Cholerna książka…! – przeklinałam głośno w myślach. Na szczęście miałam na tyle rozumu żeby nie mówić tego na głos. Mam jeszcze resztki wychowania w sobie, nawet po takim… wypadku.
Spowodowanym głupią, starą księgą – dalej grzmiłam, wyładowując złość na stercie pożółkłego przez czas pergaminu i kartek. Ostrożnie wstałam i zaczęłam wychodzić z tej sterty ksiąg, uważnie patrząc gdzie stawiam łapy. Bibliotekarka przyglądała się moim zmaganiom z neutralną pozycją oraz emocjami. W tamtej chwili nawet ucieszyło mnie, że milczy, ponieważ mogłam być dla niej nieco złośliwa. Gdy w końcu wyszłam z książkowej zaspy, wadera zapytała głosem spokojnym ale jednoczenie kojącym:
– Wszystko w porządku?
Rozłożyłam skrzydła, żeby sprawdzić co z nimi. Spojrzałam na wilczyce, obserwującą mnie swoimi niebieskimi oczami.
– Tak, tak… dziękuję… – odparłam szczerze. Po krótkiej chwili dodałam: – Przepraszam za bałagan…
Lait, bo chyba tak miała na imię ta wadera, spojrzała ulotnie na stertę ksiąg, a następnie na mnie.
– Nic nie szkodzi… Zaraz to posprzątam.
– Pomogę Ci! – wypaliłam z propozycją pomocy niczym strzała puszczona z objęć cięciwy łuku, i nieco za głośno jak na miejsce, gdzie obecnie się znajdowałam. Lait uśmiechnęła się ciepło, dziękując.
Już wiem dlaczego Sokar ją lubi…
Gdy ostatnia książka stała już na swoim miejscu (które było na półce a nie na podłodze czy na mojej głowie), wylądowałam obok opiekunki księgozbioru. Ona wskazywała miejsca a ja odkładałam wybrane księgi na wskazane miejsce i tak, dopóki każdy tytuł wrócił na regał. Lait przyjrzała się każdemu grzbietowi, upewniając się, że jest tak jak przedtem.
– Okej, wszystko jest na swoim miejscu – oznajmiła wesołym głosem. Uśmiechnęłam się i już chciałam otworzyć pysk, by pożegnać się, ale Lait zapytała:
– Masz ochotę na kawę?
Byłam troszkę zaskoczona propozycją i lekko zmieszana. Chciałam znaleźć pewną starą księgę, o której mówiła mi Tsumi, i wrócić szybko do siebie, aby móc zająć się przeglądaniem tego tomiszcza. Twierdziła, że to stara księga w której zapisano drzewa genealogiczne wilków, które tu były a ich potomkowie nadal chodzą po tych ziemiach. Dodatkowo chciałam pożyczyć atlas ziół i jeszcze pewny tom o lekach. Czyli wieczorek czytelniczy.
– Chętnie się napije! – odpowiedziałam, idąc na żywioł. Sokara nie ma ze względu na misję, na którą został wysłany przez Radę, czyli też poniekąd przeze mnie… Brakowało mi towarzystwa innych wilków. Ostatnio zalała mnie papierkowa robota, a głównie widuje się z Alfą przez góra minutę dziennie, żeby dowiedzieć się w jakiej kondycji jest nasza wataha…
Poszłam za Lait, która kierowała się do pomieszczenia socjalnego. Zapaliła światło, a żarówka zaczęła cicho syczeć, gdy energia zaczęła przepływać przez pręt wewnątrz szklanej bryły. Było tutaj czysto i schludnie, ale bez okien, przez co dziwnie się czułam. Było, oczywiście, kilka książek na półkach, ale coś czułam że te pochodzą z prywatnych zbiorów. Spojrzałam przelotnie na nie a Lait uchwyciła spojrzenie i podążyła za nim swoim wzrokiem.
– Te książki należą do Sokara… – powiedziała, idąc gdzieś zza ścianę. Ja natomiast przyjrzałam się grzbietom, czytając litery zawarte na nich.
Hm… Dosyć ciekawe, tytuły.. Ciężkie, ale refleksyjne… – pomyślałam. Usiadłam do stolika, który stał niemal na środku pomieszczenia, czekając na bibliotekarkę. Kawowa wadera pokazała się chwilę później, niosąc tacę z imbrykiem i dwiema filiżankami. Nalała naparu mi oraz sobie, po czym podsunęła filiżankę. Spojrzałam na ciemny napój, zastanawiając się jaki może mieć on smak (podejrzewałam, że to nie była taka zwykła kawa którą piję od czasu do czasu). Wzięłam wdech przez nos, chcąc zbadać kawę swoim zmysłem węchu. Pachniała bardzo dobrze. Wzięłam łyk i…
– …nawet nie masz świadomości jakim jest bałaganiarzem…! – powiedziałam wesołym, roześmianym głosem, po chwili biorąc łyk z trzeciej już filiżanki. Lait chichotała.
– Właśnie nie mam, bo zawsze chodzi taki schludny i układa wszystko niemal z idealną precyzją… – przyznała wadera.
– Mhm! – odstawiłam filiżankę a sama przełknęłam łyk kawy. – Tak! Ale jakbyś znalazła się w jego sypialni, zwłaszcza gdy się pakuje w delegacje czy inne wyprawy, to jego pokój przypomina pole bitwy… Normalnie nie idzie znaleźć dosłow…
Urwałam, gdy poczułam jakąś dziwną, niepasującą do tego miejsca woń.
– Ty też to czujesz? – zapytała moja rozmówczyni.
Kiwnęłam głową.
Dym.
Wstaliśmy szybko i poszłyśmy do wyjścia. Spod drzwi unosiła się smużka dymu.
Otwarłam a nas powitały gorące języki ognia.
– Jasna cholera! – zawołałam, wznosząc się w powietrze. Biblioteka miała bardzo wysoki sufit, co pozwalało mi na uniesienie się ponad ziemię. Płonęła jedna część biblioteki.
Ta która miała w sobie księgę rodów i drzew genealogicznych.
– O bogowie…
Zaczęłam tworzyć źródło wody, chcąc ugasić szalejący ogień… Lait natomiast…
Lait? Wybrałam gryla. Stawiasz paruwy i browara :3