20.10.2019

Od Kennego


Przemierzałem las wraz z Haku w poszukiwaniu jakiegoś pięknie wyglądającego miejsca, które mógłbym uwiecznić w moim szkicowniku, który miałem w torbie na swoim grzbiecie. Ostatnio miałem problemy z pomysłami i też wszystko co ostatnio przelewałem na papier wyglądało okropnie! Dlatego, mimo bólu łap od kilkugodzinnego chodzenia, nie poddawałem się. W końcu moim oczom ukazał się stary most, który wyglądał jakby miał się załamać w każdej chwili. Jednak druga strona wyglądała pięknie. Mimo jesieni drzewa wyglądały jakby dopiero kwitnęły. Miały fioletowe liście, które lśniąc tworzyły coś na wzór bariery. Na ziemi były niebieskie kwiaty, których jeszcze nigdy w życiu nie spotkałem. Nagle zza drzew wyszły małe, białe liski i stanęły w miejscu nieruchomo, jakby pozowały! Wyjąłem szkicownik i przybory. Nie byłem pewien, czy dalej znajduję się na terenie watahy dlatego postanowiłem zrobić szkic i dokończyć wszystko bezpiecznie w jaskini. Za każdym razem, gdy zerkałem w stronę tego pięknego miejsca, chciałem tam iść. Tylko na chwilę... przyjrzeć się tym kwiatom... Wstałem z miejsca i podszedłem bliżej mostu. Postawiłem jedną łapę na nim i usłyszałem syk. Był to Haku, który po krótkiej chwili pojawił się przede mną.
- Spokojnie, tylko sprawdzam jak wytrzymałe to jest - uśmiechnąłem się lekko do niego. Postawiłem drugą łapę. Deska pode mną zaskrzypiała i to wszytko... czyli jest bezpieczny! Zerknąłem jeszcze raz w stronę tej magicznej krainy po przeciwnej stronie. Lisy poruszyły się i teraz stały przy drewnianej konstrukcji, jakby czekały na mnie. No nie ładnie przyjmować zaproszenia! Powoli wkroczyłem na most. Zrobiłem kolejny krok i kolejny i byłem już w połowie drogi, gdy nagle deski zniknęły. Zacząłem spadać. Zamknąłem oczy i nie myślałem już o niczym. Strach zapanował nade mną. Jestem za młody, by zginąć! Nagle poczułem, że ktoś mnie łapie i poczułem uderzenie o ziemię.
- Było blisko - usłyszałem
~No i kto miał rację, by iść w tą stronę? - usłyszałem drugi głos.
Otwarłem oczy i zobaczyłem basiora, który mi się przygląda. Rozejrzałem się w poszukiwaniu źródła drugiego głosu, ale nikogo nie znalazłem. Po chwili podpełznął do mnie Haku i przyłożył głowę do mojego pyska. Podniosłem się z ziemi.
- Dziękuję - powiedziałem spoglądając na nieznajomego
- Nie ma sprawy...
~Ej! A nie wiesz gdzie jest jakaś wataha?
Spojrzałem zdziwiony na basiora. Wydawało mi się że posiadał dwa głosy... Może to szok po wypadku. Odpowiedziałem mu, że sam do jednej należę i że mogę mu pokazać drogę. Ten zgodził się więc wróciłem po swój szkicownik, który zostawiłem gdy postanowiłem pójść sobie do tej magicznej krainy. Kiedy spojrzałem w stronę miejsca, które kilka minut temu malowałem, już nie wyglądało tak samo. Drzewa były uschnięte, kwiaty zwiędnięte, a zamiast, pięknych, białych lisów leżały tam rozkładające się ciała. Zabrałem szkicownik i schowałem go do torby. Podszedłem wilka i w jego towarzystwie wróciliśmy do watahy. Dowiedziałem się że nazywa się Jason i że ma w sobie demona, który nazywa się Alaistar. Zaprowadziłem go do alfy, a kiedy po krótkiej chwili od niej wyszedł zaproponowałem mu pomoc w szukaniu jaskini. Jason chętnie ją przyjął, ale po godzinach szukań w końcu zaprosiłem go do siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz