30.12.2019

Od Shiry CD Tenshi "zabawa w hodowanie" #6

- Musimy się śpieszyć. To już 2 dzień jak się rozłożyli w górach, jutro będą się zbierać pod wieczór. Trzeba będzie lecieć. - oznajmiła Tenshi.
Spokojnie przeanalizowałam to, co powiedziała. Lecieć? Super!
- Lećmy więc! - zawołałam nieco zbyt entuzjastycznie, po czym wbiłam się w powietrze.
Tenshi zaraz uczyniła to samo, żeby nie zostać w tyle. Fajnie się tak leciało z kimś u boku. Trzeba przyznać, że dawno tego nie robiłam. Cudownie było podziwiać widoki razem z waderą. Lecąc nie za wysoko widziałyśmy dokładnie każdy szczegół. Ja dostrzegłam nawet bawiące się gdzieś w dole szczeniaki. Las z góry wyglądał wyśmienicie. Chłodny, zimowy wiatr targał nasze futra ile wlezie, szum jego drażnił wrażliwe uszy. Oczywiście cała droga nie mogła trwać spokojnie.
- Kto pierwszy do tamtej chmury! - krzyknęłam i rzuciłam się w stronę wskazanej chmury.
Zaskoczona i nieco zdezorientowana Tenshi oczywiście nie dała za wygraną, niemal od razu ruszając w pościg. Szczerze mówiąc nie spodziewałam się, że będzie taka szybka. No, trafił mi się trudny przeciwnik. Zamachałam silniej potężnymi skrzydłami, ale nie dało to wyczekiwanego efektu. Nadal zostawałam w tyle. Co prawda mogłabym użyć tutaj magii wiatru, ale po co. Nie chciałam oszukiwać. Wysiliłam się na jeszcze większe przyspieszenie. Ha! Jednak powoli ją doganiałam! 
Koniec końców Tenshi i tak wygrała, z impetem wlatując w biedną małą chmurkę. Nie dzieliła nas duża odległość, ale jednak.
- Ha, wygrałam! - wydyszała zadowolona wadera.
Wytknęłam jej język w odpowiedzi, ale na moim pysku wcale nie było widać złości. Obydwie głośno się roześmiałyśmy. 
Później droga mijała jakoś szybciej. Co chwila popisywałyśmy się jakimiś powietrznymi akrobacjami, jedna po drugiej śmigała wywijając pętle czy inne takie. W końcu stwierdziłyśmy, że musimy się kiedyś nauczyć sztuczek od tej drugiej. Nie tak długo potem, nareszcie dotarłyśmy na miejsce. Wylądowałyśmy już dosyć zmęczone. Setki stoisk i tysiące towarów. Tam zabawki, tu broń, jeszcze gdzie indziej jedzienie. Tu i ówdzie przetaczały się czyjeś sylwetki, panował ogólny gwar.
- No, to jesteśmy - rzuciłam w stronę wadery.

<Tenshi?>

29.12.2019

Nowy wilk! Abir


Autor grafiki: [Snow-Body] 


Właściciel: cruise@o2.pl
Imię: Abir, oznaczające 'zapach'.
Wiek: 3 lata. Sam jednak twierdzi, iż gdyby zliczyć przeżyte lata poprzednich jego wcieleń, wyszłoby tego około setki.
Płeć: Basior.
Żywioł: Jego żywiołem jest Energia.
Stanowisko: Nauczyciel Zielarstwa.
Cechy fizyczne: Abir jest wilkiem szczupłym z trochę poniżej przeciętnym wzrostem. Posiada jednak długie łapy, które wizualnie dodają mu ów wzrostu nieco więcej. Jest także właścicielem miękkiego, pofalowanego ogona i dłuższego futra na klatce piersiowej czy szyi. Ma długie uszy, które niegdyś pomagały mu nieco schłodzić się w upalnych promieniach słońca. Mięśnie na jego ciele, choć tak naprawdę znikome, zdają się być w miarę widoczne, a jego sylwetka wydaje się być zadbana przynajmniej w jakimś stopniu. Posiada mimo to widoczne niektóre pary żeber, które jednak niezbyt mu przeszkadzają. Jego ciemne futro przyciągało ciepło, co kiedyś mu bardziej przeszkadzało, teraz jednak jest tak naprawdę na jego korzyść. Lekka sylwetka, jasne oczy, delikatny kształt pyska i sposób poruszania się sprawia wrażenie, jak gdyby ten miał być samicą.
Co do jego umiejętności fizycznych, nie są one zbytnio rozwinięte. Nie jest silny, wręcz przeciwnie, co jest powodem tego, że nie przepada za walką wręcz i zazwyczaj ją odpuszcza. Choć ma naprawdę ostre zęby, zacisk jego szczęk również nie jest mocny, co nie pomaga mu w polowaniu na większą zwierzynę. Nie jest też zbytnio wytrzymały, bywa, że szybko się męczy. Jest jednak bardzo szybki, potrafi rozwinąć naprawdę duże prędkości, a przy tym zachować przyczepność do podłoża i wymijać wszelkie przeszkody na swojej drodze za sprawą swojej gibkości i zwinności, co czyni go idealnym myśliwym, jeśli chodzi o małe, szybkie pożywienie, jak na przykład wszelkiego rodzaju gryzonie i zające.
Cechy charakteru: Jest on wilkiem, który z pozoru sam nie wie czego chce. Cały czas ukrywa swoje prawdziwe oblicze za maską, która, jak jeszcze nie nie zdążył się przekonać, powoduje więcej szkód aniżeli daje jakiekolwiek korzyści. Odrzuca każdą próbę zawarcia z nim przyjaźni zastawiając się tym, iż osoby, które ów przyjaźń chcą mu okazać, nie są ani trochę tego godne. W rzeczywistości jednak jest tak bardzo samotny, co ciągnęło się za nim od naprawdę wczesnego dzieciństwa, że obawia się, iż potencjalnego przyjaciela straci bardzo łatwo ze swojej winy. Nie chce więc zawierać znajomości, by po krótkim czasie je utracić i ponownie zostać samemu.
Wiele osób nazwałoby go bez wahania narcystycznym. Jedynie on, tylko on i wyłącznie on. W rzeczywistości jednak jedynie stara się przypodobać innym. Skoro w końcu jego oczy dostrzegą to, co chcą zobaczyć inni, wtedy będzie dobrze, racja? Cały czas stara się coś w sobie zmieniać, dowartościowywać się na innych, byleby tylko wmówić sobie, że inni faktycznie zaakceptują kogoś z jego wyglądem. On bowiem zupełnie się sobie nie podoba, myśli więc, że skoro on nie potrafi zauważyć w sobie żadnej cechy uważanej za powszechnie ładną (choć być może tylko wydaje mu się, że ów cechy istnieją?), to nikt w nim tego nie zauważy, a wtedy spotka się z jeszcze większym odrzuceniem i samotnością. Nikt tak naprawdę nie wie, dlaczego tak sobie wymyślił, łącznie z nim samym. Być może za sprawą tego, że nie dostawał wystarczającej ilości uwagi, kiedy był jeszcze zupełnie mały?
Nikt nie nauczył go, jak należy postępować wobec reszty. Podczas witania się z kimś jest zupełnie zagubiony, nie ma pojęcia co robić, co powiedzieć, o czym rozmawiać. Każde spotkanie z wilkiem wykazującym chęć jakiejkolwiek rozmowy z nim powoduje w nim skrycie ciekawość, zafascynowanie ów osobnikiem, zainteresowanie tym, co chce mu przekazać, choć z zewnątrz wychodzi to zupełnie inaczej i sprawia wrażenie, jak gdyby wcale go to nie obchodziło. Kiedy jednak wkręci się w rozmowę, a ktoś zechce poznać go bliżej, z pewnością jego próby zbliżenia się staną się zupełnie natrętne, jak gdyby wciąż był szczenięciem domagającym się uwagi, poszukującym atencji u innych. Bardzo potrzebuje bliskości, wręcz desperacko domaga się jej przy bliższym zapoznaniu. To tylko uświadamia w tym, jak bardzo samotny i pozostawiony samemu sobie był i nadal jest.
Cechy szczególne: Naturalnie jest to dość delikatny, niepodobny do samca wygląd, liczne bransolety ze szczerego złota na trzech jego łapach i niebieskie kwiaty zdobiące jego futro, a także wysoka, ozdabiana obroża. Na jego grzbiecie znajdują się dwie pary oczu z jednym dodatkowym, o niebiesko-czarnej barwie z domieszką złota. Kolejnym znakiem szczególnym jest jego nietypowe umaszczenie głowy, z lekka przypominające czaszkę, a także znak znajdujący się nad jego oczyma. Same jego tęczówki również zasługują na uwagę ze względu na to, iż choć z daleka wydają się być zupełnie białe, z zupełnego bliska zauważyć można tęczowe światełka odbijające się w nich.
Lubi: Do rzeczy tego typu można z pewnością zaliczyć jego złotą, drogocenną biżuterię oraz niebieskie kwiaty wplecione w ogon, o wyjątkowo słodkim zapachu. Dodatkowo lubi podziwiać wschody i zachody słońca.
Nie lubi: Oczywiście być niedocenianym, pozostawionym samemu sobie, nie będąc czyimkolwiek zainteresowaniem. Najmniejszy błąd w nim wywołuje w nim dość spore kompleksy, więc mimo wszystko nie lubi siebie, jak mogłoby się to w końcu wydawać.
Boi się: Pozostania samemu. Choć z reguły odpycha od siebie innych, którzy, jak twierdzi, 'nie zasługują na jego towarzystwo', w głębi siebie nie chce, aby Ci zostawiali go bez niczego przy duszy. Cierpi także na pnigofobię, tj. lęk przed uduszeniem się.
Moce: Nie potrafi zbyt wiele, bardziej nadrabia to umiejętnościami hodowli wszelkich roślin i posługiwania się ziołami. Jedyną jego mocą, którą opanował do perfekcji, teraz jedynie poznając więcej jej zastosowań, jest przekazywanie dobrej czy złej energii innym. Za jej pomocą potrafi diametralnie polepszyć lub zepsuć komuś humor, a efekt działania pod wpływem tej umiejętności nasila się w zależności od tego, jak bardzo ów delikwenta zna. Im lepiej, tym moc działa silniej.
Mocą, której nie poznał i której obawia się używać, bo w końcu źle może się to dla niego skończyć, jest umiejętność dość interesująca. Wiążąc się z kimś, kogo niespodziewanie spotka nieszczęśliwy wypadek i wyląduje na skraju śmierci, Abir może oddać tej osobie część swojej duszy, ratując ją tym samym od śmierci. Od tej pory jest z nią związany do końca swojego życia. Kiedy któreś z tej dwójki zginie, duchowa druga połówka także zwyczajnie umiera.
Historia: Abir urodził się w, jak już można było domyślać się z wcześniejszych opisów i jego wyglądu, Egipcie. Nie mając nikogo z rodziny prócz ojca, szybko zaczął wymykać się spod kontroli. Ciekawy więc świata szczeniak szybko, wraz ze swoim zapałem do poznawania wszystkiego wokół, zostawał gaszony przez odpowiednie służby i wszystkich wokół. Kto, w gorących stronach, gdzie piasek przypalał opuszki łap przy każdym choćby kroku, więc wszystko trzeba było pospiesznie robić nocą, gdzie niebezpieczeństwo czyhało na bezkresnych pustkowiach co krok, miał znaleźć czas na wychowanie młodego wilka czy na zapewnienie mu odpowiedniej nauki? Przywykł więc do tego, że wszyscy wokół robili za niego wszystko, co potrzebne, 'by było szybciej'. Szybko zaczął postrzegać siebie jako kogoś, kto musi spełniać pewne wymogi. Dbał o swój wygląd jak najbardziej mógł, próbując się dowartościować wywyższaniem się nad innymi. Szły za tym oczywiście kompleksy, gdy choć skaza pojawiła się na jego ciele. Zdawał się szczęśliwie żyć dopóki dnia swoich drugich urodzin nie obudził się zupełnie sam. Wilki z 'watahy', jeśli tak można było nazwać tę dość liczną grupę, które kręciły się zazwyczaj wokół, padły trupem w nocy, prawdopodobnie zatrute przez wężowy jad. Odkrył kilka ukąszeń na swoim ciele i był to dzień, kiedy postanowił wynieść się z rodzinnych stron. Podróżował więc przez ogromne, rozległe pustynie zupełnie samotnie, z ubogim zapasem wody i amuletem, który znalazł przy swoim posłaniu tamtego poranka. Odkrył tamtego czasu swoją moc, a także zainteresował się wszelką różnego rodzaju naturalną medycyną. Zaczął hodować zioła i podobne rośliny, które miały pomóc mu w wytwarzaniu kolejnych to interesujących rzeczy. Lekarstwa, trucizny i temu podobne inne środki opanował niemalże do perfekcji. Z czasem, gdy zaczął wkraczać na nieznane mu tereny, prędko odkrył, że pustkowie zaczyna zamieniać się w zupełnie inne tereny. Oczywistym było, że są to tereny Watahy Mrocznych Skrzydeł.
Zauroczenie: Obecnie nie ma nikogo takiego. Nikt nie zdołał wpaść mu w oko jak do tej pory.
Głos: [Alex Turner] 
Partner: Nie posiada, nigdy nie związał się z nikim.
Szczeniaki: Zgodnie z powyższym również nie ma żadnego potomstwa i tak jest, że z pewnej przyczyny nigdy nie będzie posiadał szczeniąt.
Rodzina: Matki nigdy nie zdołał poznać, zmarła w dniu narodzin miotu, wychowywał się wśród służby jedynie z jednym z rodziców u boku. Nie było mu jednak dane nigdy poznać ojcowskiego imienia. Rodzeństwo zmarło tuż po porodzie.
Jaskinia: Snuje się najczęściej gdzieś po terenach watahy, cały czas znajduje nowe nory w których zatrzymuje się na dzień, tydzień, miesiąc. Cały czas jednak gdzieś podróżuje, a wszystkie rzeczy zabiera ze sobą.
Medalion: [Klik] 
Towarzysz: Obecnie brak.
Inne zdjęcia: -
Przedmioty kupione w sklepie:  -
Dodatkowe informacje:
• Jego imię jest imieniem żeńskim w Egipcie.
• Wysoka, przypominająca kołnierz, zatrzaśnięta na metalowe szczęki obroża na jego szyi, jak sam mówi, 'pomaga mu utrzymać szyję i krtań tak, by mógł swobodnie oddychać'. Bez niej także dałby sobie radę, jednak w związku z własną fobią boi się jej zdejmować w obawie, oczywiście, przed uduszeniem się.
• Łatwo z wyglądu pomylić go z waderą.
• Posiada na swoim ciele wiele ukąszeń jadowitych węży, od których pozyskuje w ten sposób jad potrzebny do łączenia z wszelkiego rodzaju mieszaninami z ziół czy mikstur. Jest na niego swego rodzaju odporny w pewnym stopniu.
• Oprócz zielarstwa interesuje się także po części alchemią.
Umiejętności:
• Siła: 50
• Zręczność: 70
• Wiedza: 140
• Spryt: 140
• Zwinność: 150
• Szybkość: 150
• Mana: 100 - 19h

24.12.2019

Świętaaaa ^^

A więc moi drodzy. PRAWDĄ JEST ŻE UMIERAMY ale to nie znaczy że mam całkowicie zapomnieć o rewolucji w styczniu.

A więc

Wszystkim wam życzę weny do bloga w najbliższym czasie oraz samych najlepszych rzeczy!
Wesołych świąt! ^^

21.12.2019

Od Tenshi do Shiry

Chciałam iść na targi. Dokładniej na czarny rynek. Oprócz dziwnych towarów można tam było znaleźć legalnie (lub nie) sprzedawane rasy. To było w sumie jak handel niewolnikami więc legalne być nie mogło. 
- Chcę kupić samca smoka - powiedziałam spokojnie - albo zdobyć. Będąc szczerą na tych terenach nie za wiele smoków posiadamy. W sumie mają własną wolę - wzruszyłam ramionami- niektóre wyhodowane stworzenia chcą czekać lub szukać towarzyszy na terenach watahy. Inne w ogóle nie chcą mieć towarzysza, inne szukają poza watahą, a większość z nich po prostu uważa te tereny jako swój dom. Tak na prawdę nikt ich tu na siłę nie trzyma. Jak chcą, to sobie pójdą. Jedynym warunkiem jest to, że mają mnie o tym wcześniej powiadomić. No, teraz również ciebie. Zauważyłaś że jaskinia hodowlana nie jest za bardzo tłoczna? To dlatego że niektóre sobie po prostu swobodnie latają czy chodzą po terenach. Oczywiście zdarzają się przypadki, gdzie idą bez poprzedniego uprzedzenia... - tutaj przerwałam na chwilę, gdyż zauważyłam że ścieżka jest bardziej kamienista. Westchnęłam wydobywając z pyska kłęby pary. Ni to ciepło, ni to zimno. Powalona ta pogoda. Przez chwilę przez myśl mi przeszło, że ktoś pewnie hoduje sobie wilki, jednak szybko mi ta myśl odpłynęła, wraz z dziwnym uczuciem lekkiej żenady. 
- Chcesz, kupić samca... a co z samicą? - spytała wadera po chwili ciszy. 
- Na watasze obecnie znajdują się tylko dwa smoki - wyjaśniłam - jednym z nich jest samiec. Drugim z nich samica. Tak więc mamy jeden bezpłatny wybór. Już rozmawiałam z waderą od tego smoka, ta z kolei ustalała to ze smokiem. Zgodziła się, pod jakimiś drobnymi warunkami.... - Nie wydawało mi się żeby te warunki były serio "drobne" no ale niech będzie. Wskoczyłam na kamień, by zaraz potem wskoczyć na udeptaną ścieżkę.
- Mogę wiedzieć, jak nazywa się smok i wadera? 
- Samicą jest Lia -mruknęłam węsząc- towarzyszką:Crystal. 
- A
- Musimy się śpieszyć. To już 2 dzień jak się rozłożyli w górach, jutro będą się zbierać pod wieczór. Trzeba będzie lecieć. 

<Shira? Trochę bez planu pisane>

12.12.2019

Od Jasona


Spacerowałem po terenach watahy. Alastair siedział dzisiaj wyjątkowo cicho i trochę zaczynałem się martwić. Ale gdy zdałem sobie sprawę, że zapewne siedzi cicho, bo jest obrażony z tego powodu, że o 3 w nocy obudził nas przemianą bo zachciało mu się pobiegać i nakrzyczałem na niego, stwierdziłem że zaraz mu przejdzie i nie ma panikować. Szedłem ścieżką przez las gdy nagle wyskoczył na mnie Kenny. Wyglądał jak szczeniak, który właśnie dostał na urodziny jakąś zabawkę czy coś... Nie zwracając zbytniej uwagi na basiora kroczyłem dalej.
- Co robisz? - z uśmiechem zrównał ze mną krok
- Spaceruje - odpowiedziałem
- Mogę z tobą?
- Jak chcesz...
I kroczyliśmy razem w ciszy. Co chwile spoglądałem na niego. Wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, ale boi się mojej reakcji. Westchnąłem i zatrzymałem się.
- Chcesz coś powiedzieć? - spojrzałem na niego i ten jakby nareszcie zrzucił ciężar który na nim spoczywał zapytał czy może mi zadać kilka pytań na mój temat. Po jego zachowaniu łatwo dało się rozpoznać, że pierwszy raz rozmawia z kimś opętanym. Nie żebym znał wielu takich co już mieli do czynienia, ale ten basior wydawał się najbardziej zainteresowany. Zgodziłem się odpowiadać na jego pytania do momentu aż nie będą zbyt męczące albo intymne. Oczywiście kiedy tylko Al usłyszał o pytaniach od razu zapomniał, że jest obrażony i wyraził chęć wzięcia udziału. Kenny zaprowadził mnie więc do wielkiego kamienia i usiadł na nim, spoglądając na mnie z góry... jak sędzia.
-To moje pierwsze pytanie brzmi czy kłócicie się o kontrolę nad ciałem
-Jeszcze do tego nie doszło - odpowiedziałem - Ale jakby chciał wystarczy krzyż albo woda święcona czy jakiś egzorcyzm i to go osłabi
-A-aha... dobra... Czy myślicie i czujecie to samo?
~Tak jakby. Znam myśli Jasona, a on zna moje. Potrafię wyczuć kiedy jest smutny, albo zły i on również potrafi wyczuć moje emocje. Jesteśmy jednością no! Pomyśl o nas jak o jednym wilku. Jednak fizycznie czuje tylko ta osoba, która ma kontrolę nad ciałem. Dlatego jak jest niebezpiecznie to ja przejmuję kontrole.
-Awwww. Jak to jest kiedy nie jesteś sobą? Znaczy jak drugi ma kontrolę?
-Jakby widzisz wszystko, słyszysz, ale nie czujesz i nie możesz się ruszyć.
~Wyobraź sobie ciemny pokój w którym nie ma nic po za tobą. Masz na ścianie wyświetlany obraz tego co się dzieje teraz. Mniej więcej tak. Nie da się tego dokładnie opisać.
-Okay, czaję... Nie przychodzi mi nic więcej do głowy... Ale jak coś to mogę przyjść i zapytać?
~Pewnie młody, wpadaj kiedy chcesz.
Siedzieliśmy jeszcze słuchając Kennego, który opowiadał jego historię życia i oglądając jak zamienia się w różne stworzenia. Gdy zaczęło się robić chłodniej ruszyliśmy do jaskini. Po drodze spotkaliśmy niedźwiedzia i Alastair przejął kontrolę by nas obronić, ale nie było to potrzebne, bo Kenny zaczął się z nim bawić. Wytłumaczył nam, że świetnie dogaduje się z zwierzętami i żebyśmy wracali, bo on jeszcze chwilę spędzi na graniu w berka i chowanego.
-Możesz wracać do domu Al - powiedziałem i poczułem jak demona przepełnia radość. Po kilku godzinach byliśmy w jaskini i czekaliśmy na Kennego. Kiedy w końcu przyszedł poszliśmy spać.

11.12.2019

Od Shiry CD Vi

- Nic... Znaczy spaceruję... A wy? - zapytała wadera.
- No, my też! - powiedziałam wesoło - nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli byśmy się dołączyły? - dodałam.
Vi wyglądała przez chwilę, jakby się wahała, ale ostatecznie zgodziła się na wspólny spacer.
- Super! - podskoczyłam wesoło.
Szłyśmy sobie powoli, obserwując niebo i otoczenie. Las jesienią był taki piękny! Tyle kolorów, które możnaby wymieniać godzinami, tyle liści, którymi można się świetnie bawić... Właśnie, liście!
- Poskaczmy sobie po liściach! - wypaliłam bez większego zastanowienia i rzuciłam się w pierwszą najbliższą kępę kolorowych liści opadłych z drzew. Tarzałam się w nich jak dziecko, śmiejąc się przy tym donośnie. Zaraz jednak przestałam na chwilę, bo Vi dalej stała w miejscu! Strzepnęłam niesfornego listka, który przyczepił mi się do sierści na głowie.
- Chodź, Vi! - zawołałam - prooooszę!
Zrobiłam w kierunku wadery maślane oczka.
- No nie wiem... - mruknęła Vi, jakby bez przekonania.
- Dawaj!
Zaczęłam machać mocno skrzydłami, pomagając sobie przy tym odrobinkę magią wiatru, aby rozrzucić trochę liści. I zadziałało, najróżniejsze liście zaczęły fruwać naokoło białej wadery. Na szczęście nie musiałam już dłużej jej prosić, bo po chwili skoczyła ze śmiechem w moją stronę. Jej, udało się! Obie bawiłyśmy się jak głupie, w końcu nawet Rayla się do nas przyłączyła. Jakiś czas później zrobiłyśmy sobie małą przerwę, aby choć trochę odsapnąć.
- I co, warto było, prawda? - uśmiechnęłam się.


<Vi?>

Od Shiry CD Tenshi "zabawa w hodowanie" #5

- Może...? - zaśmiałam się cicho, rzucając spojrzenie waderze.
Nie czekając, czy Tenshi coś odpowie, bezceremonialnie wepchałam się do środka. Jednak wchodząc, zatrzymałam się, aby jeszcze chwilkę popatrzeć na te małe śpiące stworzonka. Były takie urocze! W dodatku, wyglądały na bardzo mięciutkie. Przez chwilę walczyłam ze sobą, aby nie podejść i nie pomiziać ich na pewno bardzo puszystych futerek. Nie Shira, daj im spać. Kiedy jeden z nich ziewnął, nie mogłam się powstrzymać przed cichym "aww".
- Chodź już - popchnęła mnie nagle Rayla, wyrywając mnie z zachwytu.
Spojrzałam się na nią morderczo, ale posłusznie weszłam do środka. Tenshi już czekała.
- Toooo... Co robimy? - zapytałam, podchodząc bliżej.
- Będziemy hodować smoki.
- C-co?
- Noo, smoki - odpowiedziała, jakby to było oczywiste.
- Ale smoki? Tak od razu smoki?
Wadera energicznie pokiwała głową i wyciągnęła mnie pospiesznie z jaskini. Rayla widząc to, ruszyła za nami. Słońce wciąż było niezbyt wysoko na niebie, jednak nie dawało wystarczającego ciepła. No ale, w końcu jesień jest, zima się zbliża. Lubię zimę.
Z zamyślenia wyrwał mnie kamień, o którego nieomal się potknęłam. Zdałam sobie sprawę, że nawet nie wiem gdzie idziemy, więc postanowiłam zapytać:
- A tak właściwie to gdzie się wybieramy?


<Tenshi? Wybacz, że taki gniot. I że taki krótki. I że tyle musiałaś czekać...

Od Vi cd Robin



Wzięłam głęboki wdech i uśmiechnęłam się.
- Jestem Vi, szaman. Przepraszam za wcześniej... chwila załamania.
- Rozumiem - odpowiedział Robin.
- Co tu robisz o tak późnej porze? - zapytałam spoglądając na jezioro z którego przed chwilą wyskoczyła rybka, by po krótkiej chwili ponownie zniknąć pod powierzchnią wody. - Może to tereny watahy, ale kręci się tu dużo nieprzyjaznych stworzeń...
- Zgubiłem się - odparł trochę ciszej
Odpowiedziałam mu, że to nic ponieważ ja również dalej się gubię bo tereny watahy są tak duże i jak się chce zwiedzać to lepiej z kimś. Zaproponowałam mu również pomoc w odnalezieniu domu. Było już ciemno, niebezpieczeństwo mogło się kryć na każdym kroku, a idąc razem byłoby troszkę bezpieczniej. Robin jednak odmówił dając do zrozumienia, że gdybyśmy znaleźli jaskinię, to musiałabym wracać sama. Ja jednak odparłam, że lepiej znam teren więc żeby się nie martwił bo trafię do swojej jaskini, unikając niebezpiecznych miejsc.
- Jak nie to będziemy tu siedzieć i marznąć a zaraz pewnie staniemy się pożywką dla jakiś demonów, albo dziwnych stworzeń które się tu kręcą... O! Kenny ostatnio mówił, że widział Wendigo!
Basior po chwili zastanowienia się zgodził się. Uśmiechnięta i zadowolona z siebie, że nareszcie mogę pomóc ruszyłam za wilkiem, który skierował się w stronę z której wcześniej przyszedł. Nie będąc pewna o czym mogę rozmawiać z Robinem, szłam w milczeniu. Mogę powiedzieć, że czułam się pewniej idąc z kimś, jednak dalej reagowałam na każdy dźwięk. Sama siebie nastraszyłam mówiąc o potworach i demonach. W pewnym momencie potknęłam się o coś i zdenerwowana przystanęłam. Skupiłam się na przestrzeni przede mną i już po chwili znalazł się tam świetlik. Robaczek ten mało oświetlał więc skupiłam się bardziej i po chwili wokół nas latała mała chmurka świetlików. Teraz lepiej! Widziałam wszystko co było przed nami i co najważniejsze co mam pod łapami.
- Gratuluje, że nareszcie na to wpadłaś - powiedział jeden z głosów
Na ten komentarz jedynie wywróciłam oczami i wznowiłam marsz. Postanowiłam przerwać ciszę zadając pytanie i tak po chwili zaczęła się całkiem ciekawa rozmowa o wszystkim i niczym, która została przerwana przez ryk. Oboje się zatrzymaliśmy, a ja zniszczyłam iluzję. Teraz nie widziałam kompletnie nic. Staliśmy chwilę, chcąc upewnić się czy jest bezpiecznie. Niczego więcej nie usłyszeliśmy. Przywróciłam więc iluzję, jednak nie była ona tak mocna jak przed chwilą i co chwilę jakiś robaczek to znikał, to pojawiał się. Im dalej szliśmy tym bardziej byłam zmęczona, aż w końcu moja moc całkowicie się wyczerpała i świetliki zniknęły. Najgorsze było to że przez ciemność nie wiedziałam nawet gdzie jesteśmy.
- Dobra, nie mam już więcej mocy i nie mam pojęcia gdzie jesteśmy - przyznałam - trzeba coś wymyślić... Jakiś pomysł?

<Robin?>

3.12.2019

Od Robina CD Vi


Zastrzygłem uszami, słysząc śpiew niosący się gdzieś z oddali. Zamknąłem na chwilę oczy, wsłuchując się w piosenkę. Wiedziony ciekawością rozpocząłem poszukiwania osobnika odpowiedzialnego za ten utwór. Nim jednak zdążyłem to zrobić, wszystko ucichło. Spojrzałem na pożółkłe korony drzew. Złote liście błyszczały w niczym niezmąconym blasku księżyca. Czas o tej porze roku mijał tak szybko, że nie zdałem sobie nawet sprawy z tego, kiedy dzień ustąpił miejsca nocy. Rozejrzałem się wokół i doszedłem do niezbyt przyjemnego wniosku, że tak właściwie nie mam pewności co do swojej obecnej pozycji. Zachciało mi się wieczornych spacerków po ledwo znanych mi terenach i oto rezultat tego działania. Zamknąłem oczy i wypowiedziałem słowa, których nauczyła mnie stara szamanka spotkana przeze mnie kilka lat temu. Otworzyłem oczy. Jak jednak powinienem był się spodziewać, po duchach tego lasu nie było ani śladu. Te leśne istoty bywają bardzo kapryśne i psotne. Sprawy nie polepszał fakt, iż byłem nowy w tym lesie, jego magiczni domownicy nie musieli zechcieć przybyć na moje wezwanie. Westchnąłem ciężko. Nie miałem innego wyboru, jak tylko samemu odnaleźć ukrytą gdzieś jaskinię. Nim jednak ruszyłem, spostrzegłem małego duszka przyglądającego mi się zza drzewa. Może jednak las nie pozostał całkowicie głuchy na mojego wezwanie. Powoli podszedłem do stworzonka.
- Hej. - Przywitałem się. - Starałem się mówić cicho, tak by go nie spłoszyć. - Zechciałbyś mi pomóc?
Istotka skinęła przytakująco głową.
- Wskazałbyś mi drogę do domu? - Zapytałem.
Duszek ponownie skinął głową i zaczął biec. Natychmiast ruszyłem za nim. Malec miał wskazać mi drogę do domu, ale nie odnosiłem wrażenia, abyśmy faktycznie się do niego zbliżali. Zamiast tego zacząłem słyszeć ciche niejednostajne pluski wody. Zatrzymaliśmy się na skraju lasu tuż przy jeziorze.
- Jeśli chcesz mnie zabić to szybko. - Usłyszałem.
Spojrzałem na wilczycę, która wypowiedziała te słowa. Nie wyglądało na to, aby był tam ktoś prócz nas, czy mówiła więc do mnie? Spojrzałem na duszka, który mnie tu przyprowadził, jednak już go obok mnie nie było. Tak typowe dla tych figlarnych istotek. Podszedłem bliżej wilczycy.
- Obawiam się, że byłoby to niezgodne z pełnioną przeze mnie funkcją. - Powiedziałem, siadając obok.
Samica wzdrygnęła się lekko. Spojrzałem na taflę wody, w której odbijało się nocne niebo. Jedynie pluski ryb mąciły panującą wokół ciszę. Po chwili milczenia samica spojrzała w moją stronę. Dopiero teraz dostrzegłem jej zupełnie czarne oczy i czerwoną ciecz wypływającą spod powiek.
- Wszystko w porządku? - Zapytałem, gdyż w połączeniu z dość smukłą sylwetką wilczycy wzbudziło to we mnie niepokój.
- Tak. - Odparła dość nieśmiało samica.
- Czy to... - Zacząłem, wskazując na oczy wadery, choć nie miałem nawet pewności czy mnie widzi - ...normalne?
- Tak, nic mi nie jest.
Skinąłem głową na znak, że rozumiem. Ponownie nastała chwila ciszy.
- Mam na imię Robin, jestem tu nowy. A Ty?

<Vi? Nie można nazwać go szczególnie taktownym, ale mam nadzieję, że nie zraził już kogoś do siebie w ten sposób XD>