9.05.2022

Od Lait do Antilii

Lait w spokoju popijała kawę w przerwie między ogarnianiem dokumentów. Nie było ich wiele tak jak dotychczasowych obowiązków. Przez to, nieobecność Sokara w bibliotece, wydawała się być nie tak zła. Chociaż i tak czuła się z lekka samotna, ale była już zaprzyjaźniona z tym uczuciem. Co do kawy... To była — jak zwykle — już któraś z kolei dzisiaj, ale nie przeszkadzało jej to. Nigdy nie przeszkadzało, mimo tego jak niezdrowe to było. Uwielbiała smak ciepłego napoju i fakt, że był pobudzający, co zdecydowanie pomagało jej w swoim hobby jak i pracy. Jednak, jak wszystko, i ten „niebiański” napój miał jakieś wady. Po długim uzależnieniu do niego, niebieskooka wadera zaczęła miewać problemy ze snem. Czego innego, by się spodziewać po kawoholiźmie jak nie tego? Czasem przesypiała całą noc, czasem godzinę, a czasem nie mogła zasnąć w ogóle. Zaskoczeniem było, że to nieobecny basior był pierwszym, który przysnął w pracy, a nie ona z jej systemem spania (chociaż może nie do końca, patrząc na stan, w jakim był wilk). Na początku nieprzesypianie nocek jej przeszkadzało, zależało jej wtedy na chociaż trochę zdrowym trybie życia. Po jakimś czasie przestała widzieć w tym sens i po prostu pogodziła się z problemem, jaki ją nęka. Miała do wyboru porzucenie kawy lub akceptację — oczywiście nigdy nie umiałaby wyjść z uzależnienia. 

Miała właśnie wziąć kolejny łyk z ulubionego kubka, gdy usłyszała huk w innej części biblioteki. Wyrwało ją to z zamyślenia, jednak doprowadziło to też do momentowego przerwania używania mocy. Szybko wróciła do tej czynności, kubek się nie zbił, ale trochę kawy wyleciało z niego podczas gwałtownego ruchu. Kartka, którą wypełniała została poplamiona brązową cieczą. Lait westchnęła ciężko, nie wiedząc, czy bardziej żałować rozlanego napoju, czy prawie uzupełnionego dokumentu. Wilczyca jednak się opamiętała. Coś się stało w bibliotece! Pobiegła szybko w stronę odgłosu, zostawiając kawę na biurku. Źródło znalazła całkiem szybko — kupka książek na leżącej jasnosierstnej. Lait podeszła bliżej zmartwiona. Wadera będąca prawdopodobnie sprawczynią sytuacji przez chwilę nie wydawała z siebie żadnego dźwięku. To pośpieszyło bibliotekarkę do działania. Szybko ściągnęła z niej książki, w czym wspomogła się mocą. Skrzydlata wilczyca jęknęła z bólu cicho i podniosła łeb, czego widocznie wcześniej nie mogła zrobić.

— Wszystko w porządku? — powiedziała z troską w głosie. — Coś ci się stało?

Szybko zorientowała się też, kim była, dotychczas niby nieznajoma. Kojarzyła ją z rozmów z Sokarem. Antilia? Opis zgadzał się z tym, kogo widziała teraz przed sobą. Lait widziała ją parę razy w bibliotece, ale raczej nie zamieniały ze sobą zbyt wielu słów, dlatego nie kojarzyła ich z takich spotkań, a z opisu współpracownika. Myśl, że to ktoś z otoczenia kogoś, kogo lubi (po przyjacielsku) dodatkowo ją lekko zestresowała. 

— Dobrze tylko, że Sokara nie było — westchnęła cicho, będąc gotowa do pomocy wilczycy w razie potrzeby i nie ukazując tego jednego uczucia, które pojawiło się tuż przed chwilą...


<Antilia? Dostałaś książką po głowie tak jak chciałaś>


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz