12.05.2022

Od Antilii cd. Shiry

Przypomniałam sobie minę tego małego smoczego łobuza, który zaczął demolować mi kuchnie. Nie był świadomy tego, że robił mi totalny chaos w mojej jaskini, lecz był… szczęśliwy, że znalazł jakiś skarb.
W postaci moich garnków i innych przyrządów kuchennych.
– No dobrze… Pomogę Ci – powiedziałam i gdy Shira już otworzyła pysk, żeby (najprawdopodobniej) przedstawić listę rzeczy bądź usług do wyboru w gestii wdzięczności, podniosłam łapę i dodałam: – Nie musisz się odwdzięczać.
Ponownie chciała spróbować, jednak również jej przerwałam, ponownie zapewniając, że nie musi nic dla mnie robić za pomoc w odnalezieniu Roja.
– Powiedz mi co się stało…
Wadera wzięła głęboki wdech i zaczęła opowiadać. Zajmowała się innymi zwierzętami, które miała pod swoją opieką, kiedy Roja najpewniej zauważył kilka błyskających się bibelotów, jakie znalazł i przyniósł do swojego gniazda jeden z ptaków mieszkających nieopodal. Ich legowisko znajdowało się blisko wejścia do jaskini Shiry, na najbliższym dębie. Karmiła akurat swoich podopiecznych, tak więc była tak skupiona, że nie zauważyła jak zielony smok wymyka się ze swojego gniazda i po prostu ruszył na łowy…
– Naprawdę nie wiem, gdzie on może być… – Głos Shiry zalamywał się, zdradzając niepokój. – To tylko mały smok… A jeśli coś mu się stanie?! Zaatakują go inne stworzenia..?! I… i…!
– Uspokój się… – powiedziałam łagodnie do wilczycy, lekko nią potrząsając. Na szczęście zadziałało, tak więc atak histerii chwilowo został odwołany. – Zacznijmy szukać – poleciłam, po czym powiedziałam, że zaraz wrócę. Skoczyłam po torbę do swojej jaskini z najpotrzebniejszymi i niezbędnymi akcesoriami medyka, tak w razie czego. Shira kręciła niespokojnie ale cierpliwie czekała na mnie. Szybkim krokiem wyszliśmy z Podniebnych Ścieżek, po czym poleciałyśmy do jaskini hodowczyni, szukając jakiś śladów…
– Tam jest jego legowisko… – wskazała, pokazując legowisko uwite z słomy i mający mnóstwo świecidełek. Ostatnio się tutaj nieco zmieniło… Przede wszystkim nie było już klatek czy innych takich… Jaskinia również się mocno powiększyła, sprawiając, że każdy zwierz miał swój kąt, bez metalowych prętów czy innych takich. Szczerze? Ta zmiana bardzo mi się podobała… Zwierzakom chyba również.
– Widzę, że zrobiłaś remont… – powiedziałam na głos, podchodząc do legowiska smoka.
– A… No tak… Od dawna miałam pomysł na powiększenie jej, ale dopiero ostatnio udało się to zrobić i w końcu sprawić, że moi podopieczni mają większą przestrzeń…
Kiwnęłam głową na znak aprobaty. Widać było, że służyło to zarówno Shirze jak i zwierzętom, którymi się zajmowała.
Podeszłam do smoczego gniazda, gdzie błyskało mnóstwo lusterek, srebnych przyrządów czy inne świecidełka. Wzięłam głęboki wdech przez nos, starając się wychwycić smoczą woń. Była ona dosyć subtelna, lecz na szczęście wyraźna.
Zapamiętałam ją, starając się podążać za cienką nitką, która podążała na zewnątrz. Subtelnie wzniosłam się w powietrze, śledząc drogę małego smoka.
Nić urwała się tuż nad gniazdem ptaka, który odzyskiwał swoje drogocenne łupy. Sroka, która tam była, zaczęła niemiłosiernie krzyczeć, oznajmiając, że moja obecność nie jest mile widziana. Spojrzałam w dal, szukając czegokolwiek, lecz niczego nie znalazłam.
– Również tego próbowałam… – zawołała z dołu biała wadera. Zleciałam do niej. – To do niczego nie prowadzi…
– Warto było spróbować… – przyznałam szczerze. – Naprawdę nie masz pomysłu gdzie mógł on polecieć…?
Wadera zaprzeczyła, kiwając głową na boki.
– Może przelecimy nad okolicą? – zaproponowałam. Tylko tyle mogę zaproponować… 
– Dobrze. 
Obie wzniosłyśmy się w powietrze, lecąc na południe.



– Masz coś? – zapytałam, lecąc nad pewnym lasem. Shira była tuż obok, na wyciągnięcie moich skrzydeł. Szybko odparła:
– Nie. – Machnęła kilka razy skrzydłami. – A ty coś masz?
Również zaprzeczyłam.
Leciałyśmy w milczeniu. Mijałyśmy granicę lasu, by widoki korony drzew zmienić na trawiastą łąkę pełną rozwijających się pąków kwiatów. Wyglądałyśmy małego, zielonego smoka ale poszukiwania nie przynosiły skutku. Mnie odpuszczała już nadzieja, podobnie jak Shirę. Widać było w jej spojrzeniu, że nie mamy czego tutaj robić. Roja przepadł…
– Wracajmy… – powiedziałam i zaczęłam już nawracać. – Jutro znowu spróbujemy…
Gdy Shira już otworzyła kufę, żeby coś powiedzieć, na nas obie spadł duży cień, który pokrył również część łąki. Obie spojrzałyśmy w górę i…
…zobaczyłyśmy ogromnego smoka!
Latający gad nawet nas nie zauważył, lecąc leniwie w swoim kierunku. Z początku sam widok tego stworzenia o szmaragdowych łuskach był zaskakujący i lekko niepokojący ale dopiero widok pasażera na grzbiecie smoka sprawił, że o mało nie zaczęłam spadać.
– Roja! – krzyknęłam, ale cicho, nie chcąc, aby smok zainteresował się nami. Shira była również w szoku. Roja natomiast, cały w skowronkach, podróżował na grzbiecie olbrzymiej bestii.
– Lećmy za nimi!



Shira? Roja znalazł se nową mamusie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz