27.03.2020

Od Allena Cd Nashi


Na niebie zaczęły się zbierać ciemne chmury. Jednak nikt zbytnio się tym nie przejął. Nikt po za Haxem, który spoglądał w niebo. Miałem chwilę na odpoczynek zanim przygotują plac na następną konkurencję. Oddzieliłem się więc od innych i usiadłem obok indoraptora. Siedziałem w milczeniu spoglądając w dal. Wkrótce zostaliśmy zawołani na finałową konkurencję, którą był skok wzwyż. Ucieszyłem się na tą wiadomość. W laboratorium czasami robili nam konkursy. Były to np. walki na arenie, bieg z przeszkodami, kto pierwszy znajdzie ukrytą rzecz, skoki w dal no i wzwyż. Była to jedyna konkurencja której jeszcze w życiu nie przegrałem. Dlatego też gdy tylko ponownie poproszono nas o ustawienie się na wyznaczonym miejscu podbiegłem tam i czekałem na komendę. Pierwszy skakał Hirvi. Po przeskoczeniu pierwszej wysokości wrócił na linię startu. Teraz moja kolej i bez trudu przeskoczyłem nad przeszkodą. Dzięki silnym i dobrze wyćwiczonym mięśniom w łapach przeskakiwałem kolejne wysokości z łatwością. W końcu po wielu próbach mój przeciwnik zahaczył o przeszkodę. Na całe szczęście udało mu się wylądować, bez robienia sobie krzywdy. Po ogłoszeniu mojego zwycięstwa, dumny podszedłem do Nashi i zapytałem, czy pokaże mi miejsce o którym mówiła. Po chwili koło mnie pojawił się Hax, który ostrożnie poklepał mnie po głowie. Wiedziałem, że jest ze mnie dumny. Uśmiechnąłem się do niego, a on syknął przyjaźnie.
-W laboratorium dostałbym za to dobrą kolację - zaśmiałem się i widziałem że wadera chciała coś powiedzieć, ale przerwał jej grzmot.
Wystraszony podskoczyłem w miejscu. Spojrzałem na Nashi, ale najwidoczniej nie zauważyła mojej reakcji. Opiekunka zagoniła nas do środka sierocińca i oznajmiła, że będzie można wyjść dopiero kiedy pogoda się uspokoi. Po tych słowach udała się na górę, a my staliśmy nie wiedząc co robić. Jedna wadera zaproponowała grę w "Wendigo patrzy". Wszyscy się zgodzili i ustawili się na miejscach. Pierwszą rundę zagrali sami, a ja tylko przyglądałem się żeby zrozumieć zasady. Gra ta była dość prosta. Kiedy wilk odliczył do trzech i krzyknął "idzie Wendigo" odwracał się a reszta zawodników musiała zastygnąć w bezruchu. Kto tego nie zrobił odpadał. W drugiej rundzie ja także wziąłem udział. Na moje szczęście ani razu nie byłem Wendigo. Po sześciu rundach znudziło nam się i zastanawialiśmy się nad kolejnym zajęciem. Ktoś zaproponował kolejną grę którą był "murarz". Tak samo jak w ostatnim przypadku pierwszą rundę byłem jedynie obserwatorem. Gra polegała na tym że jeden wilk stał na środku sali, a pozostali musieli przebiegać na drugą stronę nie dając się złapać murarzowi. Kto został złapany siadał i tworzył "mur" utrudniający grę pozostałym. Kiedy dołączyłem do gry wilki stwierdziły, że to ja powinienem zostać murarzem. Jednak pomysł ten nie był dobry, ze względu na mój ogon. Nie chciałem nikogo przez przypadek zranić, a nie potrafiłem go kontrolować. Inni upierali się żebym to właśnie ja stał na środku i łapał innych. Wtedy na pomoc wkroczyła Nashi i stwierdziła że to ona chce być murarzem. Kiedy szła na środek spojrzała w moją stronę a ja skinąłem głową dziękując jej. Ta tylko puściła mi oczko i po tym jak stanęła na środku gra się rozpoczęła. Bieganie w te i z powrotem może być bardzo wyczerpujące, a szczególnie jak się jest po zawodach. Dlatego też po tym jak Nashi złapała wszystkich udałem się wraz z Haxem do pokoju. Indoraptor jak tylko znaleźliśmy się w środku podszedł do drzwi balkonu i otworzył je. Wyszedł na zewnątrz i spojrzał na mnie. Udałem się na balkon i usiadłem. Jaszczur usiadł tak aby zasłonić mnie przed deszczem. W czasie podroży często robił za "parasolkę". Siedzieliśmy tak przez długi czas i kiedy zaczynałem zasypiać usłyszałem:
-Allen, jesteś tu?
Towarzysz zrezygnowany wstał i wrócił ze mną do środka. Spojrzał na Nashi, która stała przy wejściu do pokoju i krótko zaryczał na nią. Pacnąłem go upominająco, a ten tylko otrzepał się i kucnął koło mnie.
-Chciałaś coś? - zapytałem

<Nashi?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz