Biorąc pod uwagę powagę sytuacji, w jakiej postawiła mnie Stormy, wiedziałam, że muszę jej pomóc. Nie zniosłabym, gdyby nie mogła porozmawiać ze swoją mamą choć raz w życiu... Zarówno życiu Stormy jak i jej matki, ale tu już mowa o życiu w Zaświatach. Wiedziałam też, że będę musiała przygotować waderę na to, co może zobaczyć w Zaświatach. Może to być jedna z lepszych przygód w jej życiu, jeśli nie miała wrogów i jej zmarli przodkowie, rodzina czy przyjaciele są do niej dobrze nastawieni... Jeśli nie...
Możemy nie wrócić z Zaświatów same.
- Dobrze Stormy... Musimy udać się nad Jezioro Dusz. Tam będzie najlepsza energia i miejsce do wykonania procesu przeniesienia Cię do Zaświatów. - powiedziałam, wstając od skończonego posiłku. - Musimy ruszać, akurat będziemy o zmroku, co spowoduje, że energia bytów, moce Zaświatów i zaklęcie, kóore na Ciebie rzucę będzie miało najsilniejszą moc. Muszę tylko przypomnieć sobie runę, którą muszę oznaczyć Twoją duszę na wypadek, gdybyś się zgubiła. - rzuciłam patrząc na wystraszoną minę wadery.
- Zgubiła? Zaświat jest... Jest aż tak duży? - zapytała przełykając ślinę. - Nie wiem czy sama sobie poradzę... Nigdy tam nie byłam Vila...
- Spokojnie Si. Nie zostawię Cie samej i pójdę z Tobą, ale nie mamy pewności, co zastaniemy po drugi stronie i jak obiorą nas byty, które zamieszkują Krainę Umarłych. - odpowiedziałam szybko z empatią, by uspokoić waderę. Od razu widziałam ulgę na jej pysku.
W końcu zebrałam się i powiedziałam waderze, że musimy iść. Był wieczór, a że wieczory w lecie są dość długie miałyśmy w opór czasu do przygotowania się, więc postanowiłam porozmawiać z Si o jej matce Nike, do której chce się wybrać.
- Wiesz Stormy... To może być dla Ciebie ciężkie, żeby wracać do przeszłości, ale niestety muszę wiedzieć coś o duchu Twojej matki... To znaczy... O Twojej matce za życia. Wiesz, Zaświaty tak działają, że wilk po śmierci trafiając tam, nie młodnieje, ani nie starzeje się, więc zapewne zobaczysz Nike w takim stanie, w jakim umierała. Nie będzie to oczywiście straszny widok. Ciało, które się rozkłada nie ma nic wspólnego z duszą, do której Ty dzisiejszego wieczoru pójdziesz. - powiedziałam, zerkając na zaciekawioną waderę.
- Jasne, więc... Moja mama Nike to mieszkanka Wysoko Górskiej Watahy, która mieściła się na Dalekim Zachodzie. Poślubiła mojego ojca. Był najlepszym ojcem na świecie. Niestety moja mama nie miała kolorowo i... Umarła po porodzie. To było kilka godzin. Nie było dla niej ratunku. Była Aniołem, który tryskał szczęściem i miłością do każdego. Pragnęła być kochająca partnerką i matką. Bardzo mnie chciała, ale kiedy szaman postawił jej diagnozę... Chorowała na raka i niemający na to wytłumaczenia szaman powiedział, że ja jako nienarodzone szczenię mogę być powodem cierpień mojej matki. Nike niestety nie zaakceptowała tego, nie mogła pogodzić się z chorobą. Moja rodzina mówiła, że była piękną waderą. Była dobra, kochająca i uczciwa. Anioł. Po prostu Anioł. Mówili, że jej śnieżnobiałe futro pięknie podkreślał błękitny nosek i łapki. Chciałabym móc ją poznać. Mam nadzieję, że nie ma mi za złe. - powiedziała Stormy, opuszczając łeb.
- Nie martw się — powiedziałam, pocieszająco — Nike na pewno nie miałaby Ci za złe tego, że była nieuleczalnie chora. To nie Twoja wina. - rzekłam.
- Miała 5 lat. Tak jak mój ojciec. Ciekawe jak wyglądała. Wiesz... Nie miałam okazji jej poznać. - powiedziała Stormy.
- Z pewnością wygląda tak samo niesamowicie jak Ty. Myślę, że to po niej odziedziczyłaś takie piękne skrzydła.
- Tak myślisz? Też chciałabym, żeby to była prawda. - odparła Si opowiadając mi jeszcze trochę małych szczegółów usłyszanych o Nike od rodziny. Po niecałej godzinie byliśmy na miejscu. Słonce już prawie całkowicie zniknęło za horyzontem, więc zostało nam tylko przygotować się do procesu przejścia do Zaświatów. Musieliśmy tylko wybrać bezpieczne miejsce i wykryć jak najwięcej obecności bytów, by można było celować w jakiekolwiek 'zaduszone' miejsce po drugiej stronie.
- Si... Musisz coś wiedzieć przed tym wszystkim. Niektóre dusze, które mają złe zamiary, nie lubią Cię, albo po prostu uprą się na Ciebie w zemście za swój koniec czy życie na naszej Ziemi... One mogą chcieć Cię skrzywdzić. Niektóre z nich będą próbowały zabrać Ci kontrolę nad swoją duszą i wrócić jako Ty do twojego ciała. Wtedy zostaniesz w Zaświatach na zawsze... Musisz się bardzo pilnować i nie możesz nikomu ufać oprócz mnie, dobrze? Niestety, ale Twojej matce też nie możesz do końca ufać. Nie mamy pewności co do jej zachowań i zamiarów. Może chcieć Cię wykorzystać i się ożywić Twoim kosztem. Nie możesz po prostu we wszystko wierzyć. Musisz trzymać dystans i za każdym razem musisz zakończyć rozmowę z bytem i poprosić go, by za Tobą nie podążał, żeby Cię zostawił. Nie chcemy, by jakiś duch wydostał się z nami i próbował zrobić nam krzywdę w realnym świecie. Okej? - zapytałam Si czy wszystko rozumie.
- Jasne. Obiecuję, że nie będę nikomu ufać i będę się pilnowała tylko Ciebie Vi. - powiedziała, przytakując mi.
- Daj mu swoją łapę. Dostaniesz ode mnie magiczną runę, która ochroni Cię w większej mierze przed złą energią i próbami napaści na Twoje ciało i duszę. Byty wykorzystują różne sposoby. Zarówno chakrę jak i litość ludzką. Musisz być czujna. - biorąc łapkę Si, wyznaczyłam magiczną runę na jej łapie i wymówiłam zaklęcie potwierdzające jej obecność w Zaświatach.
- Możemy już iść? - zapytała Si.
- Jeszcze chwilkę. Nie czuję jeszcze najsilniejszej energii. Usiać proszę przede mną, zrelaksuj się i zamknij oczy. Wyobraź sobie, że Twój duch opuszcza Twoje ciało, a Ty fruwasz nad nim. Nie wykonuj gwałtownych ruchów. Wycisz się.
Wadera wykonała wszystkie moje polecenia dokładnie. Jej ciało opadło na ziemię opuszczone, niczym śmierć. Wiedziałam, że jest już po drugiej stronie. Szybko przeniosłam się do niej. Siedziała tak samo wyciszona i uspokoją pośrodku niczego, na wielkim głazie. Dookoła była pustka. Zaświat w tym miejscu wydawał się okopy, ale za plecami Si widać było światło.
- Jesteśmy Si. Nie bój się. Możesz otworzyć oczy... - powiedziałam.
- Wow... - wyszeptała Stormy rozglądając się. Kiwnęłam jej głową na znak, żeby za mną szła. Prowadziłam ja niewidoczną prawie ścieżką. W Zaświatach panowała noc. Nie było nic widać. Po kilku minutach zaczęły przylatywać do nas duszyczki zmarłych wilków i przyglądać się nam. Wyłaniały się z każdej strony obserwując nas, ale każde z nich nie odważyło się nic zrobić. Dusze wręcz kłaniały się i ustępowały nam drogi.
- Vi... Dlaczego one się nas... Boją? - zapytała Stormy.
- Kochana... Jestem Panią Ciemności. Każdy tutaj wie, kim był mój ojciec. Jestem Królową Zła. One nie odważą się mnie atakować, Ciebie tym bardziej, widząc Cię ze mną. Prędzej zaczną nas bronić, niż będą chciały nas zabić. Jedyne dusze, które mogą odważyć się Cię skrzywdzić to niestety te, które niegdyś były dla Ciebie najbliższe. Tak działa śmierć. - odparłam.
Po niedługim czasie dobrałyśmy do wielkiego urwiska. Po wypowiedzeniu w myślach odpowiedniego czaru pojawił się dla nas most, którym spokojnie przeszłam z waderą. Czułam obecność jej matki na wzgórzu.
- Stormy. Twoja matka jest na Wzgórzu Dusz. Musimy teraz wejść na samą górę... - powiedziałam, wskazując jej ogromne wzniesienie.
- Pewnie... Dam radę. - powiedziała Si nieco spięta rozglądając się dookoła czy nikt za nami nie podąża. Dusze innych wilków już dawno zostały w tyle. Oczywiście na moje żądanie zaraz znów mogłyby się tutaj znaleźć i nas chronić, ale miałam dobre przeczucia. Kilkanaście minut zajęło nam wejście na wzniesienie. Prowadziłam Stormy, zerkając na nią co jakiś czas. Nie chciałam jej rozpraszać rozmową. Widziałam, jak stresuje się spotkaniem. Wchodząc na górę, ukazało nam się stare, potężne i wysokie drzewo. Nie miało na sobie liści. Dookoła było wiele palących się pięknie lamp i świetlików. Było widać idealnie każdy zarys, bo światło było imponująco jasne i czyste jak na Zaświat. Obok drzewa siedziała wilczyca. Śnieżnobiała Nike z błękitnymi łapami i nosem. Odwrócona plecami, zatracona we własnych myślach. Podeszłam wraz z jej córką bliżej. Dzieliło nas zaledwie kilka metrów, kiedy Nike odwróciła się. Moje oczy zaszły płomieniami, a wśród mnie zaczęły unosić się potężne smugi dymu i ognia. Nike wiedziała już, kto przyszedł.
- Vi... Córka Pana... Jaki zaszczyt mam Cię spotkać? - powiedziała Nike, kłaniając się przed nami.
- Wstań Nike... Przyprowadziłam Ci gościa. - rzekłam, a zza moich pleców wyłoniła się Si. Delikatnie i ostrożnie podeszła, by być na równi ze mną. Jej oczy powoli robił się wilgotne, a je ciało zaczynało się trząść. Ogon opadł, ukazując skruchę i tęsknotę.
- Nike. To Twoja córka. - powiedziałam i zniknęłam. Użyłam mocy niewidki, by móc bronić Si i być przy niej. Wiedziałam, że czuła moją obecność...
Kiedy zniknęłam...
>Stormy?;3<
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz