26.09.2020

Od Tsuri'ego do Eve

 Popatrzyłem na Eve, po czym tyknąłem krzak z owocami. W milczeniu zacząłem pyskiem urywać czarne kulki, próbując nie jeść przy okazji liści. Jak to działa? Nie możemy dotknąć królika ale jagody już tak? Jak to wygląda z perspektywy osoby "żyjącej"? Widzi ruszające się krzewy i znikające jagody? Jeśli będę miał na sobie sok z jagód albo wodę, to to zniknie jak ja, czy będzie widoczne jako lewitująca plama? Czy po prostu nie można dotknąć tylko "żywych" istot? W sensie.... w gruncie rzeczy to takie jagódki to też żyjąca roślinka, więc może to się jakoś różniło? Potrząsnąłem głową, po czym wróciłem do swoich jagód, próbując ich nie zgniatać, a połykać w całości. Gdy uznałem, że zaczynam zjadać liście a nie jagody, cofnąłem się nieco. Przynajmniej nie byłem głodny.
- Nie ma jeszcze jakiejś książki, która by to opisywała? -spytałem. Samica odwróciła głowę w moją stronę, nadal jedząc owoce. 
- Mam tylko ten notatnik. Można by sprawdzić w bibliotece, jednak to zajęłoby więcej czasu.
- Lepsze to niż nic, możemy tam iś- urwałem. Popatrzyliśmy na siebie, po czym nasz załamany wzrok poszedł w stronę ziemi. Przed chwilą byliśmy w sierocińcu. Dosłownie zaraz obok pałacu w którym znajdowała się ogromna biblioteka. Bogowie, czemu ja o tym wcześniej nie pomyślałem. I czemu ten cholerny Bóg śmierci nie pilnuje tych dziwnych upierdliwych demonów. 
- No nic - Wadera wstała, po czym wytarła swoje łapy w kępkę trawy rosnącej obok. - Chodźmy do tej kapliczki. Aktualnie to nasz jedyny punkt zaczepienia. - Zgodziłem się z nią w myślach, po czym ruszyłem w dalszą drogę. Po chwili skręciliśmy, omijając tym samym zachodni las, gdzie z utęsknieniem wpatrywałem się w wielkie drzewa, przez które przeciskało się złote światło słońca. Jak ja bym się teraz chętnie tam położył! Teren zaczął się robić suchy. Roślinność zmieniać. Już się cieszyłem, jednak zaraz potem znowu weszliśmy w ciemne miejsce. Nadłożyliśmy trochę drogi, omijając rzeczkę, aż w końcu moje łapy natrafiły na śliski, zimny, omszony kamień. Poczułem wilgoć, a moje uszy wyłapały dźwięk spadającej wody. Byliśmy blisko. W końcu naszym oczom ukazał się pomost. Mimowolnie poczułem ulgę, która rozpłynęła się po moim ciele. Chwilę potem byliśmy na miejscu. Przecisnąłem się między kamieniami, po czym rzuciłem w stronę schodków i kapliczki jak głupi, by wyłożyć się na nich plackiem. 
- Nigdy nie sądziłem, że tak ucieszę się na widok świętego miejsca -wymamrotałem, czując całe kumulujące się we mnie wcześniejsze zmęczenie. 

<Eve?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz