23.03.2022

Od Lait CD Sokara

— Mówiłam, żebyś się nie przejmował, pójdę po książki — uśmiechnęła się lekko, maskując to, że mówiła o czymś innym.
Gdyby usłyszał to, że zależy jej na tej relacji, byłoby niezręcznie. Może lepiej, że nie usłyszał... Co nie zmienia tego, że rzeczywiście był on jakoś ważny dla niej. Jako przyjaciel oczywiście. Lub raczej, kolega. Dobry kolega? Nie wiedziała, nie rozmawiali na ten temat i czuła się zbyt niepewnie, aby o to zapytać. Była słaba w relacje, mimo że żyła w sporym społeczeństwie watahy. Nie miała bliższych sobie wilków, no cóż, oprócz Sokara, którego nie wiedziała jak określić. Mówiła innym wilkom „dzień dobry” czy „miłego dnia” i tak dalej, no i zdarzało się jej plotkować, przez co wydała się być dość towarzyską waderą, ale... prawda była inna.
W rzeczywistości większość czasu po prostu spędzała sama, z książką i kawami, pitymi raz po raz. Unikała trochę innych, jednocześnie pragnąc posiadać jakiegoś znajomego. Nie chciała prosić Sokara o spędzanie czasu wspólnie, basior był raczej wyczerpany ciągłą pracą i możliwe, że miał inne wilki, które potrzebowały jego uwagi.
W głębi duszy bolało ją to, ale myślała tylko o tym, że musi się z tym pogodzić.
— Skoro tak mówisz... — odpowiedział po dłuższej chwili ciszy. Zauważył zawiechę, która dopadła również Lait.
— Jasne... I ten, jakbyś potrzebował pomocy jeszcze w czymś, to możesz się odezwać do mnie, czy coś — napomknęła, natychmiast żałując. Ufanie chwilowej odwadze to zły pomysł. — A teraz leć, spieszyłeś się.
— Ah, tak!
Obgadywanie wilków z watahy było zdecydowanie łatwiejsze niż utrzymywanie relacji w dobrym stanie.

✧─── ・ 。゚★: .✦ . :★. ───✧

Lait weszła do środka sierocińca, rozglądając się dookoła. Bywała tu... raczej rzadko. Nie, że nie lubiła szczeniąt ani tak dalej. Po prostu patrzenie na nie przywracało złe wspomnienia. Te dzieciaki były jak ona w przeszłości. Znaczy, nie do końca — Nie muszą się martwić o jedzenie i miejsce do spania, nie są takie samotne. W tej chwili, patrząc na dwójkę bawiących się wilczków, myślała o... rodzinie. Nie pamiętała zbyt wiele o niej, czasem jedynie przemknęła jej myśl o bracie, który bawił się z nią. Reszta? Zupełnie nic. Nie kojarzyła nawet imion i pewnie gdyby ktoś chciał jej wmówić, że jest jej rodziną, mogłaby uwierzyć szybko.
Szybko odebrała książki, nie wdając się w dłuższą rozmowę z opiekunem. Wyszła z budynku— GAH. Przed jej nogami przebiegły szczeniaki, które żyły swoim życiem, nie zwracając uwagi na to, że mogły zostać nadepnięte przez waderę. Radośnie bawiły się, nieświadomie sprawiając Lait jeszcze więcej powodów do rozmyślań.
Kiedy już wiedziała, że nie wpadnie na nie, ruszyła szybszym krokiem. Jak się mówiło „Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu”, tak wszystkie drogi prowadziły Lait do biblioteki. Znała je na pamięć, nieważne gdzie się znajdowała. Idąc tam, myślała. Właściwie robiła to przez całą podróż tutaj, pobyt, no i teraźniejszy powrót. Już wiedziała, że będzie ją to męczyć przez najbliższe dni. Obiecała sobie jednak, że postara się nie pokazać tego przed Sokarem. Basior zdecydowanie miał ważniejsze powody do zmartwień.


<Sokar? Niezbyt mi się podoba, ale stoimy w miejscu>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz