28.06.2021

Od Allena

Od kilku miesięcy, codziennie, nieważne czy byłem chory, czy pogoda była okropna, przychodziłem na miejsce wyznaczone przez Kennego i trenowaliśmy. Dzisiaj również obudziłem się wcześnie rano i szybko wybiegłem z sierocińca, kierując się w stronę polanki, na której zawsze trenowaliśmy. Widząc, że jestem pierwszy, usiadłem na skale i wypatrywałem nadejścia basiora. Chwilę po moim przybyciu, dołączył do mnie Hax. On też miał swój własny trening z Jasonem... a raczej Alastairem. Dzięki treningowi nauczył się mnie aż tak nie niańczyć. Już się nie rzuca na wilki, które znajdą się zbyt blisko mnie. Teraz warczy ostrzegawczo i blokuje mnie łapą, ale nie atakuje. Także na koniec treningów mają mały sparing. Gdy Kenny przez dłuższy czas nie przychodził, wraz z Haxem udaliśmy się do jaskini basiorów. Znaleźliśmy tam jedynie Jasona.
-Hej, szukasz Kennego? - zapytał, gdy tylko nas zauważył.
-Tak, nie było go na polanie-powiedziałem, rozglądając się. W jaskini był bałagan. Zauważyłem też, że Jason był ranny, ale nie było to nic groźnego.
-Kenny jest zajęty nowym zaklęciem-rzucił, podnosząc kawałek roztrzaskanej figurki drewnianej. - Nie wiem, ile mu to zajmie. Ale jutrzejszy trening też się prawdopodobnie nie odbędzie.
Zawiedziony, postanowiłem sam potrenować. Wraz z Haxem wróciliśmy na polankę i po krótkim biegu, zaczęliśmy walkę. Szło mi całkiem dobrze. Czekałem na ruch przeciwnika, unikałem i sam próbowałem atakować. Niestety nie byłem tak silny i zwinny jak jaszczur. Hax też nie był dobrym trenerem. Nie powiedział jakie błędy popełniłem i nad czym mam jeszcze popracować. Nie widząc dalszego sensu trenowania, ruszyłem w drogę powrotną do sierocińca. W połowie drogi zauważyłem przebiegającego Kennego, a tuż za nim biegł Al. Zaintrygowany zdarzeniem, postanowiłem ich śledzić. Wskoczyłem na jaszczura, który wspiął się na drzewo i ruszył za wilkami. Po długim czasie Al był dostatecznie blisko, by rzucić się na Kennego, który nie zdążył uniknąć ataku. Hax zeskoczył na ziemię niedaleko basiorów i zaryczał.
-Co wy tu robicie? Uciekajcie! - krzyknął Alastair, zaraz przed tym, jak został odrzucony przez jedno z zaklęć drugiego wilka. Kenny podniósł się z ziemi i powoli skierował się w stronę demona. Pojawił za sobą pięć sopli lodu i cisnął nimi w wilka. Al teleportował się za przeciwnika. Kenny również się teleportował, jednak pojawił się tuż przed nami. Podpalił ziemię przed nami i gdy Alastair był zajęty biegnięciem nam na ratunek, uciekł w przeciwną stronę. Udało nam się uciec w bezpieczne miejsce.
-Co się dzieje? - zapytałem, patrząc na Jasona.
-Wczoraj wieczorem Kenny pracował nad nowym zaklęciem, ale mu nie wyszło i zamiast tego oszalał. Chciałem go złapać, żeby nie zrobił krzywdy nam, albo sobie.
-To musimy za nim biec, zanim zgubimy jego trop. Na początku biegliśmy po śladach, jednak później musieliśmy zacząć tropić. W końcu go dopadliśmy. Hax od razu na niego skoczył, a Alastair przywołał trzy demony, które pomogły go unieruchomić.
-Co teraz? - zapytałem, spoglądając na przygwożdżonego do ziemi basiora.
-Teraz wystarczy… - powiedział, zbliżając się do Kennego-To! - krzyknął i uderzył wilka na tyle mocno, by ten stracił przytomność. Jason położył nieprzytomnego na plecy mojego towarzysza i zanieśliśmy go do jaskini. Teraz pytanie, co jak się ocknie? Zostałem wysłany do szamana, od którego otrzymałem bransoletę, która blokuje magię. Po założeniu bransolety zostałem odesłany do sierocińca. Nie mogłem jednak spać spokojnie i całą noc wpatrywałem się w gwiazdy. Gdy tylko niebo zaczęło się rozjaśniać, wymknąłem się po cichu przez okno i skierowałem się do jaskini Jasona i Kennego. Gdy dotarłem, wilki już nie spały. Dyskutowali o czymś, śmiejąc się. Gdy tylko zostałem dostrzeżony, podszedł do mnie Kenny i przeprosił za to, co się ostatnio stało i obiecał, że jak tylko wrócą mu siły, wznowimy trening.
-A co z bransoletą? - zapytałem, gdy zauważyłem, że jej nie ma.
-Nie potrzebuje jej. Po tym, jak mi ją założyliście, odzyskałem świadomość i sam już mogłem sobie poradzić. - uśmiechnął się.
Po południu wybraliśmy się na spacer, a już na następny dzień Kenny stwierdził, że jest już na tyle dobrze by wznowić mój trening.


Koniec~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz