– W sumie jest jedna rzecz… Dałabyś radę pomóc mi posprzątać bałagan w mojej jaskini po Roju? – Zachichotałam nieśmiało i podrapałam się zza głową. – Ale najpierw odstawmy Roja na jego miejsce, aby nie pojawił się ponownie w mojej kuchni, dobrze? – poprosiłam.
– O, tak, tak, jasne…! – Shira przejęła smoka i zaprosiła mnie do środka. Wnętrze jaskini wadery lekko mnie zaskoczyło pod względem ilości trzymanych tam stworzeń. Wszystkie były w klatkach, lecz były one odpowiednie duże oraz wyposażone pod dany gatunek. Szłyśmy przez długi i kręty korytarz, mijając wiele egzotycznych zwierząt. Nagle biała wadera skręciła w lewo, wchodząc do ciepłego pomieszczenia, gdzie znajdowały się inne smoki. Zawołała Roja, który jak mały wróbelek siadł na wyprostowanej nodze Shiry, a potem przeskoczył do swojej klatki wypełnionej lusterkami i innymi świecidełkami.
– Bardzo lubi to co się mieni i odbija… – wyjaśniła hodowczyni.
– To dlatego tak bardzo przypadły mu do gustu moje sztućce i przyrządy kuchenne… – przyznałam, po czym zachichotałam.
– Jeszcze raz bardzo cię za niego przepraszam!
– Nic nie szkodzi… – Uśmiechnęłam się szczerze.
– Tak więc! Chcesz, aby ci pomóc przy sprzątaniu bałaganu po Roju?
Kiwnęłam głową. We dwie szybciej nam pójdzie a ja muszę wcześnie rano wstać, by rozpocząć patrol o odpowiedniej porze. Westchnęłam, myśląc już o jutrzejszym dniu.
– W porządku? – Shira spojrzała na mnie lekko zaniepokojonym spojrzeniem.
– Zamyśliłam się tylko… – przyznałam szczerze. – Dzisiaj miałam pierwszy dzień wolny od dłuższego czasu…
– Och! – wyrwało się białej wilczycy. – Tym bardziej Cię za niego przepraszam…
– Nic się nie stało… – zapewniłam ją, choć obie doskonale wiedziałyśmy, że prawda jest inna. – Ale byłabym wdzięczna za pomoc w posprzątaniu…
– Jasne, że pomogę! Przynajmniej w taki sposób mogę ci się odwdzięczyć.
Kiwnęłam głową, kierując się w stronę wyjścia wraz z hodowczynią, po czy obie udałyśmy się na wschód, w stronę Podniebnych Ścieżek.
Po kilku godzinach udało nam się ogarnąć chaos panujący przede wszystkim w mojej kuchni, ale i w innych pomieszczeniach. Shira była bardzo pomocna i szybko uwinęłyśmy się z porządkami. Po skończonym sprzątaniu zaproponowałam nawet herbatę, lecz wilczyca musiała odmówić. Wyjaśniła, że musi wracać do swojej jaskini i zająć się paroma podopiecznymi. Nie trzymałam jej długo i po pewnym czasie rozstałyśmy się, a ja poszłam spać, ponieważ było już późno.
Długo nie doczekam się urlopu… – pomyślałam smutno.
━◦○◦━◦○◦━◦○◦━◦○◦━◦○◦━
Kilka miesięcy potem.
━◦○◦━◦○◦━◦○◦━◦○◦━◦○◦━
– No ile jeszcze…?! – burknęłam, patrząc ile jeszcze papierów mi zostało. Dostałam dosyć pokaźną liczbę papierów do przejrzenia dotyczące propozycjom kilku sojuszy z naszą Watahą Mrocznych Skrzydeł. Miałam je do jutra przejrzeć a pojutrze przedstawić Radzie swoją opinię na temat tychże propozycji. Teoretycznie nie zasiadam w Radzie, lecz często towarzyszę Stormy, Fluffy oraz Vespre podczas spotkań. Staram się zachować bierność, jednak gdy zostaje poproszona o zdanie, udzielam go. Jako wilczyca gamma mam nieco papierowych obowiązków oraz zadanie służyć radą innym.
Nagle usłyszałam hałas dobiegający z wejścia do groty. Z początku go zignorowałam, lecz dźwięk się powtórzył. Rozdrażniona, że ktoś zakłócił mój spokój, wyszłam z sypialni na spotkanie z gościem.
Gdy ją zobaczyłam, byłam mocno zaskoczona.
– Shira, co Ty tutaj robisz? – zapytałam, naprawdę zastanawiając się czego ode mnie może chcieć hodowczyni magicznych stworzeń.
– Widziałaś gdzieś Roja? – zapytała, wyraźnie zaniepokojona. – Nie mogę nigdzie go znaleźć…
– Niestety nie... – odpowiedziałam, a moje zaskoczenie przeistaczało się w niepokój o szmaragdowego rozrabiakę.
Shira? Kto go zjadł? Xd