiście mnie zignorowała i tylko poszła za mną.
Najmniej brudnym pomieszczeniem, do którego, zapewne z racji prestiżu, prowadziły nawet tabliczki na ścianach, okazał się schowek na szczotki. Dziecioki musiały więc spocząć na kilku zwiniętych szmatach do podłóg, z pojemnikiem detergentu w miejscu poduszki. Z powodu niesubordynacji Kija musiałem oczywiście robić po nie dwa kursy.
- Ale odpowiedzialny... - syczał mi do ucha. - Dzieci z detergentem zostawić...
Postanowiłem go jednak nie słuchać i polegać na inteligencji rodzeństwa, jakakolwiek wysoka miałaby nie być.
*jakieś 32 1/13 godziny później*
Ze snu wybudził mnie upadek dzwonu pokładowego.
- Co do... - wymruczałem, przecierając oczy i spadając przy tym z koi -...jasnej Anielki się tu dzieje?!
- Huehuehue - rozległo się nade mną. O nie. Co tu robi Szmija? I czy... Czy może mieć ona związek z tą nadprzyrodzoną siłą, która zrzuciła mnie z... Nie, nawet ona nie posunęła by się do takich okropieństw!
W związku jednak z narastającą głupawką Wykija musiałem uznać jej udział w wypadku za prawdopodobny. Było to bezpośrednią przyczyną powstania dużego siniaka na jej boku.
- Wstawać, gamonie! Dopłynęliśmy! - wrzasnął Morgan z górnego pokładu. Życie nabrało sensu.
Śmignąłem na górę, zanim Potwór zdążył mi oddać, i odetchnąłem...
Nie, niestety australijski posmak w powietrzu wciąż był przytłumiony rybim odorem łódki, od którego zachciało mi się wymiotować. Wtedy jednak nikły egzotyczny wietrzyk przywiał do mnie zapach kangura. Potem... potem nie mam pojęcia, co się zadziało, gdyż według wszelkich relacji zgarnąłem szczenioki do kuferka, wrzasnąłem coś o lisach-dromaderach i niczym szaleniec wyskoczyłem na ląd, od razu tracąc przytomność.
***
- Pi, pi, pi - nad uchem zadźwięczała mi medyczna maszyneria. Pisk mnie wkurzył, więc na nią naplułem. Uspokoiła się i zaczęła dymić.
- Och, zepsuło się - westchnąłem teatralnie do zgromadzonych. Odwrócili się w moją stronę jak poparzeni. Zdawało mi się, czy w oczach Kija dostrzegłem troskę...?
Ten nikły błysk, niezależnie od faktu swojego istnienia, został jednak zaraz zastąpiony przez zwykłą, szyderczą obojętność.
- Głupawka powrotna - stwierdził krótko 'lekarz', zaraz wracając do swoich papiurów. Ponieważ przestał się mną interesować, zacząłem przegryzać przewody obok mojego łóżka. Moich zębów nie poskromiło nawet ostrzegawcze kopnięcie prądu.
Kij tymczasem chwilę pogapił się na mnie z politowaniem, a następnie poszedł załatwiać mi wypis ze szpitala.
Bo to chyba był szpital..?
<Kiju?>
18.02.2018
Od Kijasi do Sierotki Mary.. Znaczy do Mateo.
Podniosłam łapę nad główkę szczenięcia. Fioletowa waderka skuliła się, a reszta maluchów pisnęła. Mateo delikatnie odsunął moją łapę od swojej siostry. Trzepnęłam go w pysk, na co odpowiedział bijącą z oczu dezaprobatą i cichym mruknięciem.Westchnęłam.
- Musimy się jakoś wydostać z tego syfu- powiedziałam machnąwszy łapą, aby pokazać, że miałam na myśli nasze otoczenie.- Nie wytrzymam dłużej z tym.. ekhm.. ekscentrycznym towarzystwem.
Basior tylko pokręcił głową.
- Przecież jesteśmy na środku morza, nie możemy wysiąść przed osiągnięciem celu.
- Właśnie.. gdzie w ogóle jest ten cel?- zapytałam uświadamiając sobie, że przecież nawet nie wiem, gdzie płyniemy.
- Nie wiesz? Skąd ty tu w ogóle?
- N-nie..
- Do mojego domu. To nie miejsce dla takich wychuchanych panienek jak ty. -tutaj wypiął pierś dumnie jak kogut Mariusz chowając bilety. Prychnęłam.
- Mieszkasz u tej bety, prawda? Poza jej jaskinią przecież nie masz domu.
- Ja? Nie mam? Kto tutaj jest sierotą? - zadrwił gruby czarnuch. Zamyśliłam się.
- Eee..e.... my oboje, bo rodzice zastępczy się nie liczą.
<Meteo daj wenę mi help>
- Musimy się jakoś wydostać z tego syfu- powiedziałam machnąwszy łapą, aby pokazać, że miałam na myśli nasze otoczenie.- Nie wytrzymam dłużej z tym.. ekhm.. ekscentrycznym towarzystwem.
Basior tylko pokręcił głową.
- Przecież jesteśmy na środku morza, nie możemy wysiąść przed osiągnięciem celu.
- Właśnie.. gdzie w ogóle jest ten cel?- zapytałam uświadamiając sobie, że przecież nawet nie wiem, gdzie płyniemy.
- Nie wiesz? Skąd ty tu w ogóle?
- N-nie..
- Do mojego domu. To nie miejsce dla takich wychuchanych panienek jak ty. -tutaj wypiął pierś dumnie jak kogut Mariusz chowając bilety. Prychnęłam.
- Mieszkasz u tej bety, prawda? Poza jej jaskinią przecież nie masz domu.
- Ja? Nie mam? Kto tutaj jest sierotą? - zadrwił gruby czarnuch. Zamyśliłam się.
- Eee..e.... my oboje, bo rodzice zastępczy się nie liczą.
<Meteo daj wenę mi help>
10.02.2018
Od Kai do Ravena
Patrzyłam na szczeniaka z lekkim uśmiechem.
- Oj ty bidoku. Chodź. Jesteś nowy, więc może nikogo nie znasz. Oprowadzę cię... po kilku salach. Przy okazji wilki poprzedstawiam, bo pewnie większości z nich nie znasz.
- No...
- No, a więc - zaczęłam iść korytarzem, szczeniak szybko dorównał mi kroku. - Alphę już pewnie znasz, skoro chciałeś ją nastraszyć.
- No....
- Bethy znasz?
- tak, poznałem.
- Mają szczeniaki. Mateo adoptowany. Już dorosły. To wiesz? - że mają szczeniaki to to ja wiem, ale nie wiem które.
- A więc od tego zaczniemy. Gammy.... gamm nie ma. Delty to Megami i Demon. I Omegi. Kogo znasz?
- Kilka osób.
- Oj... widzę że długa przygoda chodzenia po watasze - zaśmiałam się. - To chodź, idziemy.
< Raven? Brakus wenus >
9.02.2018
Od Ravena do Megami
Polowanie z Megami było naprawdę niezłą zabawą! Ona jest niesamowita! Złapała 8 królików... ja tylko 2... Ale też coś... Podzieliliśmy się łupem z innymi wilkami a 3 króliki zostawiliśmy dla siebie...
-Są pyszne! -Powiedziałem rozszarpując mięso
-Prawda! Nieźle nam poszło...
<Strasznie długie wiem... ale nie mam weny>
-Są pyszne! -Powiedziałem rozszarpując mięso
-Prawda! Nieźle nam poszło...
<Strasznie długie wiem... ale nie mam weny>
Od Megami do Ravena
Obudziłam się dosyć wcześnie.Było mi zimno, chodź leżałam na końcu jaskini.Chwilę tak leżałam, aż w końcu zdecydowałam się podnieść.Porozciągałam się, aby pobudzić wszystkie mięśnie i wyszłam z jaskini.Wciągnęłam nosem lodowate powietrze.Nie było to miłe uczucie.Zapominając o tym, ruszyłam zrobić sobie śniadanie.Gdy trochę pochodziłam po watasze w poszukiwaniu zwierzyny, zrobiło mi się cieplej niż wcześniej. W oddali zobaczyłam niskiego, czarnego z niebieskimi elementami basiora.Z tego co wiedziałam, należał do watahy od niedawna.Może dotrzyma mi towarzystwa. Podbiegłam do wilka, który już zdążył mnie zauważyć,
-Hej Meg!-Wykrzyknął gdy stanęłam obok.Z małym trudem przypomniałam sobie imię wilka.
-Ra...ven?
-Tak! Co u ciebie?
Zauważyłam, że szczeniak ma w siebie dużo energii.W sumie to jak każdy inny.Zrobiłam lekki uśmiech.-Wiesz...Pomożesz mi w polowaniu?
Wilk wyglądał jakby nie wiedział co powiedzieć, ale po chwili namysłu odezwał się.-Jakiś zaawansowany ze mnie łowca nie jest...ale mogę spróbować.
-Chodź za mną!-Powiedziałam machając ogonem.
Kątem oka spoglądałam na Ravena idącego obok mnie.Przybliżyłam nos do ziemi.
-Króliki..-Szepnęłam wciągając powietrze.-To coś prostego.We dwójkę upolujemy ich nawet sześć.
-Ale aż taki głody nie jestem!-Wilk się zaśmiał.
-W takim razie, upolujemy tylko tyle ile jest nam potrzebne, resztę zostawimy innym.
Zatrzymaliśmy się w środku lasu.Dookoła było widać królicze nory.
-Ile ich tu musi być...-Raven wsadził głowę do jednej dziury.-Jak my mamy je zjeść?Chyba nie będziemy tam wchodzić.
-Oczywiście, że nie.-Powiedziałam siadając obok nory.-Trzeba zaczekać, aż same wejdą.Trzeba pozostać cierpliwym.
Po minie wilka było widać, że w cale nie chce mu się czekać, ale z niechęcią usiadł obok. Chwilę później z dziury zaczął wychodzić biały, tłusty królik.
-Zaczekaj...-Popatrzyłam na Ravena przygotowującego się do skoku.-Teraz!
Wilk bez problemu dorwał białą kulkę.Ja zrobiłam to samo z następnym królikiem.Wzięliśmy swoje ofiary i odeszliśmy na kilka metrów.
-Świetnie ci poszło.-Powiedziałam kładąc zwierze na śniegu.
<Raven?>
-Hej Meg!-Wykrzyknął gdy stanęłam obok.Z małym trudem przypomniałam sobie imię wilka.
-Ra...ven?
-Tak! Co u ciebie?
Zauważyłam, że szczeniak ma w siebie dużo energii.W sumie to jak każdy inny.Zrobiłam lekki uśmiech.-Wiesz...Pomożesz mi w polowaniu?
Wilk wyglądał jakby nie wiedział co powiedzieć, ale po chwili namysłu odezwał się.-Jakiś zaawansowany ze mnie łowca nie jest...ale mogę spróbować.
-Chodź za mną!-Powiedziałam machając ogonem.
Kątem oka spoglądałam na Ravena idącego obok mnie.Przybliżyłam nos do ziemi.
-Króliki..-Szepnęłam wciągając powietrze.-To coś prostego.We dwójkę upolujemy ich nawet sześć.
-Ale aż taki głody nie jestem!-Wilk się zaśmiał.
-W takim razie, upolujemy tylko tyle ile jest nam potrzebne, resztę zostawimy innym.
Zatrzymaliśmy się w środku lasu.Dookoła było widać królicze nory.
-Ile ich tu musi być...-Raven wsadził głowę do jednej dziury.-Jak my mamy je zjeść?Chyba nie będziemy tam wchodzić.
-Oczywiście, że nie.-Powiedziałam siadając obok nory.-Trzeba zaczekać, aż same wejdą.Trzeba pozostać cierpliwym.
Po minie wilka było widać, że w cale nie chce mu się czekać, ale z niechęcią usiadł obok. Chwilę później z dziury zaczął wychodzić biały, tłusty królik.
-Zaczekaj...-Popatrzyłam na Ravena przygotowującego się do skoku.-Teraz!
Wilk bez problemu dorwał białą kulkę.Ja zrobiłam to samo z następnym królikiem.Wzięliśmy swoje ofiary i odeszliśmy na kilka metrów.
-Świetnie ci poszło.-Powiedziałam kładąc zwierze na śniegu.
<Raven?>
7.02.2018
Od Ravena do Kai
Schowałem się w jednej z ciemnych szczelin sufitu aby nikt mnie nie widział...
Choć ja widziałem sporo... Czekałem tu na Lię. by zrobić jej kolejnego psikusa... zamiast niej do jaskini weszła Kaja... moja koleżanka z sierocińca... A że tu weszła stała się moim celem...
-Jest tu ktoś? -Zapytała wilczyca
Siedziałem cicho... i rzuciłem swój sztylet prosto koło jej tylnej nogi...
-Aaaa!
-Nie uciekniesz mi! -Powiedziałem mrocznym głosem
-Pff... Rav?
-Serio?! Nie dałaś się babrać?
-O-Oczywiście że nie! Poznałam twój głos! A ty nie jest-eś straszny!
-Taaaaa na pewno.... -Wiem że się przestraszyła... ale jak chce...
-Więc co ty tu robisz? -Wandera usiadła na jednym z kocyków
-Czaiłem się na Lię... ale że ty przyszłaś...
-A po ci Lia?-poruszyła kilka razy brwiami
-Założyłem się z moim cieniem że zrobię jej 50 udanych psikusów!
-Z twoim cieniem? Ty na prawdę nie masz przyjaciół! -Kaja zaczęła się na cały głos śmiać! Że aż jeden z wilków zaglądną co tu się dzieje, ale widząc nas tylko się uśmiechnął i poszedł
-Bardzo śmieszne!
<Brak weny robi swoje ;*>
Choć ja widziałem sporo... Czekałem tu na Lię. by zrobić jej kolejnego psikusa... zamiast niej do jaskini weszła Kaja... moja koleżanka z sierocińca... A że tu weszła stała się moim celem...
-Jest tu ktoś? -Zapytała wilczyca
Siedziałem cicho... i rzuciłem swój sztylet prosto koło jej tylnej nogi...
-Aaaa!
-Nie uciekniesz mi! -Powiedziałem mrocznym głosem
-Pff... Rav?
-Serio?! Nie dałaś się babrać?
-O-Oczywiście że nie! Poznałam twój głos! A ty nie jest-eś straszny!
-Taaaaa na pewno.... -Wiem że się przestraszyła... ale jak chce...
-Więc co ty tu robisz? -Wandera usiadła na jednym z kocyków
-Czaiłem się na Lię... ale że ty przyszłaś...
-A po ci Lia?-poruszyła kilka razy brwiami
-Założyłem się z moim cieniem że zrobię jej 50 udanych psikusów!
-Z twoim cieniem? Ty na prawdę nie masz przyjaciół! -Kaja zaczęła się na cały głos śmiać! Że aż jeden z wilków zaglądną co tu się dzieje, ale widząc nas tylko się uśmiechnął i poszedł
-Bardzo śmieszne!
<Brak weny robi swoje ;*>
5.02.2018
Nowy szczeniak!
Właściciel: Weryla
Imię: Raven -Rav
Wiek: 9 miesięcy
Płeć: Basior
Cechy fizyczne: Szybko Biega, Dobry w szermierce
Cechy Charakteru: Niezwykle sprytny i przebiegły jak na szczeniaka, Dąży do każdego celu jaki sobie postawi. Ale wbrew temu jest bardzo miły i pomocny.
Cechy szczególne: Dziwne znaki na całym ciele
Lubi: Szermierkę, Wyścigi, Robienie psikusów Alfie, Siedzenie i czajenie się w ciemności, nurkowanie
Nie lubi: Drwienie z niego, Pouczania,
Boi się: Wywalenia
Historia: Urodził się
Coins: 5
Zauroczenie: Kaja i Megami
Rodzina: Nie wiadomo, Został Porzucony
Głos: Nightcore- Whistle
Jaskinia: Sierociniec
Towarzysz: Nie ma
Czystka!
Dobra. Nareszcie czystka. Ci co chcą zostać, mówią na komentarzach na dole, ewentualnie na poczcie prywatnej. Na odpowiedź czekam od... jutra do następnego wtorku. I koniec. Potem zostanie zrobiona lista tych którzy zostają i tych co odchodzą.
Noc oczyszczenia czas zacząć.
Noc oczyszczenia czas zacząć.
~Lia
Od Tori do Temisto
Jutro do szkoły! Seven i Tora to jakoś przeżyją. Nie ja. Ja siedziałam skwaszona na poduszce. Mimo, że mieliśmy tylko jedną lekcję, i przychodziliśmy na wybrane godziny, to jakoś nie czułam się lepiej. Czytanie i pisanie... mówiła coś o tym Kaja, stawiając na stole ciężki podręcznik. Alfabet umiem, oraz jako tako liczyć, ale zwykle moje próby kończą się błędem. Zaczęłam wydłubywać czerwone pestki granatu. Jedzenie roślin mi nie przeszkadzało.Zobaczyłam lekko prószący śnieg. Nareszcie! przez ostatni miesiąc była plucha! Szybko zeskoczyłam i pobiegłam do wyjścia, lesz gdy już miałam dotknąć śniegu, coś mnie powstrzymało przytrzymując za ogon.
- A dokąd to? - mama patrzyła na mnie z lekkim uśmiechem
- Na dwór - odpowiedziałam
- Możesz się przeziębić. Jest minusowa temperatura.
- To ja wezmę szalik.
- A jak się zgubisz?
- Chodziłam z tatą na polowania. Nie zgubię się.
- Ech.... no dobrze - westchnęła. Zaczęła obwiązywać mnie miękkim, wełnianym, niebieskim szalikiem. - Idź już.
- Dzięki! - wybiegłam na dwór
- Tylko nie wchodź na zamarznięte stawy i jeziora! - usłyszałam za sobą. Biegłam truchtem przez polankę z dziwnymi, wysokimi kamieniami. Miałam przymrużone oczy i wyciągnięty język łapiący pojedyncze płatki śniegu. Doszłabym tak pewnie do rzeki, gdybym nie weszła na coś... małego i miękkiego.
- Przepraszam. - powiedziałam szybko, odskakując.
< Temisto? >
To się nazywa nuda.
Wzięło mnie na cytaty. Ktoś też tak ma? xD
I nie mogłam używać Polskich znaków w tej czcionce. Więc...
2.02.2018
Od Silvera do Daiki
Nocne spacerki relaksowały mnie po ciężkim dniu i dawały czas na myślenie. O tej porze w lesie nie było żywej duszy. Przynajmniej tak na początku myślałem, bo nigdy nikogo nie spotkałem. Nagle coś zaczęło szeleścić w krzakach, więc przyjąłem postawę obronną.
- Kto tam jest? - krzyknąłem ostrzegawczo, a z krzaków wyszedł czarny wilk.
- Emm...Jestem Daiki. - powiedział
- Czekaj to ty jesteś tym nowym? - zapytałem.
- Tak. Nie chciałem cię przestraszyć. - prychnąłem na jego słowa.
- Nie przestraszyłem się. Jestem Silver i witam cię w watasze.
- Fajnie, że kogoś poznałem.
- Kto by się nie cieszył z poznania mnie? - zaśmiałem się, a basior prychną. W tym momencie poczułem, że się dogadamy.
1.02.2018
Nowy basior! Daiki
Howrse: rose369
Imię: Daiki
Wiek: 4 lata
Płeć: basior
Żywioł: Burza, Mrok, Czarna Magia
Stanowisko: szpieg
Cechy fizyczne: Daiki jest bardzo sprytny i szybki, potrafi niezauważony wkradać się do wielu miejsc. Nie jest zbyt silny w walce, ale potrafi wykorzystać każdą sposobność, aby wygrać z mocniejszym przeciwnikiem.
Cechy Charakteru: Jest skryty, nie mówi o sobie więcej niż trzeba. Jest typem samotnika, ale gdy trzeba pójdzie na jakieś większe wydarzenie. Od utraty rodziny nie przywiązuje się do innych wilków i miejsc. Gdy się go lepiej pozna to okazuje się być rozgadany, pewny siebie i sarkastyczny. Jest on także wrażliwy, czego stara się nie pokazywać.
Cechy szczególne: ma znaki na ciele, które potrafi ukryć.
Lubi: Nocne spacery.
Nie lubi: Miejsc zatłoczonych miejsc.
Boi się: Że się przywiąże i straci kolejną watahę.
Moce: Potrafi wywoływać i kontrolować burzę. Dzięki żywiołowi mroku może stworzyć ciemną osłonę, w której tylko on widzi albo zastosować taką, w której widzą również inne wilki mroku. Potrafi także wykonać różne zaklęcia czarnomagiczne i rzucać klątwy, cały czas się w tym kierunku doskonali, ale swoich mocy używa tylko w dobrym zamiarze.
Historia: Wiódł beztroskie dzieciństwo z siostrą i rodzicami, skończyło się gdy miał ponad rok. Do jego watahy dołączyły dwa nowe wilki, basiory. Mniej więcej trzy miesiące później, na nocnym spacerze zobaczył jak dwa osobniki wychodzą z jaskini alfy, a przy okazji głównego dowódcy straży. Nie przejął się tym za bardzo, ponieważ dobrze znał Irmo i Aerysa, przynajmniej tak mu się wydawało. Poszedł dalej w głąb lasu, po kilkunastu minutach zobaczył dym i idący w jego kierunku ogień. Zaczął uciekać. Biegł przed siebie i wpadł do jakiejś jaskini, zemdlał. Nie wie po jakim czasie, ale się obudził, znalazł wyjście i ruszył w kierunku głównej siedziby watahy. Gdy był w pobliżu, usłyszał obce głosy, zaczął się skradać i zobaczył nieznane mu wilki, więc skierował się w kierunku rodzinnej jaskini. Przed wejściem dostrzegł sporo krwi, w głowie kłębiły mu się najgorsze myśli. Na progu zobaczył leżące ciało, to był jego nieżywy ojciec, szukał matki i siostry, ale na próżno, nigdzie ich nie było. Do jaskini wszedł Duncan, dowódca łowców i poszli się ukryć w bezpieczne miejsce, po drodze opowiedział mu całą historie, o tym jak został zabity alfa, spora część stada, ale dowiedział się, że jego siostra i matka uciekły. Daiki rozpoczął poszukiwania, które nadal trwają, przeszedł już przez wiele watah, w każdej był maksymalnie pół roku, aż dotarł do tego miejsca, ze źródeł dowiedział się, że niedaleko może znaleźć część swojej roodziny.
Zauroczenie: -
Partnerka: -
Szczeniaki: -
Jaskinia: Link
Amulet: Link
Coins: 0
Towarzysz: Link
Inne zdjęcia:
Bez znaków: Link Z siostrą jako szczeniaki: Link Gdy używa swoich mocy: Link Rzeczy ze sklepiku: 0 Rzeczy znalezione w op: 0 Dodatkowe informacje: Lepiej nie budzić go w nocy, może wtedy zaatakować, na szczęście jeszcze żadnemu wilkowi nie zrobił krzywdy. Umiejętności: : Siła: 75 : Zręczność: 125 : Wiedza: 150 : Spryt: 200 : Zwinność: 100 : Szybkość: 75 : Mana: 75
Bez znaków: Link Z siostrą jako szczeniaki: Link Gdy używa swoich mocy: Link Rzeczy ze sklepiku: 0 Rzeczy znalezione w op: 0 Dodatkowe informacje: Lepiej nie budzić go w nocy, może wtedy zaatakować, na szczęście jeszcze żadnemu wilkowi nie zrobił krzywdy. Umiejętności: : Siła: 75 : Zręczność: 125 : Wiedza: 150 : Spryt: 200 : Zwinność: 100 : Szybkość: 75 : Mana: 75
Subskrybuj:
Posty (Atom)