31.10.2019

Od Jasona



Nic sobie nie robiliśmy z szarych chmur, które nagle pojawiły się nad nami. Jednakże gdy zaczęło padać, rozległ się grzmot i błyskawica uderzyła w drzewo niedaleko nas zaczęliśmy biec i gdy tylko ujrzeliśmy jaskinię, wskoczyliśmy do niej. Chcieliśmy przeczekać ulewę jednak okazało się że ktoś tę jaskinie zamieszkuję i zostaliśmy wyrzuceni. Przez chwilę staliśmy w deszczu zastanawiając się co zrobić. Po krótkiej dyskusji skończyło się na dalszej drodze w deszczu...
- Jak nie zachoruję to będzie cud - powiedziałem
~Nie zachorujesz~ odparł Al ~ Po pierwsze jesteś w połowie mną więc nie możesz zachorować a po drugie nie mam zamiaru wysłuchiwać później twojego zrzędzenia...
W końcu po kilku godzinach przestało padać. Byłem zmęczony ciągłą drogą i oddałem kontrolę Alaistarowi. Ten zadowolony z takiego obrotu spraw skakał wszędzie, zaglądał do każdej dziupli i wspinał się na każde wzgórze. W końcu powiedział, że usłyszał coś dziwnego. Powiedziałem mu, żeby tam nie szedł bo mogą to być kłopoty, ale mnie nie posłuchał. Ujrzeliśmy basiora, który chciał przejść po moście na "wyspę złudy". Miejsce, które swoją iluzją wabi do siebie nieostrożne wilki, by potem móc je zabić i zebrać ich duszę.
~Skąd o tym wiesz?
-Mama mi o tym czytała. Kazała mi się trzymać z daleka.
Alaistar oddał mi kontrole nad ciałem. Nie chcąc się w nic wplątywać stałem i przyglądałem się całej sytuacji. Al wołał bym mu pomógł, bo później będzie miał u nas dług i posprząta po nas bałagan. Ale widząc przerażenie basiora, gdy most się załamał przypomniała mi się tamta noc. Rzuciłem się do spadającego wilka. Złapałem go, gdy byliśmy już niebezpiecznie blisko ziemi i spoglądając w miejsce, na którym to niedawno stałem prze teleportowałem się. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze i wszyscy przeżyliśmy! Spoglądałem na nieznajomego, by ocenić czy był ranny. Nie widziałem jednak żadnego skaleczenia.
-Było blisko...
~No i kto miał rację by tam iść?~ powiedział dumnie Al
Spojrzałem na krainę ukazującą swój prawdziwy wygląd i stwierdziłem że pora ruszać w dalszą drogę. Kiedy już stawiałem krok usłyszałem:
- Dziękuję
- Nie ma sprawy - odpowiedziałem zadowolony, że udało mi się coś zrobić dobrze
~Ej! A nie wiesz gdzie jest jakaś wataha?
Na całe szczęście odpowiedział twierdząco i nawet zaproponował, że nas zaprowadzi. Pozwalając Alowi się dołączyć ruszyłem przed siebie. Po drodze opowiedziałem Kennemu (tak się przedstawił) o demonie we mnie. Fajnie się z nim gadało. Widać było, że nas słucha i nawet pytania zadawał. Od dawna nie miałem kontaktu z innym wilkiem. Przez całą podróż ich unikaliśmy... W końcu doszliśmy do Alfy, która na moje szczęście zechciała taki wybryk natury w swojej watasze. Na koniec Kenny zaproponował nam jeszcze pomoc w szukaniu jaskini, ale gdy nic nie znaleźliśmy to zaproponował nocleg u siebie, aż nie znajdziemy nic własnego. Coś mi się wydaje, że tu po raz pierwszy zdobędę ~Zdobędziemy!~ prawdziwego przyjaciela... a może tylko mi się tak wydaje...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz