27.06.2021

Od Rapid C.d Sokar

 -Co to?-Zapytałam zdziwiona a wtedy Sokar opowiedział mi o tym stworze, wysłuchałam do końca a potem krzyknęłam: -Ale tam byli rodzice!-a potem pobiegłam przed siebie

-Rapid! - krzynką basior - Zaczekaj!

*

Tej nocy nie mogłam spać. Gdy zamykałam oczy, od razu widziałam straszne obrazy. Około północy wybrałam się na klif. Zdarłam głowę i spojrzałam w gwiazdy, mrugały jakby chciały przypomnieć, że istnieją. Wtedy przypomniałam sobie, że jutro będę dorosła.


*

Następnego dnia, tuż po tym jak otrzymałam medalion, zaczęłam planować moją podróż do miejsca w którym się urodziłam. Wypożyczyłam kilka książek o historii watahy i o miejscach. Spędziłam nad tym pół dnia. Wszystko dokładnie zaplanowałam. Najpierw udam się na bagna, oczywiście omijając niebezpieczne miejsca. Na bagnach spędzę kilka dni, poznając teren. Potem poszukam miejsca w którym się urodziłam. Nie wiedziałam, jaka będzie ta wyprawa. Wiedziałam, że moi rodzicie to nie tylko moje halucynacje. Dzisiaj polowałam pierwszy raz. Poszłam do lasu i wytropiłam zwierzynę. Cały czas byłam rozkojarzona, więc pierwsze trzy ofiary uciekły mi. Zatrzymałam się i posmakowałam powietrza. Królik - stwierdziłam. Przypadłam do ziemi. Krzew jeżyny zadrżał. Zamigotało tam brązowe futerko i skoczyłam w jego stronę. Królik zaczął uciekać. Rzuciłam się w pogoń, przecisnąwszy się między ciernistymi gałązkami. Wystrzeliłam z drugiej strony, by ujrzeć, jak królik przeskakuje przez korzenie drzew i pędzi ku bezpiecznej norze. Wyciągnęłam łapę i zacząłem klepać w poszukiwaniu zdobyczy. W końcu udało mi się zaczepić pazurem o ciało stworzenia. Wyciągnęłam go z nory i uśmierciłam, przetrąceniem kręgosłupa. Wróciłam i zaniosłam królika do stołówki. 

*

Gwiazdy lśniły na smoliście czarnym niebie. Usadowiona na małym pagórku, patrzyłam w dal. Czy uda mi się? Czy odnajdę rodziców? Takie pytania mnie nurtowały. Postanowiłam, że gdy księżyc wyjdzie ,wyruszam. Spojrzałam za siebie, na dom w którym się wychowałam. Musiałam go opuścić. Gdy księżyc zaczął się leniwie wysuwać na nieboskłon, podniosłam się i spojrzałam ostatni raz na dom przed wyprawą. -Żegnajcie-wyszeptałam i powoli poszłam w stronę bagien.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz