4.05.2018

Od Leło Ciong Dalrzy Liji

Siedziałem w jaskini Alfy. W sumie, nie było to takie złe, nawet dobrze się bawiłem. Ale nie dawałem tego po sobie poznać. Co jakiś czas rzucałem nienawistne spojrzenia w stronę Lii. Przez nią traciłem mój cenny czas.
- No, to jakie babeczki robimy? - spytałem na samym początku, kiedy podstawowe składniki zostały w miarę ogarnięte i rozstawione na stole.
- Czekoladowe! - stwierdził szczeniak, z niecierpliwością zacierając łapy.
- Tylko mają być z kremem - upomniała się Lia, leżąca nieopodal na grzybie, pod kocem.
- Co takiego? Nie dosłyszałem - powiedziałem z przekąsem.
- Czy łaskawy pan mógłby przyozdobić swoje wypieki kremem? - ponowiła pytanie wadera, patrząc na mnie znudzonym wzrokiem. - Najlepiej truskawkowym.
- Yhym - mruknąłem pod nosem. - Już się robi.
Szybko przypomniałem sobie przepis. Dobra, jeśli chodzi o to wcześniejsze "nie umiem gotować", to przyznaję, iż było to kłamstwem. No ale jeśli miałem iść piec babeczki, tym samym marnując czas, w którym mogłem zrobić tak wiele... Trzeba było łapać się wszystkiego.
Najpierw do miski wsypaliśmy mąkę, kakao, sodę oczyszczoną i proszek do pieczenia. Po małym wymieszaniu składników dodaliśmy cukier, cukier waniliowy, oraz kilka zachęcająco pachnących aromatów i parę różnych przypraw, m.in. miętę. Rozmiksowane wcześniej jajka i mleko, czyli aktualnie masę mleczno-jajeczną wlaliśmy do suchych składników. Następnie dodaliśmy do tego roztopione masło. Na koniec mleczną czekoladę. Wsadziliśmy to do piekarnika. Przepis jest prawdziwy, jakby co..
No, to teraz pora na krem... Wziąłem truskawki, mleko, trochę cukru i wszystko co tam do niego potrzebne. Zmiksowałem to wszystko. Kiedy przechodziłem koło Lii, zmierzając ku niemiłosiernie pipczącemu piekarnikowi - oczywiście przez przypadek - potknąłem się, a miska z kremem wylądowała tuż na głowie wadery. Zacząłem się głośno śmiać.
<Liaaaaa?>


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz