2.09.2021

Od Vili do Arsena

Postanowiłam pomóc basiorowi. Nie wytężając się zbytnio użyłam mocy by zrzucić z niego ciężar gałęzi, które mimo niewielkich rozmiarów razem ważyły sporo.
- A więc? - zapytałam zaintrygowana opwieścią o patyku, który potrafi latać.
- Cóż... Może nie do końca siedziałem na drzewie w poszukiwaniach patyka. Przyszedłem tutaj zanim się pojawiłaś. Jestem tutaj nowy j po prostu zwiedzałem, a że nie chciałem Cię wystraszyć wszedłem na drzewo... Ale przysięgam, że nie podglądałem! - parchnął basior, by wyjść z niezręcznej dla niego sytuacji.
- Oh, spokojnie. Najważniejsze, że nic się nie stało i jesteś cały? Prawda? - przez jego tłumaczenia nie zdążyłam zauważyć, że lekko kuleje i trzyma tylnia łapę w górze, a jego ogon drży.
- W zasadzie to nie wiem, boli mnie łapsko. Myślę że mogłem sobie coś uszkodzić... - powiedział posykując z bólu.
- Trzeba się za to zabrać bez chwili dłużej. Muszę Ci pomoc, nie jesteś w stanie sam się teraz sobą zająć. Myślę że musimy znaleźć tutaj gdzieś jakieś bezpieczne miejsce i postaram się uleczyć Twoja łapę. Chodź, musimy poszukać schronienia. - słysząc co w zasadzie powiedziałam stanęłam przed nim w szoku, na co basior tylko spojrzał na mnie i zaśmiał się w głos.
- Gdybym tylko mógł chodzić kochana to nawet bym z Tobą pobiegł, ale niestety poruszanie się może mi trochę zająć...- parchnął śmiechem raz jeszcze.
Wlekliśmy się przez lasek dobre pół godziny, kiedy po prostu natrafiliśmy na dość głęboką i wąska wnękę w skałach. Była dobra, bo przez jej długość, mogliśmy oboje się schować, a przez szerokość mieć pełne pole do obserwacji,czy nikt inny się nie wkrada.
- Zostajemy tu długo? - zapytał po chwili, gdy zdążyliśmy się usadowić.
- Myślę że dopóki nie przejdzie Ci ból i nie staniesz sam na nogach... Nie możesz nawet chodzić, gdzie chcesz iść? - zapytałam.
- Nigdzie, po prostu pytam, bo nie lubię długiego siedzenia w jednym miejscu. - odparł tłumacząc swoje pytanie. Przytulając mu zaczęłam oglądać łapę.
- Na moje oko jest skręcona. Trzeba Ci ja jakoś usztywnić i zapewnić coś przeciwbólowego, oraz przeciw zapalnego. Może też przydać się coś na gorączkę.
- Widzę, że wolisz być ubezpieczona na zaś. Podoba mi się to. - odparł.
Wytłumaczyłam mu w jaki sposób trzymać boląca kończynę i sama pomaszerowałam po potrzebne rzeczy i składniki. Ledwo zdążyłam uwinąć się, ze wszystkim, kiedy nagle naszła mnie burza. Na szczęście miałam większość przedmiotów, a kilka mogłam mieć na już. W końcu władam istotami pozaziemskimi, które w większości mi sprzyjają. Biegiem wróciłam do wnęki. Miałam wrażenie, że wilk śpi, więc by go nie budzić za pomocą czarów rozpaliłam ognisko na zebranych przed deszczem patykach i mniejszych kawałkach drewna. Szybko zrobiłam mały stelaż z kamienia i sznurów na zagotowanie deszczówki i zrobienie czegoś w rodzaju syropu na ból, a także maści na łapę. Wszystkie dostępne lecznicze kwiaty i roślinność z owocami musiały wystarczyć na jedno i drugie, choć miałam ich stosunkowo mało. Podeszłam do wilka, by zrobić mu opatrunek i usztywnić łapę. Zrobiłam to bardzo delikatnie podkładając sztywna i twarda korę z drzewa i owijając to leczniczym, wielkim liściem Paproci Gigantycznej. Pięknie pachnie i szybko działa. Wszystko owienęłam dodatkowo lijankami i jakimiś sznurem znalezionym przy drzewie. Ktoś musiał go zgubić. Wilk najwidoczniej spał, bo nie ruszyło go żadne moje dotknięcie. Ciężko oddychał i dość twardo spał. Mimo małego uszkodzenia, bałam się, że zbyt bardzo go to rozłoży. Skończywszy opatrunek i usztywnienie przystąpiłam do przyrządzania wywaru i maści. Minęły trzy godziny zanim skończyłam i Arsen...

>Arsenie?<

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz