Dobra. Teraz to się wkurzyłam. CZY W TYM ROKU MAM CAŁKOWICIE OPUŚCIĆ WATAHĘ!? To chyba najgorsze ze wszystkich sposobów uruchomiania tych terenów. Zaczęłam przechodzić wszystkie jaskinie. Szczeniaki bawiły się w najlepsze. Katrin gdzieś wyparowała a Demon zżerał zająca. Przebiegłam się po okolicy. Zaczęłam pić wodę z przerębla w wodzie. Był wczesny ranek. Białe motyle... zimowe. Taka jakaś nie naturalna odmiana... latały w kółko i jadły śnieg. Nie było tego widać ale chyba właśnie to robiły. Świecący patyk gdzieś wyparował, więć nie było szamana. Zaczęłam się zastanawiać w jaki sposób ta wataha jeszcze istnieje. Moze gdyby napadły na nie jakieś smoki, może by odżyła. Przez chwilę siedziałam i patrzyłam na jakieś ryby które o tej porze nie... zamarzają.
Dobra. Mam dość. Miałam już iść. Odwróciłam się i nagle przede mną jak z podziemia wyrósł jakiś wilk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz