11.12.2019

Od Vi cd Robin



Wzięłam głęboki wdech i uśmiechnęłam się.
- Jestem Vi, szaman. Przepraszam za wcześniej... chwila załamania.
- Rozumiem - odpowiedział Robin.
- Co tu robisz o tak późnej porze? - zapytałam spoglądając na jezioro z którego przed chwilą wyskoczyła rybka, by po krótkiej chwili ponownie zniknąć pod powierzchnią wody. - Może to tereny watahy, ale kręci się tu dużo nieprzyjaznych stworzeń...
- Zgubiłem się - odparł trochę ciszej
Odpowiedziałam mu, że to nic ponieważ ja również dalej się gubię bo tereny watahy są tak duże i jak się chce zwiedzać to lepiej z kimś. Zaproponowałam mu również pomoc w odnalezieniu domu. Było już ciemno, niebezpieczeństwo mogło się kryć na każdym kroku, a idąc razem byłoby troszkę bezpieczniej. Robin jednak odmówił dając do zrozumienia, że gdybyśmy znaleźli jaskinię, to musiałabym wracać sama. Ja jednak odparłam, że lepiej znam teren więc żeby się nie martwił bo trafię do swojej jaskini, unikając niebezpiecznych miejsc.
- Jak nie to będziemy tu siedzieć i marznąć a zaraz pewnie staniemy się pożywką dla jakiś demonów, albo dziwnych stworzeń które się tu kręcą... O! Kenny ostatnio mówił, że widział Wendigo!
Basior po chwili zastanowienia się zgodził się. Uśmiechnięta i zadowolona z siebie, że nareszcie mogę pomóc ruszyłam za wilkiem, który skierował się w stronę z której wcześniej przyszedł. Nie będąc pewna o czym mogę rozmawiać z Robinem, szłam w milczeniu. Mogę powiedzieć, że czułam się pewniej idąc z kimś, jednak dalej reagowałam na każdy dźwięk. Sama siebie nastraszyłam mówiąc o potworach i demonach. W pewnym momencie potknęłam się o coś i zdenerwowana przystanęłam. Skupiłam się na przestrzeni przede mną i już po chwili znalazł się tam świetlik. Robaczek ten mało oświetlał więc skupiłam się bardziej i po chwili wokół nas latała mała chmurka świetlików. Teraz lepiej! Widziałam wszystko co było przed nami i co najważniejsze co mam pod łapami.
- Gratuluje, że nareszcie na to wpadłaś - powiedział jeden z głosów
Na ten komentarz jedynie wywróciłam oczami i wznowiłam marsz. Postanowiłam przerwać ciszę zadając pytanie i tak po chwili zaczęła się całkiem ciekawa rozmowa o wszystkim i niczym, która została przerwana przez ryk. Oboje się zatrzymaliśmy, a ja zniszczyłam iluzję. Teraz nie widziałam kompletnie nic. Staliśmy chwilę, chcąc upewnić się czy jest bezpiecznie. Niczego więcej nie usłyszeliśmy. Przywróciłam więc iluzję, jednak nie była ona tak mocna jak przed chwilą i co chwilę jakiś robaczek to znikał, to pojawiał się. Im dalej szliśmy tym bardziej byłam zmęczona, aż w końcu moja moc całkowicie się wyczerpała i świetliki zniknęły. Najgorsze było to że przez ciemność nie wiedziałam nawet gdzie jesteśmy.
- Dobra, nie mam już więcej mocy i nie mam pojęcia gdzie jesteśmy - przyznałam - trzeba coś wymyślić... Jakiś pomysł?

<Robin?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz