4.11.2022

Od Drago do Vitany

    Jako iż dołączyłem do watahy, postanowiłem zwiedzić jej tereny. Nie były one małe. Rozciągały się przez wiele kilometrów. Mimo upałów dawałem radę paradować w  słońcu, nie czułem gorąca. Utrzymywałem moją temperaturę ciała w odpowiednim parametrze. Mimo wielkich łap, dzięki którym podróżowanie może być mniej meczące, chciałem w końcu usiąść gdzieś i popodziwiać widoki. Znajdowałem się na południowych terenach. Przechodziłem niedawno koło pałacu wróżek, lecz tam nie miałbym upragnionego spokoju. Znalazłem ścieżkę i podążałem nią. Doprowadziła mnie ona do lasu. Ruszyłem zatem w głąb dzikiej puszczy. Zielona trawa oraz promienie słońca przenikające przez liście. Znalazłem jakiś wygodny mech i ułożyłem się w nim. Nie zastanawiałem się nawet, czy ktoś mógłby tu być. Błoga cisza nie mogła trwać wiecznie, usłyszałem, jak szeleszczą krzaki niedaleko mnie. Wstałem i ustawiłem się w pozycji do ataku. 
— Kto tam? Wyłaź! — krzyknąłem, wystawiając kły. 
— Co... Kto... Ja? — odparł głos z przerażeniem. Po jego barwie wywnioskowałem, iż była to wadera. 
— Tak ty, słyszałem Cię — wyprostowałem się, nie byłem już w pozycji do ataku.
— Czego chcesz?  Kim jesteś? — krzyknęła przerażona.
— Eh... To ja powinienem zadawać takie pytania, spokojnie sobie leżałem, gdy nagle coś, a raczej ktoś zaburzył mi spokój. Więc proszę, wyjdź — odparłem spokojnym tonem.
Z krzaków wyszła niższa ode mnie wadera o zielonym futrze. Wydawała się być sporo młodsza.
— No, to czego chcesz? — odparła spokojnie
— Czemu zakłócasz czyjś spokój ? — zapytałem.
— Mam zrozumieć, że to ja przeszkadzam? — odpowiedziała zirytowana.
Rozejrzałem się wokoło. 
— Raczej tak, nikogo innego tu nie widzę, a gdy się kładłem, nikt się tu nie pałętał  — odparłem. — Nie denerwuj się tak.
No tak hormony jej zapewne latały jak oszalałe. 
— He... Coś jeszcze? — zapytała wykończona.
— Jak Cię zwą młoda damo ? — odparłem z lekkim uśmiechem. 
— Vitany — odparła, jakby ją ktoś zmuszał — a ty? 
— Zwę się Drago Ergon, lecz możesz mi mówić Drago — usiadłem. — Jeżeli nie chcesz rozmawiać, nie zmuszam Cię — odparłem łagodnie. 
— Nie, jak coś masz do powiedzenia, to słucham — mruknęła zdystansowana, okazując chyba tylko minimalne zaciekawienie, które wypierało powoli resztki zdenerwowania.
— Jestem nowy w watasze, oglądałem właśnie tereny. Należysz do niej?
— Tak, ale od niedawna —  odparła.
— Hmm, w takim wypadku co Ciebie tu sprowadziło? Z rodziną tu powędrowałaś ? — zapytałem zaciekawiony.
— Rodziny nie mam... — Smutek można było dostrzec w jej oczach. — Gdybym tu nie przywędrowała, to bym zapewne zginęła.
— Rozumiem, nie będę drążył tematu.  Lecz jesteś młoda, więc na pewno będziesz potrzebowała nauki magii, czy posiadasz już jakieś zdolności? 
Nie chciałem poruszać na pewno bolesnego dla niej tematu. W młodym wieku nie ma rodziny. To naprawdę okropne, sam wiem, moja matka zginęła młodo. Ojca nie miałem, a na ojczyma nie było co liczyć. 

<Vitany?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz